Czym mam więcej zapachów w kolekcji, tym trudniej wskazać takie, których miałoby zabraknąć, bo wiele perfum jest świetnych, ale także coraz łatwiej jest zastąpić je innymi. I w sumie w 99% przypadkach, gdybym nie miał jakiegoś zapachu, użyłbym po prostu innego, prawie tak samo dobrego. I w sumie taka lista potrafi się dynamicznie zmieniać w zależności od poznawanych nowych zapachów/pory roku/nawet samopoczucia. Ale jak już miałbym wybierać to na dzień dzisiejszy: Gucci Pour Homme II - używam już sporadycznie, ale sentyment mam ogromny do niego, Loewe 7 - oczarował mnie (tak jak cała rodzina siódemki),
noooo iiiiii... właśnie nie wiem... powiedzmy, że Lalique EN, za to, ze pomimo tego, że jest bardzo wymagającym zapachem, to skradł serce niejednemu perfumomaniakowi i odkrył na nowo świat zapachów za relatywnie niską cenę.
U mnie trojaczki na razie klasują się tak:
1. UNUM LAVS
- Amouage Memoir Man
- Larmes du Désert Atelier des Ors
Celowo bez numeracji miejsc 2 i 3 ale jak to mówią carpe diem....
Jeśli mieć, żeby móc w każdej chwili użyć, to chyba z niczym aż tak mocno się nie związałem.
Muszę natomiast mieć zawsze na półce co najmniej 3 flakony Jovoy (obowiązkowo ustawione w rządku), nawet jeśli jedynie stoją i się kurzą, a to tylko dlatego że ładnie się prezentują i mogę podziwiać.
„Elegancja jest niemożliwa bez perfum. To skryte, niezapomniane, ostateczne akcesoria.” - Gabrielle Coco Chanel
Po pierwsze: Rasasi La Yuqawam - piękna kompozycja, która bardzo mi się w ostatnim czasie spodobała. Po drugie: YSL Opium - pomagają mi "przetrwać" zimę, której nie cierpię. Po trzecie: Armani Code. Dlaczego wymieniłem tak pospolite i niczym się nie wyróżniające perfumy? Bo są ładne, "bezpieczne" i na każdą okazję, co uważam za ich ogromną zaletę.
W moim przypadku będę miał na razie tylko jednego kandydata - Loewe 7 Natural, pozostałe dwa miejsca na podium (na razie) pozostają wolne, ale w przyszłości - kto wie...