Poniedziałek, 13 kwiecień 2020, 10:25
Ty masz jakoś kobietę przy sobie ?
Poniedziałek, 13 kwiecień 2020, 10:25
Ty masz jakoś kobietę przy sobie ?
Poniedziałek, 13 kwiecień 2020, 11:08
Kamolskee, nikt zapewne nie pokwapi się, żeby Ci odpowiedzieć, więc jeżeli nie ja, to kto?
Kamolskee, jeżeli chodzi o fragment przytoczonego kazania, to nie jest to opinia księdza arcybiskupa. On cytuje opinię Boga zawartą w Piśmie Świętym, a dokładnie w psalmie 14. "Głupi rzekł w sercu swoim: Nie ma Boga! Są znieprawieni, popełniają ohydne czyny. Nie ma nikogo, kto by dobrze czynił. Pan spogląda z niebios na ludzi, aby zobaczyć, czy jest kto rozumny, który szuka Boga. Wszyscy odstąpili, wespół się splugawili. Nie ma, kto by dobrze czynił, nie ma ani jednego. Czyż są nierozumni wszyscy czyniący nieprawość? Pożerają lud mój tak, jak się je chleb, Ale Pana nie wzywają. Tam ogarnie ich strach, Gdyż Bóg jest z rodem sprawiedliwym. Doznacie zawodu w zamyśle przeciw ubogiemu, Gdyż Pan jest jego schronieniem. Oby przyszło z Syjonu zbawienie Izraela! Kiedy Pan odwróci niewolę ludu swego, Uraduje się Jakub, rozweseli się Izrael." Widzę coraz większą frustrację w Twoich wpisach i zarzuty pod adresem ludzi wierzących na temat ich wiary. Obśmiewasz i wyszydzasz szczególnie wiarę katolików, a nie bierzesz pod uwagę faktu, że Twój światopogląd również opiera się na wierze. Nie jesteś bowiem w stanie udowodnić, że Bóg nie istnieje. Sam fakt, że czegoś/kogoś nie widzimy, nie oznacza bowiem, że to coś/ktoś nie istnieje. Jedziesz zatem na tym samym wózku z małą różnicą. Jest ona taka, że wierzący mają nadzieję, której Ty jesteś całkowicie pozbawiony. Wygląda na to, że Cię to irytuje. Wierzący ma pewność, po życiu doczesnym, życia wiecznego. Ty natomiast wiesz, że Twoje życie, jeżeli się nie zmieni, w pewnym momencie zakończy się bezpowrotnie. Przez samą tę świadomość wszelkiego rodzaju wysiłki, trudy podejmowane przez Ciebie, przestają mieć w pewnym momencie (szczególnie, gdy bliżej końca niż początku) jakikolwiek znaczenie i sens. Prawdopodobnie ta myśl już dotarła do Ciebie. To pewnie boli, a zarazem rodzi frustrację. Jest nadal kamolskee dla Ciebie ratunek we krwi zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa. Nie zapominaj o tym. Wczoraj rozpoczął się cykl wg mnie ciekawych wykładów. Może znajdziesz w nich odpowiedzi na nurtujące Cię pytania. Może też zmienisz swoje zdanie na temat charakteru Boga. Co tydzień kolejny wykład. https://www.youtube.com/watch?v=TebdTKd ... ipkgT5FcsU
Poniedziałek, 13 kwiecień 2020, 11:53
volcano, tak mam, jestesmy tez u rodziny od wczoraj i nie tylko ja mam takie poglady i przemyślenia jak te, które tu prezentuję A czemu pytasz Ty moj psychoterapeuto? Nawet dekanty ostatnio zamawialem dla kobiety.
grzegorz: ja nie twierdzę, ze nie ma projektanta tego swiata, czuje sie zaszczuty przez tv, kościół, to jedna wielka polityka Panstwa Watykan. I do tego sie odnosze. Wyklad obejrzę pozniej ale pewnie nie cały, tak jak nie mam czasu na filmiki sw Jehowy czy innych organizacji. Widzialem fragment, o cierpieniu samego Boga hmmmmm.. 8-) Co do wiary tak po prostu, ja komentuje i wysmiewam te cala blazenade, czynienie z tego jakiejs tajemnicy wiary itp podobnie jak pewnie wiele osob dyskutuje z tym co slysza od np. swiadkow Jehowy. Oni tez sa przekonani, ze maja racje, czyz nie? Wszędzie, w kazdej religii ta wiara nawet nie wystarcza, Ty masz postępować tak jak kieruje Toba sekta, ugrupowanie itd. Wiara wyzbyta tej calej hierarchii jak najbardziej ok. Ile razy bede musial to tutaj pisac?
Bentley inaczej niż w motoryzacji, zaskakuje mnie pozytywnie nie tylko jakością, ale też ceną
Poniedziałek, 13 kwiecień 2020, 12:36
Co do TV, polityki i działalności papiestwa, to całkiem inna dyskusja.
Chciałbym wrócić jeszcze na chwilę do całunu. Obejrzałem z ciekawością filmik. Dziękuję. Z większością tez się zgadzam. Nie mniej jednak autor jako ateista, nie był w stanie całkowicie zdystansować się od swojego światopoglądu i pozostać całkowicie obiektywny. Taki obiektywizm na 99%. To i tak dobrze, bo prawdopodobnie osoba wierząca miałaby z tym większy problem. Nie wiem, czy świadomie, czy nie świadomie, ale pominął całkowicie źródła mówiące o całunie sprzed wieku XIV. To wg mnie spore zaniedbanie. Najbardziej jednak zdziwiło mnie stwierdzenie (od ok. 2 min. 40 sek.) "Jeżeli przyjmiemy za przekonywujące argumenty o tym, że: (…), to zwyczajnie odrzucimy całun. Całun jako dowód na istnienie śmierci przez ukrzyżowanie oraz boskość Jezusa Chrystusa." Kamolskee, całun nie był, nie jest i nie będzie dowodem na boskość Pana Jezusa. To, czy ten kawałek materiału jest autentyczny, czy sfałszowany, nie ma żadnego znaczenia dla stwierdzenia boskości Chrystusa. Nie może stać się również podstawą wiary chrześcijan. Pomyśl, jaka to byłaby wiara, która opierałaby się na kawałku materiału? Odnośnie systemu hierarchicznego jaki panuje w KK, to nie ma on umocowania w Biblii i w innych wspólnotach chrześcijańskich nie ma prawa bytu.
Poniedziałek, 13 kwiecień 2020, 12:58
Grzegorz napisał(a):Greg, tam gdzie Ty widzisz sprzeczności, inni widzą wzajemne uzupełnianie się Ewangelii, czyli spojrzenie na te same zdarzenia z różnych perspektyw. Nie chcę Cię urazić, ale powielasz funkcjonujące w niektórych środowiskach stereotypy. Także, kiedy wersje sobie wzajemnie przeczą? Absolutnie nie czuję się urażony, chętnie natomiast dowiedziałbym się jakie stereotypy i jakich środowisk.
Poniedziałek, 13 kwiecień 2020, 13:19
kamolskee napisał(a):Michalsiek, w chwilach trudnych nie masz potrzeby poproszenia "kogoś" nie z tego świata o pomoc? Mnie wystarcza mówienie do siebie "będzie dobrze", do swojego wewnętrznego ja. Nie mam takiej potrzeby. Dodam że od początku tego roku jestem w bardzo trudnej sytuacji rodzinnej, znienacka mocno zachorował mój ojciec. Jest po bardzo ciężkiej i ryzykownej operacji, do tego ta sytuacja z tym syfem na świecie, gdzie ojca odporność jest zerowa. W trakcie choroby ojca, zachorował mocno na cukrzycę, jak się okazało mój pies - możesz się śmiać bo to tylko pies, dla nas to członek rodziny, jest z nami 12 lat. Był w bardzo słabym stanie. Ojca przy życiu trzymała myśl że jak wróci do domu, będzie z tym psem leżał sobie, dochodził do siebie. Tysiące myśli w głowie co tu robić jakby ten pies nie przeżył... Do tego inne sprawy, które na codzień uważałem za problem, odeszły jakoś na bok. W każdym razie dziś to już nie problem. Przez te miesiące przybyło mi siwych włosów na mojej łysiejącej głowie i na mordzie zmarszczek. Teraz bardzo powoli sytuacja zdrowotna się klaruje. Z perspektywy czasu jak sobie myślę w jakim stanie psychicznym byłem miesiąc temu, a w jakim teraz jestem, stwierdzam że mogę powiedzieć że moje nerwy są już prawie ze stali. Nigdy wcześniej nie spadło na mnie tyle zmartwień na raz, nigdy nie powiem 'dzięki Bogu' - to dzięki lekarzom, weterynarzom, mojej dziewczynie, rodzinie, w minimalnym stopniu dzięki mnie. W trakcie operacji ojca powtarzałem w duchu w jego stronę dasz radę, damy radę. Dodam, moi rodzice to bardzo religijni ludzie. S7
Poniedziałek, 13 kwiecień 2020, 14:00
Odpiszę na szybko bo głupio się czuję wpatrując się w laptopa, jakbym domowników zaniedbywał (jak piszę bez pl znaków to znaczy że z tabletu).
grzegorz: obejrzę cały filmik który przedstawiłeś, nawet dałem 'like'. Pierwszy raz spotykam się z taką analizą, że Bóg może cierpieć. Znam mnóstwo opisów z Biblii, że jest wręcz przeciwnie: że Bóg wygłodzonym ludziom zsyła kąsające węże, zabija dzieci itd. Jawi się jako okrutnik, który oczekuje pełnego oddania i chwały. Może mnie osobiście do tej całej religii zniechęcił sam KK, po prostu ja to wszystko analizuje i gdy mi się coś nie zgadza, kłóci z moim odczuwaniem świata, traktuję to jako fałsz. Zobacz zresztą, ile jest odłamów samego Chrześcijaństwa, coś w tym musi być. I po raz nty to powtórzę: WSZĘDZIE RZĄDZĄ FACECI !!!! michalsiek: rozumiem Ciebie, ja też rok temu nie miałem łatwo bo odeszła mi bardzo bliska osoba, która pół życia chorowała na serce i przy najbliższej zmianie rozrusznika trzymałem kciuki, żeby na kolejnych "bateriach" pożyła jak najdłużej. A tu nagle, tętniak mózgu i po 3 miesiącach już jej nie było.Nie modliłem się do żadnego bóstwa o jej wyzdrowienie, bo wiedziałem że to nic nie da. Poza tym cóż... "TAKA WOLA BOSKA". Mama nie była gorliwie wierząca - chyba "w coś tam" wierzyła, ale nigdy się nie modliła, nie uczęszczała do kościoła - ale mimo wszystko nie lubiła jak krytykowałem jakąkolwiek religię. Rozumiała mnie, ale często jak widziała jak się w to "wkręcam" niczym Pan Pieczyński, wymuszała zmianę tematu. Na szczęście z tata mogę normalnie o tym pogadać i ostatnio stwierdziliśmy, że tak jak ludzie mają poglądy typu PO, PIS i jedni na drugich się obrażają, podobnie jest z tematem wiary. Po obejrzeniu początku filmiku od Grzegorza naszła mnie taka refleksja, że człowiek - jego mózg - może to wszystko sobie na tyle komplikować, że dąży do Boga, po prostu MUSI sobie nadać sens życiu (dlatego pisałem, że rodzimy się... tak tak, ateistami i będę przy tym optować nadal mimo że prawie nikt się ze mną tu nie zgadza w tej kwestii) - inne gatunki się nad tym nie zastanawiają, nagle otrzymaliśmy zycie które nie trwa wiecznie, nagle zostaniemy jego pozbawieni i tyle. Żyje mi się z tym bardzo komfortowo. Chcę je przeżyć jak najlepiej, tu i teraz!
Bentley inaczej niż w motoryzacji, zaskakuje mnie pozytywnie nie tylko jakością, ale też ceną
Poniedziałek, 13 kwiecień 2020, 14:06
Greg, chodzi mi o stereotypy o błędach w Biblii. Są wyolbrzymiane i wykorzystywane przez środowiska głównie ateistyczne, atakujące chrześcijaństwo, aby podważyć autorytet Biblii i twierdzić, że nie zasługuje na to, aby jej ufać.
Nie twierdzę, że w Biblii nie ma problematycznych fragmentów i różnic w sprawozdaniach. Większość wynika z niewłaściwego przekładu i należałoby w pierwszej kolejności zapoznać się z tekstem oryginalnym. Można wiele fragmentów w ten sposób wyjaśnić. Kolejna rzecz to zrozumienie kwestii natchnienia i nieomylności Pisma Świętego. Jeżeli właściwie zrozumiemy, na czym polega natchnienie Biblii i twierdzenie o jej nieomylności, nie będzie to dla nas problem. W przeciwieństwie do teorii werbalnego natchnienia, wierzę w natchnienie myśli w Biblii. To nie poszczególne jej słowa są natchnione, lecz ludzie spisujący te myśli byli natchnieni. Do spisania natomiast natchnionych przez Boga myśli wykorzystywali słownictwo, wiedzę i wykształcenie, którym dysponowali. Niektórzy prorocy byli wykształceni, jak Izajasz lub Daniel, ale byli też prości i niewykształceni ludzie, jak pasterz Amos. Nie zawsze też sami rozumieli do końca przesłanie, jakie otrzymali od Boga. Z tego też powodu mogą rodzic się liczne problemy. W jakim sensie możemy mówić o nieomylności Pisma Św.? Rozumiem to w tym sensie, że Bóg bezbłędnie oznajmił Swą wolę ludziom. Nie oznacza to jednak, że pisarze np. ewangelii nie mogli się różnić w tym, jak zapamiętali słowa czy czyny Jezusa. Połowę dorosłego życia spędziłem na przesłuchaniach różnych osób. W sadzie różni świadkowie, opisują to samo zdarzenie zawsze w nieco inny sposób, taki jak zapamiętali. I nie mam tu na myśli świadomego zafałszowania. Podobnie w Ewangeliach, mamy czasami odmienne sprawozdania tego samego zdarzenia. Nie oznacza to, że nie zasługują na wiarę. Nieomylność Biblii nie oznacza zatem tego, że poszczególni autorzy ksiąg byli nieomylni. Często posługiwali się informacjami historycznymi i wiedzą ogólną im znaną (niekoniecznie rzetelną) w celu spisania Bożego przesłania. Stąd też wynikają kolejne problematyczne fragmenty. Poza tym, o czym już pisałem wcześniej, mogły pojawić się błędy w kopiowaniu. Nie dysponujemy przecież oryginałami w dzisiejszych czasach. Ten fakt powoduje, że np. w jednym miejscu czytamy o 4000 wozów bojowych, a w innym - 40000. o 2 roku, a w innym miejscu 12 roku. Jeżeli zrozumiałeś, co napisałem o moim zrozumieniu kwestii natchnienia i nieomylności Biblii, to zapytam teraz które fragmenty Ewangelii przeczą sobie wzajemnie na tyle, aby odrzucić Biblię jako księgę wiarygodną? Michalsiek, widzimy jedynie rzeczywistość, która jest przed naszymi oczyma. Na jej podstawie wszystko osądzamy. Dlatego nie dziwię Ci się, że w taki sposób odbierasz i oceniasz wszystko, co Cię w ostatnim czasie spotkało. Ks. Hioba pokazuje jednak, że jest coś więcej poza wysokością, szerokością i głębokością i że na tę samą sprawę można spojrzeć z innej, szerszej perspektywy. Śmierć jest nieuchronna. Można ja jednak przyjąć na różne sposoby. Gdy zmarł tragicznie mój jeden brat, byłem całkowicie na to nieprzygotowany. Podobnie jak ty, w krótkim czasie osiwiałem z powodu ciężaru, jaki mnie przygniótł. Po kilku latach zmarł kolejny mój brat. Również tragicznie. Wtedy jednak znałem już Boga i śmierć brata przeżyłem z wielkim spokojem. Dwa zdarzenia i dwie perspektywy spojrzenia na nie, skutkujące różnymi stanami emocjonalnymi. Bądź zawsze dobrej myśli. Tego Ci życzę.
Poniedziałek, 13 kwiecień 2020, 15:03
Grzegorz napisał(a):Michalsiek, widzimy jedynie rzeczywistość, która jest przed naszymi oczyma. Na jej podstawie wszystko osądzamy. Dlatego nie dziwię Ci się, że w taki sposób odbierasz i oceniasz wszystko, co Cię w ostatnim czasie spotkało. Ks. Hioba pokazuje jednak, że jest coś więcej poza wysokością, szerokością i głębokością i że na tę samą sprawę można spojrzeć z innej, szerszej perspektywy. Śmierć jest nieuchronna. Można ja jednak przyjąć na różne sposoby. Gdy zmarł tragicznie mój jeden brat, byłem całkowicie na to nieprzygotowany. Podobnie jak ty, w krótkim czasie osiwiałem z powodu ciężaru, jaki mnie przygniótł. Po kilku latach zmarł kolejny mój brat. Również tragicznie. Wtedy jednak znałem już Boga i śmierć brata przeżyłem z wielkim spokojem. Dwa zdarzenia i dwie perspektywy spojrzenia na nie, skutkujące różnymi stanami emocjonalnymi. Bądź zawsze dobrej myśli. Tego Ci życzę. Szanuję Twoją postawę i sposób postrzegania tego co nas spotyka i doświadcza. Żeby doprecyzować, ja nie oskarżam nikogo ani niczego (w sensie bóstwa) za taki stan rzeczy. Przyjmuje to, jestem mianowicie wpieniony tylko na ten stan rzeczy i trochę tym zmęczony. Ale powtarzam sobie że inni mają gorzej. Dziękuję i wzajemnie wszystkiego co najlepsze życzę Tobie. S7
Poniedziałek, 13 kwiecień 2020, 17:01
Grzegorz: film wcale mnie nie znużył, wręcz przeciwnie. Dobrze nagrane (obraz, dźwięk), sam pastor komunikatywny, obyty w przemówieniach co słychać wyraźnie. Przypomina mi postać pastora ze świetnego filmu z Netflixa "Mesjasz". Polecam.
Nie mogę się zgodzić, z tym co usłyszałem, że Bóg doświadcza cierpienia np. podczas zesłania potopu na swoje dzieci. Może i mógłby jakby CHCIAŁ (w końcu on jest Panem wszystkiego), ale to zbyt daleko idące personifikacja. To tak, jakby usprawiedliwiać przestępcę, zamochowców, którzy robią coś dla idei (np. ci "radykalni" islamiści), sądzić, że oni również cierpią, ba - poświęcają swoje życie. Uważam, że Bóg mógłby przerwać tą całę "grę", swój projekt gdyby tylko chciał! Zresztą, nie przemawia do mnie również koncepcja szatana. Ale taka dyskusja daleko nie zajdzie, gdyż: - to Wy, wierzący, powinniście unieść cieżar dowodu i wykazać realne, logiczne _przesłanki_ (nawet nie mówię wprost: dowody), ale tak się nie dzieje w wielu debatach, dyskusjach. Wiesz, to tak jakbym napisał teraz, że poczułem obecność smoka nad moim garażem wczoraj, jak wyprowadzałem samochód. Nie jesteś w stanie temu zaprzeczyć, nie zarzucisz mi zaburzeń psychicznych bez badań, prawda? Jeśli nie możesz powiedzieć, że nie miało to miejsca, nie możesz tego udowodnić, to jak? Wczoraj faktycznie pojawił się smok? - w takich dykusjach - mam tu na mysli apologetów - stosuje się często chwyt typu "Jezus zamrtwychwstał, bo przecież ZMARTWYCHWSTAŁY kazał włożyć Tomaszowi rękę w swój bok!", czyli nie usiłuje się dowieść tegoż zmartwychwstania, o który toczy się spór, tylko zakłada się że ono miało po prostu miejsce! Mógłbym tu pisać o licznych dogmatach ("Niepokalane poczęcie" Maryi jest wymysłem katolickich teologów, a nie doktryną wypływającą z Biblii. Np. dogmat ten został ogłoszony dopiero w roku 1854 przez papieża Piusa IX), o odłamach chrześcijaństwa, o argumentowaniu wiary sensem życia przez tą wiarę, ale jak można być katolikiem, wierzącym wobec tego co mówi sam KK: Cytat:"Herezją nazywa się uporczywe, po przyjęciu chrztu, zaprzeczanie jakiejś prawdzie, w którą należy wierzyć wiarą boską i katolicką, albo uporczywe powątpiewanie o niej; apostazją - całkowite porzucenie wiary chrześcijańskiej, schizmą - odmowa uznania zwierzchnictwa Biskupa Rzymskiego lub utrzymywania wspólnoty z członkami Kościoła, uznającymi to zwierzchnictwo" [Kodeks kanoniczny kan. 751] Cytat:"Odstępca od wiary, heretyk lub schizmatyk podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa" [Kodeks kanoniczny, kan. 1364 §1] Tak, wiem - wątek jest o wierze, dlaczego wierzymy. Jednak tak jak pisałem człowiek, który poszukuje, myśli, analizuje - jestem pewien że powinien przejsć przez podobne dylematy, o które się otarłem, które rodzą pytania, wątpliwości. To mi się wszystko po prostu kupy nie trzyma. Na co dzień jesteśmy osobami wyczulonymi na manipulację, na kłamców/oszustów/chochsztaplerów, a w temacie bycia Barankiem po prostu idziemy w to ślepo, bez żadnej refleksji ? Oczywiście nie piszę o Tobie Grzegorzu, ale mam wrażenie że 90% katolików tak właśnie się zachowuje, w dużej mierze przez wychowanie, indoktrynację, tzw. TRADYCJĘ którą chcą podtrzymywać usilnie. Nie będę się powtarzać na temat facetów trzymających każdą religię, każdy odłam w ryzach, ale to też mnie skłania do refleksji. Tyle ode mnie w ten świąteczny czas
Bentley inaczej niż w motoryzacji, zaskakuje mnie pozytywnie nie tylko jakością, ale też ceną
Poniedziałek, 13 kwiecień 2020, 20:28
kamolskee napisał(a):Nie mogę się zgodzić, z tym co usłyszałem, że Bóg doświadcza cierpienia np. podczas zesłania potopu na swoje dzieci. Może i mógłby jakby CHCIAŁ (w końcu on jest Panem wszystkiego), ale to zbyt daleko idące personifikacja. To tak, jakby usprawiedliwiać przestępcę, zamochowców, którzy robią coś dla idei (np. ci "radykalni" islamiści), sądzić, że oni również cierpią, ba - poświęcają swoje życie. Uważam, że Bóg mógłby przerwać tą całę "grę", swój projekt gdyby tylko chciał!Ten przykład z terrorystami to IMO nijak się ma do Pana Boga. Wiedz, że po popełnieniu grzechu przez człowieka jedynym sposobem uratowania ludzkości była zastępcza śmierć Pana Jezusa. Innego sposobu nie było. Złamane prawo Boże żądało śmierci grzesznika. W całym wszechświecie był tylko jeden, który w zastępstwie człowieka mógł spełnić to żądanie. Ponieważ prawo Boże jest tak święte jak sam Bóg, jedynie ktoś równy Bogu mógł zapłacić cenę za grzech. Jedna z pisarek chrześcijańskich przedstawia to w następujący sposób: "pojednanie człowieka z Bogiem mogło zostać dokonane jedynie przez pośrednika równego Bogu, posiadającego własności nadające mu godność i uzdalniającego go do stawania w imieniu człowieka przed Nieskończonym Bogiem, jak również reprezentowania Boga wobec upadłego świata. Zastępca i Poręczyciel człowieka musiał posiadać ludzką naturę, łączność z ludzkością, którą miał reprezentować, a jako Boży ambasador musiał uczestniczyć w boskiej naturze, mając łączność z Nieskończonym, aby objawić Boga światu i być pośrednikiem między Bogiem i człowiekiem." We wszechświecie jest tylko jedna osoba mająca zarówno naturę boską, jak i ludzką - Jezus Chrystus. Dlaczego Jego śmierć była konieczna? Aby dać odpowiedź na to pytanie, musimy sobie najpierw uzmysłowić naturę i następstwa grzechu. Wg PŚ "grzech jest przestępstwem zakonu" (czyli Prawa Bożego). (1 J. 3,4) i rozmyślnym buntem przeciwko Bogu. Prawo Boga jest natomiast odbiciem Jego charakteru. Przestąpienie Prawa Bożego potępia każdego człowieka w tym świecie, domagając się kary śmierci dla każdego, ponieważ „wszyscy zgrzeszyli” a „Zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz. 6,23). Ten problem można było rozwiązać tylko przez jeden z trzech możliwych do przyjęcia sposobów: 1. Bóg mógł skazać człowieka za grzech na wieczne potępienie (śmierć wieczną). 2. Mógł znieść lub zmienić swoje święte, domagające się sprawiedliwości Prawo. 3. Mógł wprowadzić na świat bezgrzeszną istotę, która przyjęłaby na siebie odpowiedzialność za grzechy ludzi i dobrowolnie umarłaby zamiast człowieka. Bóg jest miłością i dlatego nie stracił człowieka bez dania mu szansy. Nie mógł także zmienić lub unieważnić swojego świętego Prawa, gdyż w ten sposób zaprzeczyłby swojej boskości. Okazałoby się wtedy, że nie jest wszechwiedzący i sprawiedliwy, gdyż zwyczajnie nie można było zadośćuczynić wymaganiom tego Prawa, czyli wypełnić jego warunków. Pozostała więc trzecia możliwość. Za czasów Noego niemalże cały świat pogrążony jest w grzechu. Wg planu Bożego z linii Noego ma w przyszłości wywodzić się Zbawiciel. Zło jest jednak tak wielkie, że zagraża rodzinie Noego i przeszkodzi w realizacji planu zbawienia. Ludzkość na zawsze pozostałaby bez ratunku. Co może w tej sytuacji zrobić Bóg? I sprawiedliwi i niesprawiedliwi są Jego dziećmi i kocha wszystkich. Jeżeli jednak pozostawi świat bez interwencji, to dopuści do śmierci rodziny Noego, a tym samym wiecznej śmierci całej ludzkości. Bezbożni jednak nie chcą się zmienić. Z bólem serca unicestwia ich, bo nie pozostawili Mu oni wyboru. Gdyby tego nie zrobił, potomkowie Noego by nie przetrwali, Jezus nie mógłby się narodzić i żaden człowiek nie mógłby liczyć na zbawienie. Nie wiem kamolskee czy masz dzieci. Ja mam. Dla mnie, jak dla każdego normalnego rodzica, najgorszym doświadczeniem byłaby śmierć dziecka. A teraz w tym kontekście spójrz na Boga. Czy mógł człowiekowi okazać większą miłość niż tę, że poświęcił Swego Syna, oddał Go śmierć, abyśmy my mogli żyć? Może być większa ofiara i lepszy dowód miłości Boga do ludzi?
Poniedziałek, 13 kwiecień 2020, 22:15
Grzegorz napisał(a):Wiedz, że po popełnieniu grzechu przez człowieka jedynym sposobem uratowania ludzkości była zastępcza śmierć Pana Jezusa. Innego sposobu nie było. Złamane prawo Boże żądało śmierci grzesznika. W całym wszechświecie był tylko jeden, który w zastępstwie człowieka mógł spełnić to żądanie. Ponieważ prawo Boże jest tak święte jak sam Bóg, jedynie ktoś równy Bogu mógł zapłacić cenę za grzech. Jedna z pisarek chrześcijańskich przedstawia to w następujący sposób: "pojednanie człowieka z Bogiem mogło zostać dokonane jedynie przez pośrednika równego Bogu, posiadającego własności nadające mu godność i uzdalniającego go do stawania w imieniu człowieka przed Nieskończonym Bogiem, jak również reprezentowania Boga wobec upadłego świata. Zastępca i Poręczyciel człowieka musiał posiadać ludzką naturę, łączność z ludzkością, którą miał reprezentować, a jako Boży ambasador musiał uczestniczyć w boskiej naturze, mając łączność z Nieskończonym, aby objawić Boga światu i być pośrednikiem między Bogiem i człowiekiem." We wszechświecie jest tylko jedna osoba mająca zarówno naturę boską, jak i ludzką - Jezus Chrystus. Dlaczego Jego śmierć była konieczna? Aby dać odpowiedź na to pytanie, musimy sobie najpierw uzmysłowić naturę i następstwa grzechu. Wg PŚ "grzech jest przestępstwem zakonu" (czyli Prawa Bożego). (1 J. 3,4) i rozmyślnym buntem przeciwko Bogu. Prawo Boga jest natomiast odbiciem Jego charakteru. Przestąpienie Prawa Bożego potępia każdego człowieka w tym świecie, domagając się kary śmierci dla każdego, ponieważ „wszyscy zgrzeszyli” a „Zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz. 6,23).Czyli od początku wymyślił kiepskie prawo.
Artur
Poniedziałek, 13 kwiecień 2020, 23:01
Nic podobnego, Jezus żyjąc bezgrzesznym życiem udowodnił, że przestrzeganie tego prawa jest możliwe. Samo zaś prawo jest jak Bóg: święte, sprawiedliwe i doskonałe. Niedoskonały jest w tym wszystkim człowiek, który się zbuntował przeciwko Bogu i popadł w grzech.
Czy widzisz coś złego w przykazaniach: nie cudzołóż, nie kradnij, nie mów fałszywego świadectwa, nie pożądaj itd.?
Poniedziałek, 13 kwiecień 2020, 23:46
Jako wszechmocny i wszechwiedzący, od początku wiedział, jak się to wszytko potoczy, a jednak stworzył takie prawo, że sam sobie musiał złożyć w ofierze swojego syna, który był zresztą jego częścią, żeby zadośćuczynić wymyślonyym przez siebie prawom.
Gratuluję zarliwosci i oczytania,Grzegorzu, ale absolutnie nie kupuję tej argumentacji. Kto chce, niech wierzy. Kto nie chce, niech nie wierzy, bądź szuka własnych dróg i tyle w temacie
Artur
Wtorek, 14 kwiecień 2020, 10:51
Nittaku, po pierwsze, nigdzie w Biblii nie ma mowy o jabłku. To narracja katolicka, przyjęta błędnie przez ogół. Biblia opisuje, że pierwsi rodzice zjedli owoc z zakazanego drzewa - drzewa poznania dobra i zła. To jednak tylko uwaga techniczna.
Kolejna rzecz, to to, że swoim wpisem usiłujesz wypaczyć istotę grzechu, zminimalizować jego wagę, potworność jego natury, wręcz zbagatelizować i sprowadzić go do poziomu mało istotnego incydentu. Wg Ciebie, w zasadzie nic się nie stało. Co tam kawałek owocu. Jest ktoś, kto chce, abyśmy w ten sposób myśleli o naszych grzechach i grzech Adama i Ewy. Jednak problem grzechu jest o wiele bardziej złożony. Prarodzice po prostu zbuntowali się przeciwko Bogu i jego zasadom, którymi rządził się cały wszechświat. Dołączyli tym samym do buntu szatana. Adam poprzez swoje zachowanie, stanął po jego stronie i oddał szatanowi panowanie nad Ziemią. Sprawił, że ludzkość stała się jego niewolnikami. Zamiast miłości Adam i Ewa wybrali egoizm. Każde bowiem wystąpienie przeciwko Bogu ma początek w naszym egoizmie. Czy wiesz dlaczego Adam z Ewą do pewnego momentu mogli cieszyć się życiem? Dlatego, że mieli bezpośredni dostęp do źródła życia, którym jest Bóg. To dzięki Niemu mogli cieszyć się perspektywą życia wiecznego. Bóg wcześniej ostrzegał ich jakie będą skutki i konsekwencje jeżeli zgrzeszą. Wiedzieli, że grzech spowoduje barierę pomiędzy świętym Bogiem a nimi, gdyż Bóg nie może przebywać w środowisku grzechu. Wiedzieli, że w ten sposób odetną sami siebie od źródła życia. Wynikiem tego będzie ich śmierć. Sami więc skazali się na nią. To nie kara Boża, ale konsekwencja podjętego wyboru. Sami później mieli okazję przekonać się o prawdomówności Boga i zaobserwować zmiany jakie następowały na świecie w wyniku ich grzechu. Cały świat uległ bezpowrotnym zmianom. Rośliny zaczęły więdnąć i obumierać. Mieli też okazje pierwszy raz zobaczyć w swoim życiu śmierć. Początkowo usiłowali okryć swą nagość liśćmi figowymi. Na nic się jednak zdały ich wysiłki. To pokazuje, że człowiek nie jest w stanie sam się uporać z grzechem i jego skutkami. Dlatego zaraz po grzechu ginie niewinny baranek a jego skórą zostają okryci Adam i Ewa. Pan Bóg przekazał w ten sposób w uproszczeniu nie tylko plan zbawienia, czyli to, że, aby odkupić ich z niewoli, w którą popadli poprzez grzech i pojednać na nowo z Bogiem, w przyszłości zginie niewinny Baranek - Zbawiciel, ale też wagę czynu, który popełnili. To, że zadośćuczynienie grzechowi wymaga przelania krwi. Czy dzisiaj nie widać na świecie jakie skutki spowodował grzech? Czy w dalszym ciągu można go bagatelizować? Mówić, że w zasadzie to nic wielkiego się nie stało? KK w swoim nauczaniu kategoryzuje grzech na lekki, średni i ciężki, ale w Biblii nie znajdziemy takiego podziału. Czytamy tam, że zapłatą za grzech (każdy) jest śmierć (Rz. 6,23). Każdy grzech bowiem jest sprzeciwieniem się woli Boga i buntem przeciwko Niemu ,niosącym oddzielenie od źródła życia, a tym samym śmierć. Ciekawą rzeczą jest, że Biblia rozróżnia dwa rodzaje śmierci. Jedna to ta, którą widzimy wokół nas. Podobnie jak choroby, jest ona niewątpliwie konsekwencją grzechu. W Piśmie Świętym jest ona jednak nazwana snem (Mt 9,24, Mk 5,39, J 11,11-14) po którym nastąpi zmartwychwstanie. Jednych do zbawienia i życia wiecznego, innych do potępienia i wiecznej śmierci. Ta śmierć wieczna, nazwana jest drugą śmiercią (Ap. 20,6.14 i Ap. 21,8) i jest to całkowite, nieodwracalne oddzielenie od Boga. Taką śmiercią na krzyżu umierał Jezus. Stąd Jego stwierdzenie będące cytatem Ps. 22 "Boże mój czemuś mnie opuścił?". Zazwyczaj skupiamy się na cierpieniu fizycznym Pana Jezusa. To co jednak najbardziej Go dotknęło, to nasze grzechy, które jako bezgrzeszny wziął na siebie i doświadczył bólu oddzielenia od Boga. Skutkiem każdego grzechu jest to, że powinniśmy umrzeć śmiercią wieczną. Jednak dzięki zastępczej ofierze Chrystusa, przyjętej przez wiarę, możemy cieszyć się perspektywą życia wiecznego z Bogiem. Nie będę rozwijał dlaczego jest to jedyny sposób, bo pisałem o tym w poprzednim poście. Artplum napisał(a):Jako wszechmocny i wszechwiedzący, od początku wiedział, jak się to wszytko potoczy, a jednak stworzył takie prawo, że sam sobie musiał złożyć w ofierze swojego syna, który był zresztą jego częścią, żeby zadośćuczynić wymyślonyym przez siebie prawom.Tak, wiedział jak będzie przebiegała historia ludzkości. Stworzył takie prawo, które jest doskonałe. Sam zresztą świadomie lub nie, przynajmniej w części, jesteś posłuszny temu prawu. Trudno również byłoby negować dobrodziejstwo tego prawa. Czy możesz napisać, że np. zakaz "nie kradnij" jest czymś złym? A może nakaz szanowania rodziców jest niedobry, albo zakaz cudzołożenia? Chyba nikt trzeźwo myslący i znający konsekwencje sprzeciwiania się tym zasadom, nie napisze, że są złe. W tym wszystkim Bóg jednak pozostawił ludziom wolną wolę, czy chcą dobrowolnie postępować z tymi zasadami. Bo nie chce robotów, ale istot, które nie ze strachu, lecz z miłości do Niego, z własnej woli i ufając w to, że chce dla człowieka wszystkiego co najlepsze, będą posłuszne jego prawu. Co do faktu, dlaczego Chrystus musiał umrzeć, już pisałem.
Wtorek, 14 kwiecień 2020, 13:32
Grzegorz napisał(a):Artplum napisał(a):Jako wszechmocny i wszechwiedzący, od początku wiedział, jak się to wszytko potoczy, a jednak stworzył takie prawo, że sam sobie musiał złożyć w ofierze swojego syna, który był zresztą jego częścią, żeby zadośćuczynić wymyślonyym przez siebie prawom.Tak, wiedział jak będzie przebiegała historia ludzkości. Stworzył takie prawo, które jest doskonałe. Sam zresztą świadomie lub nie, przynajmniej w części, jesteś posłuszny temu prawu. Trudno również byłoby negować dobrodziejstwo tego prawa. Czy możesz napisać, że np. zakaz "nie kradnij" jest czymś złym? A może nakaz szanowania rodziców jest niedobry, albo zakaz cudzołożenia? Chyba nikt trzeźwo myslący i znający konsekwencje sprzeciwiania się tym zasadom, nie napisze, że są złe. W tym wszystkim Bóg jednak pozostawił ludziom wolną wolę, czy chcą dobrowolnie postępować z tymi zasadami. Bo nie chce robotów, ale istot, które nie ze strachu, lecz z miłości do Niego, z własnej woli i ufając w to, że chce dla człowieka wszystkiego co najlepsze, będą posłuszne jego prawu. Co do faktu, dlaczego Chrystus musiał umrzeć, już pisałem. Grzegorz, tak jak napisałem, szanuję Twoją żarliwość i oczytanie, ale dyskutować się z Tobą po prostu nie da. I nie chodzi tu o argumenty, bo tak naprawdę nie ma ani jednego dowodu na istnienie, bądź nieistnienie jakiegokolwiek Boga. Po prostu ja o krowie, Ty o rowie. Co ma kradzież, lub szanowanie rodziców do stworzenia przez wszechwiedzącego Boga, człowieka z pełną znajomością jego przyszłej historii i koniecznością złożenia samemu sobie ofiary? Dlatego Ty pozostań w przekonaniu, że wszystko w temacie wiesz, a ja dalej będę szukał. PS.Natomiast, czy cudzołóstwo jest złe? Jeśli dwoje wolnych i dorosłych ludzi chce robić ze sobą coś, co sprawia im przyjemność, a przy tym nikogo nie krzywdzą, to ja w tym niczego złego nie widzę.... A jeśli Ty widzisz, to nie cudzołóż.
Artur
Wtorek, 14 kwiecień 2020, 13:58
Artplum, napisałeś, że Bóg "stworzył takie prawo, że sam sobie musiał złożyć w ofierze swojego syna, który był zresztą jego częścią, żeby zadośćuczynić wymyślonyym przez siebie prawom." Wynika z tego (i w ten sposób to zrozumiałem), że Jego prawo jest niedoskonałe i niemożliwe do realizacji. Człowiek nie był w stanie go zachować, w związku z czym karę poniósł Syn Boży. Wobec takiego zarzutu, odniosłem się do niego. I nie było to na zasadzie "ja o chlebie…" Napisałem, że jest wprost przeciwnie. Możliwa jest jego realizacja, co udowodnił Jezus, oraz, że jest ono doskonałe. Podałem niektóre jego zapisy i zadałem pytanie czy są czymś, co możemy ocenić negatywnie. Teraz jednak nie mam pewności czy dobrze Cię zrozumiałem. Jeżeli nie, to sorki.
Nie wiem skąd przyszło Ci do głowy, że mam przekonanie, że w tym temacie wiem wszystko. Po prostu staram się dzielić tym, z czym wcześniej sam się zapoznałem. Pod osąd i ocenę każdego poddaję swoje wnioski. Możesz się z nimi zgodzić lub nie. Mam nadzieję, że moje wnioski nie wybrzmiewają w sposób arbitralny. Daleki jestem bowiem od twierdzenia, że się w jakimś miejscu nie mylę. Artplum napisał(a):PS.Natomiast, czy cudzołóstwo jest złe? Jeśli dwoje wolnych i dorosłych ludzi chce robić ze sobą coś, co sprawia im przyjemność, a przy tym nikogo nie krzywdzą, to ja w tym niczego złego nie widzę.... A jeśli Ty widzisz, to nie cudzołóż.Kluczowe jest stwierdzenie, że taki akt nikogo nie krzywdzi. Może się tak pozornie wydawać. Najbardziej znana historia biblijna dotycząca cudzołóstwa (Dawid - Batszeba) pokazuje, że tak nie jest. Konsekwencje decyzji tych dwoje, spowodowały daleko idące konsekwencje nie tylko w ich życiu, ale szeregu innych osób. warto przeczytać kolejne rozdziały Biblii to opisujące.
Wtorek, 14 kwiecień 2020, 15:50
Właśnie miałem ochotę napisać coś podobnego jak Artplum, to tak samo jakby zapytać teraz katoliak: "Czy seks przedmałżeński jest zły?", "Czy bycie homoseksualistą jest złe"?
Wątek który założyłem ma w temacie "dlaczego wierzymy?" i ja ze swojej strony nie widzę sensu wdawania się w dyskusje dalej, niż ew. prośby o doprecyzowanie pewnych kwestii u osoby dzielącej się swoją opinią. W innym wypadku mogę być posądzony o wyśmiewanie, szydzenie, przemądrzalstwo, co już mi wytykano nie raz. Bo jak np. czytam ostatnie wypowiedzi Grzegorza, to nie wiem nawet jak się do tego odnieść -dla mnie to - bez obrazy - bajki. Bajki to nic złego, mam nadzieję że nie obraziłem. Czyli reasumując, albo się wierzy albo nie, ciekawił mnie po prostu powód, czy osoba wierząca analizuje to co się wokół niej dzieje. Zadałem kilka pytań, moich wątpliwości ale do teraz nie otrzymałem odpowiedzi. Nie bardzo interesują mnie też odpowiedzi na zasadzie "wszystko masz w Biblii". Tak zwykle kończyły się też moje rozmowy ze św. Jehowy, odsyłali mnie nawet do "Strażnicy" Co sądzę o Biblii, Koranie i innych księgach niby "świętych" już zdążyłem napisać nie raz, nie dwa. Wyczuwam, że 90% osób tutaj piszących o swojej gorliwej wierze jednocześnie nie wyobraża sobie samej wiary, wyzbytej z przynależności do społeczności opartej o hierarchię (specjalnie podkreślam hierarchiczność, instytucyjność, bo przecież nie zakładam, że nie powinniśmy być bytami społecznymi). Nie wiem z czego to wynika, tzn. domyślam się i to ew. chciałem tu usłyszeć w wypowiedziach, ale nie każdy przyzna się do tego, że oddaje swoje życie "organizacji", bo na tym polega przynależność, członkostwo. Zawsze ciekawiło mnie też ilu księży faktycznie wierzy w to co głosi, czy to po prostu ich sposób na życie. ps. a z tą karą dla syna bożego - wiesz Grzegorzu, ilu było w tamtych czasach ukżyżowanych, kamienowanych? :roll: Jezus doskonale wiedział (zakładając że to wszystko prawda a nie jego urojenia), na co się pisze i "za co umiera" (za chwile powstając z umarłych i unosząc się ku niebu).
Bentley inaczej niż w motoryzacji, zaskakuje mnie pozytywnie nie tylko jakością, ale też ceną
Wtorek, 14 kwiecień 2020, 16:41
Masz racje kamolskee. Za bardzo odszedłem od tematu.
Co do oceny moich wypowiedzi jako bajki, przytoczę fragment Biblii " Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą." (1 Kor. 1,18). Każdy ma prawo do własnych wniosków i niech tak pozostanie. Nie dziw się natomiast, że ktoś udzielając Ci odpowiedzi, odwołuje się do Biblii. Jedną z zasad protestantyzmu jest "sola scriptura". Na resztę pytań, nie jestem w stanie Ci odpowiedzieć. System hierarchiczny, z tego co jest mi wiadome, obowiązuje w KRK. Może ktoś z tego kościoła Ci odpowie. Podobnie jeżeli chodzi o wiarę księży w to, co głoszą. Są na forum, może się zdecydują na odpowiedź. Osobiście uważam, że wśród nich są naprawdę porządni, oddani Bogu ludzie. Nie wszyscy oczywiście, ale jest to problem wszystkich społeczności. W każdej znajdują się uczciwi i nieuczciwi, dobrzy i źli itd. Odnośnie ps., to w dalszym ciągu nie masz właściwego zrozumienia czym była śmierć Chrystusa, jeżeli porównujesz ją do śmierci innych ukrzyżowanych osób. Jezusa de facto nie zabili Rzymianie, ale zabiły Go nasze grzechy.
Wtorek, 14 kwiecień 2020, 16:55
Grzegorz: dziwne, że wcześniejsze pokolenia ludzi, przed osobą o imieniu Jezus, mogły doświadczyć tego boga (oczywiście wg Biblii). Dzisiaj nie widzę nigdzie jego ingerencji, nie mówi się o cudach XXI wieku, anomaliach które zmusiłyby do "kontynuowania pisma świętego" (wiem, brzmi niedorzecznie). Może faktycznie ten bóg śpi, jak brzmi tytuł filmiku, który zamieściłem nie tak dawno? (https://www.youtube.com/watch?v=riU8EPH2p9o). Jezus, syn boga musiał umrzeć, w dodatku za nasze grzechy? No proszę, jaka ckliwa historia, "moja wina moja wina, moja bardzo wielka wina", ileż mam "do oddania" jezusowi, bogowi i wszystkim świętym za to dobro, które mi uczyniono? Czuję się zobowiązany do "odpracowania" tegoż poświęcenia, to taki dług wobec ofiarodawcy. Dobra, nie będę w to szedł dalej, bo zostanie odebrane jako szydzenie, naśmiewanie się. Ale jak mam odnosić się do rzeczy dla mnie irracjonalnych, jak nie wprost?
Nie zauważyłeś, że każdą społecznością religijną rządzą faceci? https://www.polityka.pl/niezbednik/foto ... obiet.read a tutaj coś bardzo ciekawgo Inwazja "new age" na chrześcijaństwo, no właśnie! http://mateusz.pl/ksiazki/js-npp/js-npp_21.htm Z tego wszystkiego co tu wyczytałem, nadal jestem orędownikiem racjonalnych przekonań! Ja wiem, że każdy przedstawiciel każdej religii ma mnóstwo "swoich argumentów", cytatów ze świętych ksiąg itd. na - w jego mniemaniu - obronę swojej postawy życiowej, szanuję, ale nie trafiają one do mnie. https://www.youtube.com/watch?v=tGLdy2A5ajg ...na podobnej zasadzie, jak argumenty zwolenników pokazowych garnków, pościeli, a nawet tak dzisiaj popularnych coachów, których działalność można streścić do słów "uwierz w siebie a przeniesiesz góry!" Upraszczam, ale to tak mniej więcej.
Bentley inaczej niż w motoryzacji, zaskakuje mnie pozytywnie nie tylko jakością, ale też ceną
|
|