Poniedziałek, 24 październik 2011, 13:21
Hmmm.... Lata temu, ten zapach przewrócił mi w głowie. Powstał nie tak dawno, bo w roku 1985.
Jest w nim (w skrócie) skóra, ambra, wanilia, drzewo sandałowe, kwiaty... Ale pieprzyć opis. Całość jest po prostu cudna. Tajemnicza, wręcz magiczna, elegancka i uwodzicielska.
Nie wyobrażałem sobie wieczorowego zapachu doskonalej oddającego kwintesencję eleganckiego, wieczorowego zapachu, niż Dali PH.
Po wszelkich Brutalach, Warsach i Old Spice'ach, Salvador był, jak czarne Ferrari w salonie Trabanta.
Do dziś mam 2 flakony. Jeden z czarnego, matowego szkła, drugi troszkę w kolorze khaki. Tak. Czuć że jest to zapach z innej epoki, ale w życiu się go nie pozbędę. Nadal jest piękny i w swojej kategorii bezkonkurencyjny. Santos Cartier'a, nie ma startu do Salvadora. Wypada przy nim, jak ubogi krewny z okolic Krapkowic. O mega trwałości nie ma nawet co rozprawiać, bo zapachy z tamtych lat obowiązkowo waliły całą dobę.
Dlaczego więc go nie używam? Bo mimo, że wypada znacznie młodziej od np. Santosa, jednak, jak na dzisiejsze czasy jest już troszkę zbyt barokowy. Ale przyznam, że czasem nie mogę się oprzeć i lekki psik na jeden nadgarstek przywołuje piękne wspomnienia.
Wprost marzę, o tym, żeby móc go użyć, jak kiedyś. Pewnie brak mi odwagi.
Nadal uważam SD za cudo perfumiarstwa i każdemu polecam choć spróbować. Żeby choć otrzeć się o genialność, choć już lekko passé.
Dla kolekcjonerów zapachów to zakup obowiązkowy. Zwłaszcza, że teraz można go dorwać za dużo mniejsze pieniądze, niż za moich czasów...