Wtorek, 10 listopad 2020, 15:46
Naszła mnie ostatnio - przy okazji rozwoju dyskusji o Invictuse i mojej zmianie stosunku d tego zapachu - taka oto refleksja:
Popularne perfumy stają się często "ofiarami" swojej popularności, co objawia się tym, że deprecjonują się w odbiorze części osób, gdyż wyczuwalne są "wszędzie", często na tych, których nie posądzalibyśmy o ich noszenie albo na tych, na których nie chcielibyśmy ich czuć. Dające nam namiastkę luksusu tracą swój blask, gdy okazuje się, że pachnie nimi kierowca autobusu miejskiego, hydraulik udrażniający nam kanalizację albo co gorsza "kark z osiedla". Ale uwaga - bardzo często pachną oni (i już samo to bardzo dobrze o nich świadczy) jednym z wielu dostępnych, dużo tańszych klonów danego zapachu, które powstały na skutek jego ogromnej popularności. Tak było z Fahrenheitem, tak było z Le Male J.P. Gaultier, czy Cool Water. Tak dzieje się obecnie z Aventusem i najprawdopodobniej także z Invictusem, do którego przylgnęła łatka zapachu osiłka z osiedlowego fitness klubu. Przedziwne to zjawisko i paradoksalne, ale zdaje się być prawdziwe i jednocześnie szkodzić odbiorowi często doskonałych perfum. Kto kiedykolwiek zestawił jeden z klonów Fahrenheita z oryginałem, ten wie, o czym piszę. Dla statystycznego odbiorcy różnice niemal niewyczulane, dla znawcy - przepaść.
Co o tym sądzicie? Jest tak?
Popularne perfumy stają się często "ofiarami" swojej popularności, co objawia się tym, że deprecjonują się w odbiorze części osób, gdyż wyczuwalne są "wszędzie", często na tych, których nie posądzalibyśmy o ich noszenie albo na tych, na których nie chcielibyśmy ich czuć. Dające nam namiastkę luksusu tracą swój blask, gdy okazuje się, że pachnie nimi kierowca autobusu miejskiego, hydraulik udrażniający nam kanalizację albo co gorsza "kark z osiedla". Ale uwaga - bardzo często pachną oni (i już samo to bardzo dobrze o nich świadczy) jednym z wielu dostępnych, dużo tańszych klonów danego zapachu, które powstały na skutek jego ogromnej popularności. Tak było z Fahrenheitem, tak było z Le Male J.P. Gaultier, czy Cool Water. Tak dzieje się obecnie z Aventusem i najprawdopodobniej także z Invictusem, do którego przylgnęła łatka zapachu osiłka z osiedlowego fitness klubu. Przedziwne to zjawisko i paradoksalne, ale zdaje się być prawdziwe i jednocześnie szkodzić odbiorowi często doskonałych perfum. Kto kiedykolwiek zestawił jeden z klonów Fahrenheita z oryginałem, ten wie, o czym piszę. Dla statystycznego odbiorcy różnice niemal niewyczulane, dla znawcy - przepaść.
Co o tym sądzicie? Jest tak?