Piątek, 16 luty 2018, 08:39
Pamiętacie niedawną historię z nieszczelnymi samplami Piotra Czarneckiego?
Zazwyczaj nieszczelne szkła/plastiki są utrapieniem perfumaniaków, którzy robią co w ich mocy, aby zabezpieczyć sok przed ulatnianiem się. Ja chciałbym jednak w tym temacie porozmawiać o celowym odparowaniu cieczy (w celu zwiększenia stężenia) lub dodaniu rozpuszczalnika (aby stężenie zmniejszyć).
Skąd pojawił się w mojej głowie ten "chory" pomysł? Historia była taka:
Moje pytanie, czy też praktykujecie coś takiego i jakie macie doświadczenia? Obecnie zastanawiam się czy nie iść ciut dalej i modyfikować nie tylko same stężenia, ale i rodzaj rozpuszczalnika.
Zazwyczaj nieszczelne szkła/plastiki są utrapieniem perfumaniaków, którzy robią co w ich mocy, aby zabezpieczyć sok przed ulatnianiem się. Ja chciałbym jednak w tym temacie porozmawiać o celowym odparowaniu cieczy (w celu zwiększenia stężenia) lub dodaniu rozpuszczalnika (aby stężenie zmniejszyć).
Skąd pojawił się w mojej głowie ten "chory" pomysł? Historia była taka:
Cytat:Kilka lat temu (zaczynałem wtedy z niszą) zamówiłem komplet próbek z Quality. Jedną z próbek, która najbardziej mnie zachwyciła, oszczędzałem jak mogłem, a zamiast się nią spryskać do ludzi, smarowałem troszeczkę nadgarstek i zaciągałem się w domowym zaciszu tą cudowną wonią. To wszystko do czasu aż przyszły kolejne partie próbek, a mój "ulubieniec" został gdzieś w tle. Znajduję go w szafie po około roku i ze smutkiem stwierdzam, że nie ma już w nim cieczy, na dnie jest natomiast bursztynowy osad o konsystencji żywicy. Otwieram i odpływam! Myślałem, że podczas testów mnie zachwycił, ale w obecnym stanie to kompletny kosmos! Najlepsze co w życiu wąchałem. Do tego stopnia, że zamówiłem sobie cały dekant i leżakuję go (już ponad rok), by tylko uzyskać tę upragnioną woń!Od tamtego przypadku regularnie kombinuję ze stężeniami perfum. Czasami biorę plastikowego sampla i zostawiam tam kilka ml perfum, patrząc jak to na nie wpłynie. Jeśli jakieś perfumy są bardzo trwałe i gęste, ale projektują bliskoskórnie, dodaję do testowej wersji odrobinę rozpuszczalnika i patrzę jak będą się zachowywały. Często trochę się na tych eksperymentach zawodzę, ale są przypadki, które utwierdzają mnie, że warto próbować z celową zmianą stężeń.
Moje pytanie, czy też praktykujecie coś takiego i jakie macie doświadczenia? Obecnie zastanawiam się czy nie iść ciut dalej i modyfikować nie tylko same stężenia, ale i rodzaj rozpuszczalnika.
„Elegancja jest niemożliwa bez perfum. To skryte, niezapomniane, ostateczne akcesoria.” - Gabrielle Coco Chanel