Niedziela, 28 sierpień 2011, 22:03
kolejna wyśmienita próbka niszowca i kolejne zszargane nerwy piratha....
tym razem padło na kultowy wyrób niezwykle awangardowego w środowisku Le Labo... ich wariację na temat paczuli.... nr 24....
pierwsze spotkanie z zapachem jest szokujące.... otwiera się ostrą wonią dymów używanych w wędzarniach.... jest to wręcz w pierwszym kontakcie woń zbyt skoncentrowana, nieznośna i nieprzyjemna w swej sile rażenia...
po chwili jednak w wędzarni ktoś uchyla okno i zapach spalenizny przybiera bardziej cywilizowanej, ugrzecznionej i bardzo przyjemnej woni... zaczyna pachnieć szlachetnymi gatunkami drewna liściastego i iglastego które zazwyczaj spala się podczas produkcji domowej roboty wyrobów masarskich....
nie jakaś tam chemia i sztuczne barwniki, tylko prawdziwe drewno, które spalając się powoli daje nam wspaniały długo pozostający we włosach i ubraniu aromat wędzonej szynki i innych wyrabianych tradycyjną drogą przysmaków...
nieco później ta dymna otulina zaczyna ewoluować przypominając nieco dym ogniska przy którym wczesną jesienną porą organizujemy ostatnie zapóźnione grille piekąc tegoroczne już ziemniaki w mundurkach...
z samego początku zapach dymu był silny i niezłomny, wręcz szczypał w nos i oczy, a chwilami pachniało to jak ognisko zalane gwałtownie wodą, gdzie ku nozdrzom doleciał zapach powietrza przesyconego parą z niedopalonych kawałków drewna i popiołu.... teraz dym stał się łagodną strużką okadzającą pomieszczenie jak z tlącego się kadzidełka, a wtórować mu coraz intensywniej zaczyna przepiękna orientalna paczula...
nie jest to paczula jaką znamy z bazy wielu pachnideł... ta paczula jest mięsista, gęsta i niezwykle intensywna. Jest super składnikiem tworzącym aranżację tego zapachu sama w sobie... nie potrzebując żadnego dopełnienia...
jej nużącą orientalną wiszącą w powietrzu słodycz doskonale rozbija i przeszywa zapach dymu...
to fenomenalne i niezwykle zaskakujące swą formą i minimalizmem całej kompozycji widowisko, to prawdziwa orgia dla nosa....
to teatr dwojga aktorów, którzy swą perfekcyjną grą, dozując umiejętnie napięcie manipulują wybornie niczego nieświadomym widzem, śledzącym odbywające się właśnie przedstawienie....
przedstawienie po mistrzowsku wyreżyserowane przez słodką paczulę i kwaśny dym....
proszę Państwa gromkie brawa dla kunsztu odtwórców głównych ról!
bisom zapewniam, że nie będzie końca, a przed naszą parą aktorów nie jedno tourne
zapach trafił na listę AMH...... zabijcie mnie
tym razem padło na kultowy wyrób niezwykle awangardowego w środowisku Le Labo... ich wariację na temat paczuli.... nr 24....
pierwsze spotkanie z zapachem jest szokujące.... otwiera się ostrą wonią dymów używanych w wędzarniach.... jest to wręcz w pierwszym kontakcie woń zbyt skoncentrowana, nieznośna i nieprzyjemna w swej sile rażenia...
po chwili jednak w wędzarni ktoś uchyla okno i zapach spalenizny przybiera bardziej cywilizowanej, ugrzecznionej i bardzo przyjemnej woni... zaczyna pachnieć szlachetnymi gatunkami drewna liściastego i iglastego które zazwyczaj spala się podczas produkcji domowej roboty wyrobów masarskich....
nie jakaś tam chemia i sztuczne barwniki, tylko prawdziwe drewno, które spalając się powoli daje nam wspaniały długo pozostający we włosach i ubraniu aromat wędzonej szynki i innych wyrabianych tradycyjną drogą przysmaków...
nieco później ta dymna otulina zaczyna ewoluować przypominając nieco dym ogniska przy którym wczesną jesienną porą organizujemy ostatnie zapóźnione grille piekąc tegoroczne już ziemniaki w mundurkach...
z samego początku zapach dymu był silny i niezłomny, wręcz szczypał w nos i oczy, a chwilami pachniało to jak ognisko zalane gwałtownie wodą, gdzie ku nozdrzom doleciał zapach powietrza przesyconego parą z niedopalonych kawałków drewna i popiołu.... teraz dym stał się łagodną strużką okadzającą pomieszczenie jak z tlącego się kadzidełka, a wtórować mu coraz intensywniej zaczyna przepiękna orientalna paczula...
nie jest to paczula jaką znamy z bazy wielu pachnideł... ta paczula jest mięsista, gęsta i niezwykle intensywna. Jest super składnikiem tworzącym aranżację tego zapachu sama w sobie... nie potrzebując żadnego dopełnienia...
jej nużącą orientalną wiszącą w powietrzu słodycz doskonale rozbija i przeszywa zapach dymu...
to fenomenalne i niezwykle zaskakujące swą formą i minimalizmem całej kompozycji widowisko, to prawdziwa orgia dla nosa....
to teatr dwojga aktorów, którzy swą perfekcyjną grą, dozując umiejętnie napięcie manipulują wybornie niczego nieświadomym widzem, śledzącym odbywające się właśnie przedstawienie....
przedstawienie po mistrzowsku wyreżyserowane przez słodką paczulę i kwaśny dym....
proszę Państwa gromkie brawa dla kunsztu odtwórców głównych ról!
bisom zapewniam, że nie będzie końca, a przed naszą parą aktorów nie jedno tourne
zapach trafił na listę AMH...... zabijcie mnie
hito wa mikake ni yoranu mono...
http://www.fragrantica.com/member/40210/
http://perfumomania.wordpress.com/
http://www.fragrantica.com/member/40210/
http://perfumomania.wordpress.com/