Piątek, 9 wrzesień 2011, 08:53
" Om " to najświętsza sylaba hinduizmu, za świętą uznawana jest też w buddyzmie tybetańskim. Jak więc pachnie perfuma mająca w nazwie tę sylabę ? Pełna nazwa pachnidła brzmi ; Om: inspire and ... smile. Czyli przekaz jest jednoznacznie pozytywny. Olfaktorycznie natomiast, jest przede wszystkim bardzo ciekawie. W Om główną rolę odgrywają goździki, takie twarde i baaardzo aromatyczne. W moim odczuciu interesującym kontrapunktem jest pikantna nuta papryczki pimento, wprowadzająca nieco kulinarny aspekt. Jest też i kadzidło, zupełnie jednak oderwane od konotacji sakralnych, a najbardziej tych chrześcijańskich. Przez to Om niemal zupełnie pozbawione jest patosu, który niekiedy wprowadza olibanum. Trudno mi się silić na porównania Om do innych zapachów, ale gdybym już musiał, to postawiłbym na Serge Noire ( ale bez popiołu ) w połączeniu z Gucci Pour Homme. Om intryguje i jest raczej głośnym pachnidłem. Na mojej skórze naprawdę trwałym, bo utrzymującym się do 12 - 13 godzin, z czego ok.8, mocno daje znać o sobie. I z każdym testem zyskuje w moim nosie. Niewykluczone, że taka jego natura, iż trzeba mu dać kilka szans. Warto !