Niedziela, 7 październik 2012, 12:28
Uploaded with ImageShack.us
Nie wiem w sumie, po co wklejam zdjęcia flakonów SSS; te nowe wszystkie wyglądają identycznie. Patrząc na nie od frontu, nie wiadomo nigdy jaki to zapach. Rozróżnić je można tylko po papierowych etykietach naklejonych od spodu. Rozwiązanie bardzo niszowe
Nuty: black hemlock absolute, fir absolute, Western red cedar, oakwood absolute, galbanum resin, jasmine sambac absolute, violet, olibanum, labdanum absolute, natural oakmoss absolute, aged Indian patchouli, New Caledonia sandalwood, orris, benzoin, earthy notes.
W pierwszej turze zamówienia dostałem próbkę m.in. Forest Walk, żeby w razie czego go pominąć przy zamawianiu drugiej części, gdyby się nie spodobał. Miło ze strony Laurie Erickson.
Forest Walk jest dla mnie najłatwiejszym z testowanych na razie zapachów Sonomy. Panie wszystkimi odcieniami cedru z dodatkiem kwiatów, nut sosnowych i czarnego hemlocka. Otwarcie jest łudząco podobne do późniejszych faz tuberozowego Cedre Lutensa. No po prostu część składników obu zapachów musi się pokrywać. A jeśli ktoś nie wierzy, że w Cedre jest cedr albo że sam cedr potrafi pachnieć jak tuberoza,to niech powącha Forest Walk.
Początkowy atak cedru, który przywodzi skojarzenia raczej z zakładem stolarskim niż lasem, szybko słabnie i do głosu zaczynają dochodzić żywiczne nuty sosny i czarnego hemlocka. Podobno black hemlock pachnie podobnie jak żywica sosnowa, ale taka występująca w naturze; z kolei olejek sosnowy jest podobno bardzo słodki, wręcz konfiturowy. Tu proporcje są bardzo dobrze jak na mój gust dobrane, nie poraża nas nic słodkiego, jak w Fille En Aiguilles, ale cały czas w tle czuć ostrawą żywiczną nutkę, która dodaje głębi dosyć mdłym, jeśli pozostawić je samym sobie, nutom cedrowym. Czuję też fiołka, odrobinę jaśminu, odrobinę paczuli, odrobinę kadzidła; wszystko ładnie zmieszane i tworzące jednorodny, ładny i bogaty akord. Forest Walk z czasem nie zmienia się jakoś drastycznie na skórze - ewolucja zapachu jest minimalna.
Zapach dość bogaty. Jak zwykle w przypadku Sonomy jest co testować i analizować. Z tego, co na razie poznałem (wąchałem wcześniej Winter Woods i Fireside Intense), FW jest najmniej dziwny, najmniej sprawia wrażenie, że został zmieszany w piwnicy szalonego perfumiarza, a raczej w sterylnym laboratorium jakiegoś uznanego domu perfumeryjnego.