Środa, 18 grudzień 2019, 14:41
Cytując za Fragrantiką, 18.21 Man Made Sweet Tobacco Spirits to orientalno-waniliowe perfumy, złożone z następujących nut: cytrusy, szafran, fasolka tonka, wanilia, owoce egzotyczne, czerwone wino, piżmo i nuty drzewne.
Chodząc ostatnio po Douglasie w poszukiwaniu pomadki do ust dla żony, natknąłem się na półkę z kosmetykami firmy 18.21 Man Made. Marka nic mi nie mówiła, ale perfumy o nazwie "Sweet Tobacco Spirits" wzbudziły duże zainteresowanie. Wyciągnąłem rękę w stronę butelki, a zza pleców usłyszałem – "nawet niech pan tego nie wącha". To był głos znajomej pani od perfum, z którą wiele razy toczyłem długie dyskusje. Bo co? – zapytałem. Bo to żadna marka, jakaś dziwna firma, a te perfumy pachną tragicznie – usłyszałem w odpowiedzi. Mimo ostrzeżeń psiknąłem na rękę i od razu poczułem słodki, miodowo-tytoniowy aromat. Razem z nim pojawiła się niezbyt przyjemna, industrialna nuta, którą wyczuwam w otwarciu Mancera Red Tobacco. Tutaj była mocniejsza, więc do ekspedientki powiedziałem – "no tak, jakieś syntetyki w otwarciu". A widzi pan, mówiłam, żeby nie wąchać – triumfowała. Wyszedłem z Douglasa, a ręka pachniała coraz lepiej. Ta mechaniczna składowa odeszła w zapomnienie. Pojawił się za to mocny miód z jakimiś owocami i oczywiście tytoń. Podobieństwo do Mugler Pure Havane jest oczywiste, do Tom Ford Tobacco Vanille również. Z tej trójki najbardziej lubię Tobacco Vanille, ale czy na drugim miejscu jest Mugler, to już nie jestem pewien. Chyba jednak nie i to za sprawą nawet nie samego zapachu, ale parametrów Sweet Tobacco Spirits. Trwałość jest bardzo duża. Zapach na ręce czułem ponad osiem godzin później, po prysznicu. Wydaje mi się, że i na projekcję nie można narzekać.
Na razie jestem na tak, ale muszę gdzieś zdobyć większą próbkę lub odlewkę, aby podjąć decyzję o kupnie flakonu.
Chodząc ostatnio po Douglasie w poszukiwaniu pomadki do ust dla żony, natknąłem się na półkę z kosmetykami firmy 18.21 Man Made. Marka nic mi nie mówiła, ale perfumy o nazwie "Sweet Tobacco Spirits" wzbudziły duże zainteresowanie. Wyciągnąłem rękę w stronę butelki, a zza pleców usłyszałem – "nawet niech pan tego nie wącha". To był głos znajomej pani od perfum, z którą wiele razy toczyłem długie dyskusje. Bo co? – zapytałem. Bo to żadna marka, jakaś dziwna firma, a te perfumy pachną tragicznie – usłyszałem w odpowiedzi. Mimo ostrzeżeń psiknąłem na rękę i od razu poczułem słodki, miodowo-tytoniowy aromat. Razem z nim pojawiła się niezbyt przyjemna, industrialna nuta, którą wyczuwam w otwarciu Mancera Red Tobacco. Tutaj była mocniejsza, więc do ekspedientki powiedziałem – "no tak, jakieś syntetyki w otwarciu". A widzi pan, mówiłam, żeby nie wąchać – triumfowała. Wyszedłem z Douglasa, a ręka pachniała coraz lepiej. Ta mechaniczna składowa odeszła w zapomnienie. Pojawił się za to mocny miód z jakimiś owocami i oczywiście tytoń. Podobieństwo do Mugler Pure Havane jest oczywiste, do Tom Ford Tobacco Vanille również. Z tej trójki najbardziej lubię Tobacco Vanille, ale czy na drugim miejscu jest Mugler, to już nie jestem pewien. Chyba jednak nie i to za sprawą nawet nie samego zapachu, ale parametrów Sweet Tobacco Spirits. Trwałość jest bardzo duża. Zapach na ręce czułem ponad osiem godzin później, po prysznicu. Wydaje mi się, że i na projekcję nie można narzekać.
Na razie jestem na tak, ale muszę gdzieś zdobyć większą próbkę lub odlewkę, aby podjąć decyzję o kupnie flakonu.