Środa, 18 kwiecień 2012, 19:11
Dzięki uprzejmości Aleksandra i próbce tytułowego zapachu zaliczyłem pierwszy kontakt z tzw. niszą. Kontakt jakże przyjemny.
Jak sama nazwa wskazuje, mamy tu do czynienia z kwiatowo-drzewną kompozycją. Powiem szczerze, że mam trudność z opisaniem składników. Otwarcie zapachu to kwiaty. Kwiaty aromatycznie podane, przywodzące na myśl dobre wody kolońskie. Jednak samych cytrusów jest tutaj jakby mniej. To co mnie uderzyło w otwarciu, to pewna nuta, którą znam z innego zapachu, a która wg mnie w nim dominuje (w tym drugim...). Mówię tu o galbanum znanym mi z kompozycji Diora - Jules. Galbanum w Jules jest mocno przykryte kastoreum. Skojarzenie było na tyle silne, że od razu wyciągnąłem próbkę Jules'a z szafy i psiknąłem (tyci tyci bo malutko mam... - i tak skubańca czuć) na drugi przegub. Co dalej to nie wiem, na pewno kwiaty. Ale takie dobrze splecione razem. Drzewo sandałowe również czuję. Przez chwilę mi się wydawało, że czuję brzozę (kiedy ostatni raz czułem brzozę?). Przez chwilę czułem irysa, ale na szczęście anemicznego i schowanego za kuzynami 8-)
Zapach trudny do rozebrania, przynajmniej dla mojego amatorskiego i nie wprawionego nosa. Wydaje mi się, że tu wszystko zostało ze sobą wręcz szczepione. Efekt jest bardzo ciekawy i warto powąchać. Zapach nie dla poszukiwaczy mocnych wrażeń na granicy noszalności. To delikatny kwiatowo-drzewny aromat. Nie ma szokować.
Żona się skrzywiła, mówiąc że to damski zapach. Ja jednak nie będę go w ten sposób oceniał. Myślę, że jest to po prostu ciekawa i aromatyczna kompozycja. To nie moje klimaty, ale potrafię docenić. Nie ma tu nic, czego nie lubię (nawet ten biedny irys się schował 8-) ), więc ciężko mi się przyczepić.
Dla mnie zapach na "4", ale jednak nie mój.
Nuty: galbanum, cytryna, mandarynka, rozmaryn, róża, jaśmin, irys, mech dębowy, paczula, drzewo sandałowe, wetiwer, mirra, brzoza.
Jak sama nazwa wskazuje, mamy tu do czynienia z kwiatowo-drzewną kompozycją. Powiem szczerze, że mam trudność z opisaniem składników. Otwarcie zapachu to kwiaty. Kwiaty aromatycznie podane, przywodzące na myśl dobre wody kolońskie. Jednak samych cytrusów jest tutaj jakby mniej. To co mnie uderzyło w otwarciu, to pewna nuta, którą znam z innego zapachu, a która wg mnie w nim dominuje (w tym drugim...). Mówię tu o galbanum znanym mi z kompozycji Diora - Jules. Galbanum w Jules jest mocno przykryte kastoreum. Skojarzenie było na tyle silne, że od razu wyciągnąłem próbkę Jules'a z szafy i psiknąłem (tyci tyci bo malutko mam... - i tak skubańca czuć) na drugi przegub. Co dalej to nie wiem, na pewno kwiaty. Ale takie dobrze splecione razem. Drzewo sandałowe również czuję. Przez chwilę mi się wydawało, że czuję brzozę (kiedy ostatni raz czułem brzozę?). Przez chwilę czułem irysa, ale na szczęście anemicznego i schowanego za kuzynami 8-)
Zapach trudny do rozebrania, przynajmniej dla mojego amatorskiego i nie wprawionego nosa. Wydaje mi się, że tu wszystko zostało ze sobą wręcz szczepione. Efekt jest bardzo ciekawy i warto powąchać. Zapach nie dla poszukiwaczy mocnych wrażeń na granicy noszalności. To delikatny kwiatowo-drzewny aromat. Nie ma szokować.
Żona się skrzywiła, mówiąc że to damski zapach. Ja jednak nie będę go w ten sposób oceniał. Myślę, że jest to po prostu ciekawa i aromatyczna kompozycja. To nie moje klimaty, ale potrafię docenić. Nie ma tu nic, czego nie lubię (nawet ten biedny irys się schował 8-) ), więc ciężko mi się przyczepić.
Dla mnie zapach na "4", ale jednak nie mój.
Nuty: galbanum, cytryna, mandarynka, rozmaryn, róża, jaśmin, irys, mech dębowy, paczula, drzewo sandałowe, wetiwer, mirra, brzoza.