Wtorek, 18 grudzień 2018, 08:07
Hej, hej. Zastanawiam się, czy są tu jacyś fani kapsaicyny?
Wiem, że nie każdy lubi na ostro i pojęcie ostrości w jedzeniu to w ogóle pojęcie bardzo względne. Ja od prawie 3 lat jestem fanem kuchni tex-mex, próbowałem też indyjskiej i tajskiej, ale tam jest to (i tutaj moja interpretacja) uczucie ostrości wywołane przez dodanie różnych przypraw, niekoniecznie od kapsaicyny. Wiem też, że jest kuchnia syczuańska. I pewnie wiele innych.
U mnie zaczęło się od sosów ze sklepu, aż w 2016 r. trafiłem do knajpki na Saskiej Kępie - Spoco Loco. Pamiętam pierwsze burrito u byl to niezły odjazd - wziąłem z papryką Naga Jolokia. Dziś sos z nią jest moim ulubionym.
W Warszawie odkryłem restaurację z autorskim sosem z Carolina Reaper, Trinidad Scorpion i Naga Jolokia. Jest on dostępny solo jak i w burgerze pt.: Śmiercionośny Cios". Jem go co 1-2 miesiące, ale jest jak dla mnie dość ekstremalny i nie chodzi mi o samo zjedzenie, z tym nie mam problemu. Dość mocno rzuca mi się na żołądek i jelita.
Nie próbowałem nigdy słynnego burgera z M22 w Krakowie, i mówiąc całkiem szczerze - boję się go. Bywam w delegacjach w KRK, ale jakoś okolice ul. Św. Marka unikałem. Słyszałem że leją tam w opór ekstrakt z kapsaicyny tak, żeby ludzie tego nie zjedli.
Niespecjalnie interesują mnie ekstrakty z kapsaicyny. Kilka próbowałem i chcę zostać przy nie pompowanej niczym naturalnej ostrości.
W Warszawie mam dwie ulubione knajpy. S'poco Loco, uwielbiam sos z Naga Jolokia; i Loco Mexicano, ale tylko to na Grójeckiej.
Swoją drogą sporo czytam o kapsaicynie - że wyzwala endorfiny, może mieć pozytywne działanie przeciwnowotworowe itp. itd. Dla mnie bardzo ciekawe zagadnienie.
Wiem, że nie każdy lubi na ostro i pojęcie ostrości w jedzeniu to w ogóle pojęcie bardzo względne. Ja od prawie 3 lat jestem fanem kuchni tex-mex, próbowałem też indyjskiej i tajskiej, ale tam jest to (i tutaj moja interpretacja) uczucie ostrości wywołane przez dodanie różnych przypraw, niekoniecznie od kapsaicyny. Wiem też, że jest kuchnia syczuańska. I pewnie wiele innych.
U mnie zaczęło się od sosów ze sklepu, aż w 2016 r. trafiłem do knajpki na Saskiej Kępie - Spoco Loco. Pamiętam pierwsze burrito u byl to niezły odjazd - wziąłem z papryką Naga Jolokia. Dziś sos z nią jest moim ulubionym.
W Warszawie odkryłem restaurację z autorskim sosem z Carolina Reaper, Trinidad Scorpion i Naga Jolokia. Jest on dostępny solo jak i w burgerze pt.: Śmiercionośny Cios". Jem go co 1-2 miesiące, ale jest jak dla mnie dość ekstremalny i nie chodzi mi o samo zjedzenie, z tym nie mam problemu. Dość mocno rzuca mi się na żołądek i jelita.
Nie próbowałem nigdy słynnego burgera z M22 w Krakowie, i mówiąc całkiem szczerze - boję się go. Bywam w delegacjach w KRK, ale jakoś okolice ul. Św. Marka unikałem. Słyszałem że leją tam w opór ekstrakt z kapsaicyny tak, żeby ludzie tego nie zjedli.
Niespecjalnie interesują mnie ekstrakty z kapsaicyny. Kilka próbowałem i chcę zostać przy nie pompowanej niczym naturalnej ostrości.
W Warszawie mam dwie ulubione knajpy. S'poco Loco, uwielbiam sos z Naga Jolokia; i Loco Mexicano, ale tylko to na Grójeckiej.
Swoją drogą sporo czytam o kapsaicynie - że wyzwala endorfiny, może mieć pozytywne działanie przeciwnowotworowe itp. itd. Dla mnie bardzo ciekawe zagadnienie.
Złote myśli użytkownika nowy48:
"Jeszcze nie wachali a już oceniają ma pdst składu. . flakon nawiązuje nieco do tego co już dior wypuszcza."
"Gdyby tak przyrównać to acqua di Parma oud z tym ze pozbawiona tytułowego składnika."
"Jeszcze nie wachali a już oceniają ma pdst składu. . flakon nawiązuje nieco do tego co już dior wypuszcza."
"Gdyby tak przyrównać to acqua di Parma oud z tym ze pozbawiona tytułowego składnika."