Wtorek, 17 styczeń 2017, 21:37
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Czwartek, 5 maj 2022, 18:14 przez Caruso. Edytowano łącznie: 1)
Alizarin to nowe, wydane w 2016 roku, perfumy Pehnaligon's.
Fragra błędnie skatalogowała je jako skórzane i damskie. Wg strony Penhaligon's (i w moim odczuciu) to oudowy unisex.
n.g.: narcyz i mandarynka;
n.s.: tuberoza, irys i mimoza;
n.b.: skóra, kadzidło, wetyweria i agar (oud).
Perfumy zainspirowane rzekomo alizaryną - czerwonym barwnikiem znanym już w starożytności i z powodzeniem stosowanym przez Egipcjan.
Alizarin otwiera się zapachem soczystej, świeżej i naturalnie pachnącej mandarynki, do której po chwili dołącza... no właśnie. Tu mam problem. Wg nut najprawdopodobniej duże ilości narcyza i mimozy. Wg mnie świeżo posiekana natka pietruszki. Alizarin pachnie w tym momencie intensywnie zielono, cytrusowo i lekko warzywnie. Dokładnie tak jakby tę natkę skąpać w świeżo wyciśniętym soku z cytrusów. Być może brzmi jak dziwne połączenie, ale zapewniam, że robi spore wrażenie i jest przynajmniej dla mnie czymś nowym, czymś czego wcześniej nie miałem okazji poznać. Z czasem ta zielono-cytrusowa kompozycja ustępuje miejsca lekko kwaśnemu oudowi (trochę w stylu charakterystycznym dla Mancery, ale nie aż tak nieprzyjemnie kwaśnym i aptecznym) z wetiwerowym tłem. Skóra i kadzidło, wbrew opiniom użytkowników angielskiej fragry (nie pierwszy to raz zresztą), grają moim zdaniem marginalną rolę.
Trwałość 8-10h, projekcja na etapie "warzywnym" duża, później już raczej dyskretna, ale zauważalna przez otoczenie.
Osobnego komentarza wymaga jeszcze cena - Alizarin to, obok linii "Portraits", najdroższe perfumy w ofercie Penhaligon's. Jednak 830zł to _zdecydowanie_ za wiele. Alizarinowi wystawiam 5tkę, bo bardzo przypadł mi do gustu, ale perfumeryjnie to nie jest bynajmniej ta sama półka co Amouage, powinien więc kosztować odpowiednio mniej.
Fragra błędnie skatalogowała je jako skórzane i damskie. Wg strony Penhaligon's (i w moim odczuciu) to oudowy unisex.
n.g.: narcyz i mandarynka;
n.s.: tuberoza, irys i mimoza;
n.b.: skóra, kadzidło, wetyweria i agar (oud).
Perfumy zainspirowane rzekomo alizaryną - czerwonym barwnikiem znanym już w starożytności i z powodzeniem stosowanym przez Egipcjan.
Alizarin otwiera się zapachem soczystej, świeżej i naturalnie pachnącej mandarynki, do której po chwili dołącza... no właśnie. Tu mam problem. Wg nut najprawdopodobniej duże ilości narcyza i mimozy. Wg mnie świeżo posiekana natka pietruszki. Alizarin pachnie w tym momencie intensywnie zielono, cytrusowo i lekko warzywnie. Dokładnie tak jakby tę natkę skąpać w świeżo wyciśniętym soku z cytrusów. Być może brzmi jak dziwne połączenie, ale zapewniam, że robi spore wrażenie i jest przynajmniej dla mnie czymś nowym, czymś czego wcześniej nie miałem okazji poznać. Z czasem ta zielono-cytrusowa kompozycja ustępuje miejsca lekko kwaśnemu oudowi (trochę w stylu charakterystycznym dla Mancery, ale nie aż tak nieprzyjemnie kwaśnym i aptecznym) z wetiwerowym tłem. Skóra i kadzidło, wbrew opiniom użytkowników angielskiej fragry (nie pierwszy to raz zresztą), grają moim zdaniem marginalną rolę.
Trwałość 8-10h, projekcja na etapie "warzywnym" duża, później już raczej dyskretna, ale zauważalna przez otoczenie.
Osobnego komentarza wymaga jeszcze cena - Alizarin to, obok linii "Portraits", najdroższe perfumy w ofercie Penhaligon's. Jednak 830zł to _zdecydowanie_ za wiele. Alizarinowi wystawiam 5tkę, bo bardzo przypadł mi do gustu, ale perfumeryjnie to nie jest bynajmniej ta sama półka co Amouage, powinien więc kosztować odpowiednio mniej.