Wtorek, 8 maj 2012, 07:35
Muszę się Wam do czegoś przyznać. Wszyscy wiecie, że mam słabość do zapachów manifestujących wysoki poziom testosteronu we krwi. Zgadza się. Jest jednak perfumeryjny składnik, który podoba mi się jak żaden inny. Jest to róża. Jestem absolutnie zakochany w róży obudowanej klimatami lat 70-tych i 80-tych. Róża podoba mi się jednak na tyle, że w zaciszu domowym jestem w stanie nosić wszelkie kompozycje oparte na tym składniku. Szukam takiej, która mnie porazi (Amouage Lyric? tylko ta cena...). Taką kompozycję mógłbym nosić również "do ludzi".
A więc do rzeczy.
Donna otwiera się pączkową różą, który po kilku sekundach znika. Pozostaje sama róża, znana chociażby z olejku różanego. Przez kolejną minutę róży towarzyszy jakaś plastikowa nuta, ale nie przesadnie sztuczna. Nie znoszę plastikowych nut, więc nie do końca mi się to podoba. Na szczęście dość szybko znika i w dalszym ciągu można delektować się różą. A wokół róży sporo się dzieje. Momentami mam wrażenie, że zanika by za chwilę pojawić się ze zdwojoną siłą. Raz jest gładka, kolejnym razem powraca nuta pączkowa. Ja akurat bardzo lubię obie.
Róża w tej kompozycji na pewno nie jest zwiewna i lekka. To trochę cięższy gatunek, można pokusić się nawet o stwierdzenie, że mroczny. I o ile pierwszą część zapachu zadedykowałbym kobietom, tak dalszą część spokojnie mógłby nosić elegancki Pan. Taki w typie Leonardo Di Caprio (pomijając Titanica :lol: ). Na szczęście nie jest to też zapach dla Cristiano Ronaldo, który kojarzy mi się raczej z Paco Rabanne Black XS :lol:
Jako, że jest to mój pierwszy test, to wrażenia które opisuję w tym momencie dotyczą początkowej i środkowej fazy zapachu. Znając trwałość i rozciągnięcie w czasie kompozycji tego twórcy, postaram się o jakiś update w ciągu dnia.
Nuty głowy: róża, kolendra, czarna porzeczka, goździk, brazylijskie drzewo różane.
Nuty serca: irys, jaśmin, liść fiołka, ylang-ylang.
Baza: narcyz, drzewo sandałowe, piżmo.
A więc do rzeczy.
Donna otwiera się pączkową różą, który po kilku sekundach znika. Pozostaje sama róża, znana chociażby z olejku różanego. Przez kolejną minutę róży towarzyszy jakaś plastikowa nuta, ale nie przesadnie sztuczna. Nie znoszę plastikowych nut, więc nie do końca mi się to podoba. Na szczęście dość szybko znika i w dalszym ciągu można delektować się różą. A wokół róży sporo się dzieje. Momentami mam wrażenie, że zanika by za chwilę pojawić się ze zdwojoną siłą. Raz jest gładka, kolejnym razem powraca nuta pączkowa. Ja akurat bardzo lubię obie.
Róża w tej kompozycji na pewno nie jest zwiewna i lekka. To trochę cięższy gatunek, można pokusić się nawet o stwierdzenie, że mroczny. I o ile pierwszą część zapachu zadedykowałbym kobietom, tak dalszą część spokojnie mógłby nosić elegancki Pan. Taki w typie Leonardo Di Caprio (pomijając Titanica :lol: ). Na szczęście nie jest to też zapach dla Cristiano Ronaldo, który kojarzy mi się raczej z Paco Rabanne Black XS :lol:
Jako, że jest to mój pierwszy test, to wrażenia które opisuję w tym momencie dotyczą początkowej i środkowej fazy zapachu. Znając trwałość i rozciągnięcie w czasie kompozycji tego twórcy, postaram się o jakiś update w ciągu dnia.
Nuty głowy: róża, kolendra, czarna porzeczka, goździk, brazylijskie drzewo różane.
Nuty serca: irys, jaśmin, liść fiołka, ylang-ylang.
Baza: narcyz, drzewo sandałowe, piżmo.