Wtorek, 10 październik 2023, 16:40
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Wtorek, 10 październik 2023, 16:46 przez Cookie13. Edytowano łącznie: 2)
(Wtorek, 10 październik 2023, 15:04)pagin napisał(a): (...) Pierwsze obrazy, jakie nasunęły mi się wąchając RI to jakaś celebracja - pełna złota, grubych szat, kwiatów, miodu. Dostojeństwo, klejące kadzidło z obrzędu prawosławnego, ale na bogato.
W kontekście tego o czym powyżej, ja mam podobne skojarzenia.
Podobne, ale nie identyczne. Mi bowiem Royal Incense przywodzi na myśl skojarzenie z... procesją Bożego Ciała na LSD. Czyli cały czas pozostajemy w kręgu chrześcijaństwa, ale podlanego tutaj dla bardziej spektakularnego efektu, wcale nie małą dozą psychodelii na zasadzie "Alejandro Jodorowsky meets christianity".
Czyli jesteśmy obserwatorami, a nic nie stoi na przeszkodzie, że także i uczestnikami celebrowania tego rytuału, z całą jego doniosłością, kiedy woń kadzidła miesza się z zapachem płatków róż oraz kwiatów, rozrzucanych z wiklinowych koszyków przez dziewczynki ubrane w komunijne stroje. A wszystko to w nabrzmiałe latem czerwcowe popołudnie, kiedy przyroda eksploduje ferią barw i zapachów, które subtelnie spływają strumieniami w dolinę. Jest w tym obrazie coś przejmująco swojskiego, a jednocześnie fascynująco niedostępnego i odległego.
Sacrum spotyka profanum w tej pozornie sielskiej dolinie. Niebawem zapadnie tutaj zmrok i z mgieł wyłoni się coś niepokojącego.