Czwartek, 5 styczeń 2012, 14:06
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Poniedziałek, 17 styczeń 2022, 19:20 przez pblonski. Edytowano łącznie: 1)
Już sama nazwa intryguje; jest wdzięczna i - w sposób oczywisty - dźwięczna. Jest w niej zaklęta także rytmiczność. Spróbujcie sylabizować; ba-tu-ca-da, ba-tu-ca-da, ba-tu-ca-da. Fajnie, nieprawdaż ( ha,ha,ha ) ? Tym bardziej, że nie ma tutaj przypadku, bowiem batucada to nic innego, jak rodzaj rytmu wykorzystywanego w sambie. I tu siłą rzeczy pojawia się kolejne skojarzenie; Brazylia. A jak Brazylia, to kapitalna, słoneczna aura i bujna przyroda. Na tym jednak nie koniec konceptu. Otóż Batucada otwiera się akordem imitującym bardzo popularny brazylijski drink, o nazwie Caipirinha. Szczerze mówiąc nigdy się z tym napitkiem nie zetknąłem i co za tym idzie, nie miałem okazji skosztować. Podobno jednak osiągnięty efekt jest niezwykle zbliżony do pierwowzoru, który zawiera limonkę, brazylijską wódkę z trzciny cukrowej i liście mięty. Otwarcie Batucady jest niepodobne do niczego co znam ze świata perfum, bowiem bezpośrednio po aplikacji pojawia się niezwykle ekspansywny i żywy akord... musującej oranżady w proszku. Cytrusy w otwarciu są kwaśne, nieprzystępne i aż iskrzące nieokiełznaną energią. W ogóle do Batucady bardzo pasuje słowo " energia ", tak niesamowicie buzujący jest to zapach. O klasie tej kompozycji świadczy także fakt, że nie jest jednowymiarowa, a przechodzi ciągłą ewolucję w funkcji czasu. Wraz z jego upływem pojawiają się nuty białych kwiatów ( ylang-ylang i taitańska gardenia tiare ), które swoją kojącą miękkością, ciekawie kontrastują z bezkompromisowym, cytrusowym chłodem pierwszych akordów. Przez to faktura Batucady zyskuje głębi, czyniąc z tego zapachu coś znacznie więcej, niż setki pachnideł na letnią porę roku. Batucada jest przy tym wszystkim słodka, jednak w sposób " organiczny ", a tym samym daleki od banału. Trwałość oscyluje wokół 10 godzin, co jest wynikiem więcej niż dobrym. Batucada to w mojej ocenie, jedna z najwspanialszych niszowych premier A.D 2011. Karine Vinchon-Spehn po raz kolejny stanęła na wysokości zadania, tworząc dla L'Artisana perfumy, które perfekcyjnie wyczerpują koncept wywiedziony z nazwy. Wielkie brawa !
Moja ocena; bardzo mocna "5".
---
Recenzja pod poniższym adresem, na 24 stronie;
https://issuu.com/dayandnight/docs/luty2012
Moja ocena; bardzo mocna "5".
---
Recenzja pod poniższym adresem, na 24 stronie;
https://issuu.com/dayandnight/docs/luty2012