Piątek, 17 marzec 2017, 21:28
Trzej zarządcy : Figue Calypso, Christiane Celle
Średniowieczny zamek skrywa w sobie wiele zakamarków. Najchętniej jednak zapuszczam się w podziemia. Tam obok ponurych lochów znajduje się równie ponura piwnica win. Same dobre roczniki, ukryte przed ciekawskimi turystami, o wypiciu których aż żal nawet pomyśleć.
Odchylając zardzewiałą kratę dzielącą lochy od miejsca składu win przechodzę dalej. W nos uderza stęchlizna, ale nie jest ona z tych dopiero co powstałych i organicznych. To stęchlizna z historią, taka, która zadomowiła się tu na dobre i wręcz gospodarzy witając każdego przybysza zdecydowanym powiewem. Stęchlizna szlachetna, która dzieli lokum z wszechobecnym pyłem kurzu. Kurz jest na butelkach, regałach oraz kilku wielkich beczkach dodając im klimatu . Przy okazji przypomina przybyszowi, że w to miejsce przychodzimy przeważnie po to by napawać się widokiem, natomiast niekoniecznie po to, aby coś wypić. Przez ten pylisto-stęchły aromat przebija się historia pewnej zniszczonej beczki wina, której zawartość niegdyś rozpostarła się na kamiennej posadzce i wsiąkała w nią przez wiele miesięcy. Szlachetna stęchlizna, wszechobecny kurz i przenikająca woń owoców rodem z rozlanego wina… to oni rządzą i będą rządzić już na wieki w składnicy win średniowiecznego zamku. Jeszcze tylko rzut okiem na zakurzone etykiety… Ehh… może następnym razem…
Źródło: dandelier.com
Średniowieczny zamek skrywa w sobie wiele zakamarków. Najchętniej jednak zapuszczam się w podziemia. Tam obok ponurych lochów znajduje się równie ponura piwnica win. Same dobre roczniki, ukryte przed ciekawskimi turystami, o wypiciu których aż żal nawet pomyśleć.
Odchylając zardzewiałą kratę dzielącą lochy od miejsca składu win przechodzę dalej. W nos uderza stęchlizna, ale nie jest ona z tych dopiero co powstałych i organicznych. To stęchlizna z historią, taka, która zadomowiła się tu na dobre i wręcz gospodarzy witając każdego przybysza zdecydowanym powiewem. Stęchlizna szlachetna, która dzieli lokum z wszechobecnym pyłem kurzu. Kurz jest na butelkach, regałach oraz kilku wielkich beczkach dodając im klimatu . Przy okazji przypomina przybyszowi, że w to miejsce przychodzimy przeważnie po to by napawać się widokiem, natomiast niekoniecznie po to, aby coś wypić. Przez ten pylisto-stęchły aromat przebija się historia pewnej zniszczonej beczki wina, której zawartość niegdyś rozpostarła się na kamiennej posadzce i wsiąkała w nią przez wiele miesięcy. Szlachetna stęchlizna, wszechobecny kurz i przenikająca woń owoców rodem z rozlanego wina… to oni rządzą i będą rządzić już na wieki w składnicy win średniowiecznego zamku. Jeszcze tylko rzut okiem na zakurzone etykiety… Ehh… może następnym razem…
Źródło: dandelier.com
dandelier.com