Środa, 24 marzec 2021, 13:39
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Czwartek, 25 marzec 2021, 09:39 przez Tournemire.)
Testuję od rana i tylko na ręce, nie będzie zatem wielkich sądów, ale co już mi świta w głowie napiszę.
Dużo czytałem o tej kompozycji, nawet u nas na Forum wątek całkiem solidny. Wiedziałem,
czego się spodziewać i przyznaję, że moje wyobrażenie mocno pokryło się z rzeczywistością.
Spojrzałem też na obie Fragry, i polskojęzyczna nieźle charakteryzuje ten zapach.
Ciekawe, jak wiele osób (w tym ja) umiejscawia Le Mat w średniowieczu
Mnóstwo historyjek, bajdurzenia o wiekach, o których nie możemy wiedzieć jak pachniały, tak postaci,
jak i szeroko pojęty świat.
Ale dobrze.. zapach na swój sposób jest epicki i wywołuje skojarzenia z dawnymi dziejami, czymś lub kimś tajemniczym i nieokiełznanym. Wszystko spowite mgłą, kurzem, patyną.. czymś nadającym magicznego wymiaru. Tu koncept serii talizmanów realizuje się namacalnie.
Wszystko, co napisaliście dotąd o nutach potwierdza się w moim nosie. Jest męska róża z paczulą ciekawie obudowana przyprawami i ziołami. Wizualnie - to właśnie wysychające na zakurzonym strychu drewnianej chaty bukiety kwiatów i ziół, w gorący wrześniowy dzień, gdzie skwar jeszcze letni, ale przyroda zwiastuje nadchodzącą jesień. Smugi światła wpadają przez szpary w belkach, jednak panuje tam cień, a w tych słonecznych słupach unoszą się drobinki kurzu z zaschniętego siana.
Trochę tych róż przewąchałem, ale ta kompozycja jest oryginalna, wyróżniająca się.
Stawiam ją obok Nobile 1942 - Rudis (ze względu na wytrawny akord róża-paczula-zioła, tu z dużym ładunkiem suszonych owoców) oraz Opus X. Może nie są to kompozycje podobne zapachowo, jednak dla mnie łączy je element „epickości”. Są to mocarne aromaty, ewokujące podobny klimat, gdybym miał odnieść je do postaci średniowiecznych połączyłbym tak:
Opus X -mroczna królowa, z tych femme fatale, gorąco bezlitosna na tronie i w alkowie.
Rudis - rycerz, zaprawiony w bojach, jednak ze względu na panujący chwilowo pokój zajmujący się podbojami damskich serc i nie tylko..
Le Mat - wiedźmin, wiedźma z chatą i jej magicznymi zasobami.
Wszystkie trzy róże łączy dla mnie jeden aspekt - krew. Każda zdołała ukłuć śmiałka po nią sięgającego i zatruć jego żywot swoją klątwą, wnikając w jego duszę, jak talizman z zaklętą weń mocą.
Jeszcze odniosę się do kostki rosołowej. Kiedy powąchałem zaschnięte na próbce „wyziewy” zajechały mi bezbłędnie maggi (nie magią). Aż pomyślałem, że sok w środku skisł, ale nie. Jest tam taki ładunek ziół i przypraw mogący dawać takie skojarzenia, jednak bez obaw, na skórze nie pachnie rosołem, ani ciut.
Nie oceniam na razie, ale minimum 5 będzie, aromat uznaję za udany, wielowymiarowy, z historią i obrazami, wyobraźnia aktywizuje się sama. Najfajniejszy był dla mnie początek zapachu, lawina żywych nut, później wszystko „przesycha” i obumiera, dołącza pewna nostalgia, powaga i szarosmutny przykurzony filtr.
Edit: mija 26 godzin od ćwierć-psika na nadgarstek...i ciagle wyraźnie pachnie, nie tylko skóra, bo nawet pojedyncze smugi docierają co rusz do mojego nosa. Po dwóch prysznicach, ubrania zmienione.. rekordzista długich dystansów.
Dużo czytałem o tej kompozycji, nawet u nas na Forum wątek całkiem solidny. Wiedziałem,
czego się spodziewać i przyznaję, że moje wyobrażenie mocno pokryło się z rzeczywistością.
Spojrzałem też na obie Fragry, i polskojęzyczna nieźle charakteryzuje ten zapach.
Ciekawe, jak wiele osób (w tym ja) umiejscawia Le Mat w średniowieczu
Mnóstwo historyjek, bajdurzenia o wiekach, o których nie możemy wiedzieć jak pachniały, tak postaci,
jak i szeroko pojęty świat.
Ale dobrze.. zapach na swój sposób jest epicki i wywołuje skojarzenia z dawnymi dziejami, czymś lub kimś tajemniczym i nieokiełznanym. Wszystko spowite mgłą, kurzem, patyną.. czymś nadającym magicznego wymiaru. Tu koncept serii talizmanów realizuje się namacalnie.
Wszystko, co napisaliście dotąd o nutach potwierdza się w moim nosie. Jest męska róża z paczulą ciekawie obudowana przyprawami i ziołami. Wizualnie - to właśnie wysychające na zakurzonym strychu drewnianej chaty bukiety kwiatów i ziół, w gorący wrześniowy dzień, gdzie skwar jeszcze letni, ale przyroda zwiastuje nadchodzącą jesień. Smugi światła wpadają przez szpary w belkach, jednak panuje tam cień, a w tych słonecznych słupach unoszą się drobinki kurzu z zaschniętego siana.
Trochę tych róż przewąchałem, ale ta kompozycja jest oryginalna, wyróżniająca się.
Stawiam ją obok Nobile 1942 - Rudis (ze względu na wytrawny akord róża-paczula-zioła, tu z dużym ładunkiem suszonych owoców) oraz Opus X. Może nie są to kompozycje podobne zapachowo, jednak dla mnie łączy je element „epickości”. Są to mocarne aromaty, ewokujące podobny klimat, gdybym miał odnieść je do postaci średniowiecznych połączyłbym tak:
Opus X -mroczna królowa, z tych femme fatale, gorąco bezlitosna na tronie i w alkowie.
Rudis - rycerz, zaprawiony w bojach, jednak ze względu na panujący chwilowo pokój zajmujący się podbojami damskich serc i nie tylko..
Le Mat - wiedźmin, wiedźma z chatą i jej magicznymi zasobami.
Wszystkie trzy róże łączy dla mnie jeden aspekt - krew. Każda zdołała ukłuć śmiałka po nią sięgającego i zatruć jego żywot swoją klątwą, wnikając w jego duszę, jak talizman z zaklętą weń mocą.
Jeszcze odniosę się do kostki rosołowej. Kiedy powąchałem zaschnięte na próbce „wyziewy” zajechały mi bezbłędnie maggi (nie magią). Aż pomyślałem, że sok w środku skisł, ale nie. Jest tam taki ładunek ziół i przypraw mogący dawać takie skojarzenia, jednak bez obaw, na skórze nie pachnie rosołem, ani ciut.
Nie oceniam na razie, ale minimum 5 będzie, aromat uznaję za udany, wielowymiarowy, z historią i obrazami, wyobraźnia aktywizuje się sama. Najfajniejszy był dla mnie początek zapachu, lawina żywych nut, później wszystko „przesycha” i obumiera, dołącza pewna nostalgia, powaga i szarosmutny przykurzony filtr.
Edit: mija 26 godzin od ćwierć-psika na nadgarstek...i ciagle wyraźnie pachnie, nie tylko skóra, bo nawet pojedyncze smugi docierają co rusz do mojego nosa. Po dwóch prysznicach, ubrania zmienione.. rekordzista długich dystansów.