Sobota, 29 październik 2016, 22:37
Petit Matin – lekki i radosny zapach otwierają świetliste nuty indonezyjskiej werbeny, wzbogacone kwiatem pomarańczy i orzeźwiającą cytryną ze słonecznej Kalabrii. Kwiatowa delikatność głogu i prowansalskiej lawendy pięknie komponuje się miękką, piżmowo-ambrową bazą. (za Q)
Skład:
Nuty głowy: werbena, cytryna z Kalabrii, lawenda z Prowansji, kwiat pomarańczy
Nuty serca: akord głogu
Nuty bazy: piżmo, ambra
Nie popisał się tym razem mistrz Kurkdjian. Petit Matin to zapach dobry, ale od MFK można oczekiwać czegoś więcej niż "tylko" dobrych perfum.
Petit Matin otwiera się niesamowicie soczystą i naturalnie brzmiącą cytryną, do której po chwili dołącza znana z poprzednich dzieł MFK nuta kwiatów pomarańczy. Po pewnym czasie nabiera za sprawą głogu (i pewnie lwendy, której jednak ja tu wyodrębnić nie dałem rady) lekko aromatycznego charakteru i przypomina mi w tym momencie lekko Eau des Sens od Diptyque. Im bliżej bazy, tym wspomniane nuty ustępują miejsca ambroxanowi i piżmom, które w tym wydaniu na mojej skórze pachniały przyciężko, duszno i trochę animalnie. Stanowiły w sumie spory kontrast do lekkiej, świeżej i zwiewnej fazy otwarcia i serca. Dla mnie był to dość zaskakujący kierunek rozwoju zapachu, który nie przypadł mi do gustu.
Mimo to doceniam naturalne brzmienie, jakość i konstrukcję tych perfum, ale więcej jak "4" w ankiecie nie kliknę.
Skład:
Nuty głowy: werbena, cytryna z Kalabrii, lawenda z Prowansji, kwiat pomarańczy
Nuty serca: akord głogu
Nuty bazy: piżmo, ambra
Nie popisał się tym razem mistrz Kurkdjian. Petit Matin to zapach dobry, ale od MFK można oczekiwać czegoś więcej niż "tylko" dobrych perfum.
Petit Matin otwiera się niesamowicie soczystą i naturalnie brzmiącą cytryną, do której po chwili dołącza znana z poprzednich dzieł MFK nuta kwiatów pomarańczy. Po pewnym czasie nabiera za sprawą głogu (i pewnie lwendy, której jednak ja tu wyodrębnić nie dałem rady) lekko aromatycznego charakteru i przypomina mi w tym momencie lekko Eau des Sens od Diptyque. Im bliżej bazy, tym wspomniane nuty ustępują miejsca ambroxanowi i piżmom, które w tym wydaniu na mojej skórze pachniały przyciężko, duszno i trochę animalnie. Stanowiły w sumie spory kontrast do lekkiej, świeżej i zwiewnej fazy otwarcia i serca. Dla mnie był to dość zaskakujący kierunek rozwoju zapachu, który nie przypadł mi do gustu.
Mimo to doceniam naturalne brzmienie, jakość i konstrukcję tych perfum, ale więcej jak "4" w ankiecie nie kliknę.