Środa, 21 wrzesień 2011, 07:43
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Poniedziałek, 4 styczeń 2021, 18:53 przez pblonski.)
niby tym pachnę dziś, ale... no wykrakałem sobie i tyle
może od początku;
Zwykła wersja Roadster niby nie jest zła, ale coś mi w niej nie pasuje do końca... i ubzdurałem sobie (taka jakaś projekcja matołkowata najwyraźniej), że jakby Roadster był bardziej świeżo-cytrusowaty, to pewnie byłby lepszy; więc wyszło mi na wersje Sport:
nuta głowy: cytryna, bergamotka, mandarynka
nuta serca: szałwia, rozmaryn, liście gorzkiej pomarańczy
nuta bazowa: paczula, drewno gwajakowe, piżmo.
Hmm... Niby na lato jakby taki siakiś jak w sumie trzeba...
Nie maiłem okazji jej przetestowac, bo w żadnej perfumerii, niedawno odwiedzonej, nie było tej nieszczęsnej odmiany Cartier'a; i co z tego, że poczytałem sobie to i owo na necie, gdzie przewazały opinie raczej mało sprzyjające modelowi Roadster Sport - pomyślałem sobie w radosnej ignorancji, że Cartier to Cartier i no po prostu nie może być tak źle jak piszą;
i niestety poruszyłem ten temat przy jakiejś okazji zadkich rozmów o perfumach z kilkoma osobami z mojej rodziny; niestety komus z nich moje domniemanie co do Cartier Roadster Sport zapadło w pamieć i niestety dostałem wczoraj flakonik - "zaległy" prezent na urodziny, które tam jakiś czas temu jak co roku się przybłąkały do mnie...
uzywałem wczoraj wieczorem, użyłem i dzis i mogę jedno powiedzieć:
s ł a b i z n a
trzy druzgocace porażki:
- niby przyjemny ten zapach, ale jest taki bez wyrazu, bez ambicji i pachnie po prostu jak.. byle co...
- juz max. po kwadransie, podczas którego faktycznie cytrusy dość wyraźnie czuć, dzieje się nagle tak, jakby ni stąd ni zowąd huknać młotkiem w slimaka: dopiero coś było, a po huknięciu niewiele wskazuje, ze cos w ogóle było; trzyma się tak blisko skóry, iż aby go poczuć cokolwiek, to trzeba nocha wprost zagłębić (i to na siłe) w swoją skórę - inaczej no way
- trwałość... góra po 2 (słownie: dwóch) godzinach ślad zostaje jeno - i to mglisty; niby mam słaba skórę, no ale bez przesady...
Piękna butla - zawartość do bani.
Nie wiem, co o tym sądzić. Wygląda mi na oryginał - żadnych niedoróbek, tak na butli, jak na elementach błyszczacych na szyjce, czy korku, wnętrze korka tez idealnie wykończone (często podróbke od razu mozna poznac po korku wewnątrz, bo są niedokładnie zrobione), atomizer działa idealnie - żadnego smarkania, zacinania, nierówności, oznaczenia na butli wygrawerowane, pudełko bez żadnych podejrzanych elementów, folia na pudełku bardzo dobrze naciągnięta i zgrzana, żadnych nierówności, żadnych sladów klejenia czy fałdek na tej folijce, kod kreskowy tez idealnie wygląda i według danych z internetu zgodny - no do niczego przyczepić się nie moge, wszystko wygląda na idealne, wszystko... tylko nie płyn w środku.
Konkluzja: miał być wystrzał armatni, a wyszedł strzał z kapiszona, i to po ponownym załadowaniu kapiszonowca, bo pierwszy kapiszon okazał się zamoczony.
Idzie na Allegro - szanownemu tu zgromadzonemu towarzystwu nie śmiałbym zaproponowac nabycia... tego czegoś
może od początku;
Zwykła wersja Roadster niby nie jest zła, ale coś mi w niej nie pasuje do końca... i ubzdurałem sobie (taka jakaś projekcja matołkowata najwyraźniej), że jakby Roadster był bardziej świeżo-cytrusowaty, to pewnie byłby lepszy; więc wyszło mi na wersje Sport:
nuta głowy: cytryna, bergamotka, mandarynka
nuta serca: szałwia, rozmaryn, liście gorzkiej pomarańczy
nuta bazowa: paczula, drewno gwajakowe, piżmo.
Hmm... Niby na lato jakby taki siakiś jak w sumie trzeba...
Nie maiłem okazji jej przetestowac, bo w żadnej perfumerii, niedawno odwiedzonej, nie było tej nieszczęsnej odmiany Cartier'a; i co z tego, że poczytałem sobie to i owo na necie, gdzie przewazały opinie raczej mało sprzyjające modelowi Roadster Sport - pomyślałem sobie w radosnej ignorancji, że Cartier to Cartier i no po prostu nie może być tak źle jak piszą;
i niestety poruszyłem ten temat przy jakiejś okazji zadkich rozmów o perfumach z kilkoma osobami z mojej rodziny; niestety komus z nich moje domniemanie co do Cartier Roadster Sport zapadło w pamieć i niestety dostałem wczoraj flakonik - "zaległy" prezent na urodziny, które tam jakiś czas temu jak co roku się przybłąkały do mnie...
uzywałem wczoraj wieczorem, użyłem i dzis i mogę jedno powiedzieć:
s ł a b i z n a
trzy druzgocace porażki:
- niby przyjemny ten zapach, ale jest taki bez wyrazu, bez ambicji i pachnie po prostu jak.. byle co...
- juz max. po kwadransie, podczas którego faktycznie cytrusy dość wyraźnie czuć, dzieje się nagle tak, jakby ni stąd ni zowąd huknać młotkiem w slimaka: dopiero coś było, a po huknięciu niewiele wskazuje, ze cos w ogóle było; trzyma się tak blisko skóry, iż aby go poczuć cokolwiek, to trzeba nocha wprost zagłębić (i to na siłe) w swoją skórę - inaczej no way
- trwałość... góra po 2 (słownie: dwóch) godzinach ślad zostaje jeno - i to mglisty; niby mam słaba skórę, no ale bez przesady...
Piękna butla - zawartość do bani.
Nie wiem, co o tym sądzić. Wygląda mi na oryginał - żadnych niedoróbek, tak na butli, jak na elementach błyszczacych na szyjce, czy korku, wnętrze korka tez idealnie wykończone (często podróbke od razu mozna poznac po korku wewnątrz, bo są niedokładnie zrobione), atomizer działa idealnie - żadnego smarkania, zacinania, nierówności, oznaczenia na butli wygrawerowane, pudełko bez żadnych podejrzanych elementów, folia na pudełku bardzo dobrze naciągnięta i zgrzana, żadnych nierówności, żadnych sladów klejenia czy fałdek na tej folijce, kod kreskowy tez idealnie wygląda i według danych z internetu zgodny - no do niczego przyczepić się nie moge, wszystko wygląda na idealne, wszystko... tylko nie płyn w środku.
Konkluzja: miał być wystrzał armatni, a wyszedł strzał z kapiszona, i to po ponownym załadowaniu kapiszonowca, bo pierwszy kapiszon okazał się zamoczony.
Idzie na Allegro - szanownemu tu zgromadzonemu towarzystwu nie śmiałbym zaproponowac nabycia... tego czegoś
--------------------------------------------------------------------
nic się nie zmieniło, wszystko jest jak było, niebo tak wysoko znów
nic się nie zmieniło, wszystko jest jak było, niebo tak wysoko znów