Wtorek, 15 grudzień 2020, 10:53
Unum LAVS 2016 vs Unum LAVS 2020
Idąc tropem doniesień, jakoby w ostatnim czasie LAVS przeszedł wyraźną reformulację (chociaż niektóre głosy już od bodajże 2018 wieszczyły zmiany), pomyślałem, że warto będzie to zweryfikować. Plany te wsparł jakiś anioł stróż z MSB, który nieproszony, podrzucił do ostatniej przesyłki sampelka obecnej wersji LAVS. Porównanie robiłem z pierwszą wersją LAVS, kiedy to jeszcze Unum współpracowało z Terenzi. Także czytając opisy warto wziąć jeszcze pod uwagę, że porównujemy świeży i stary sok (a tutaj już opisywałem, jak różnie LAVS potrafi się zmienić w czasie).
Na początku sakramentalne TAK, są różnice. I nie są to bynajmniej różnice kosmetyczne. Gdyby ktoś przyszedł do mnie wypsikany współczesnym LAVS, z pewnością nie wpadłbym na to że jest to LAVS. Mimo, że wciąż jest to zapach kadzidlany, to charakter jak i ciężar tego kadzidła uległ zmianie.
W starej wersji kadzidło jest intensywne, metaliczne, z wyraźnym goździkiem. Jest niczym donośny brzęk rozpalonego trybularza, upadającego na posadzkę w pustej, strzelistej katedrze, która niesie ten wibrujący dźwięk, a za dźwiękiem idzie wolna struga frankońskiego dymu. Nowsza wersja to kadzidło bardziej świeże i aromatyczne, wciąż dość kwaskowate, ale już nie metaliczne. Stylistycznie kojarzy mi się z Durbano – świeże, przestronne, nieokopcone. Mające w sobie więcej ziemskiej radości niż poważnej świętości.
W nowej wersji jest świeże, lekko apteczne otwarcie, które kojarzy mi się bardziej z szałwią niż pieprzem. W moim starym soku zaś, pomimo lat, wyraźnie (choć krótko) czuć czarny pieprz i pachnie on bardzo autentycznie i naturalnie. Bliżej bazy stary LAVS robi się bardziej popiołowy, czuć w nim też sporo labdanum. Jest mocno wytrawny i suchy. Nowsza wersja w bazie jest jakby ugrzeczniona – mniej balsamiczna, a bardziej drzewna. Wydaje mi się, też że z odrobiną Cashmeranu, który wygładza efekt.
Ogólnie rzecz biorąc jest też spory przestrzał w ogólnym ciężarze. Stary LAVS swoją intensywnością i ciężarem gatunkowym może konkurować z Full Incense. Nowy LAVS jest pod tym względem bliższy Cardinalowi i Avignon. Lżejszy, umiarkowanie projektujący, chociaż wciąż całkiem trwały.
Żałuję mocno, że doszło do tych zmian. Stary LAVS naprawdę pasował do swojej historii. Rzeczywiście można było sobie wyobrazić, że pachną nim szaty liturgiczne. W dodatku potrafił wyróżnić się na rynku za sprawą tego metalicznego, mocnego goździka. Obecnie nie jest już tak ciekawie, tak bezpośrednio, tak artystycznie. Jest bardziej użytkowo, lżej i niekoniecznie wprost kościelnie (bardziej kadzidlano-aromatycznie).
Quo vadis Filippo, quo vadis?
PS. Gdyby ktoś z posiadaczy starszej wersji chciał również przygotować porównanie, poproszę o info. na PW. Przekażę sampla za free (warunkiem jest przygotowanie porównania).
Idąc tropem doniesień, jakoby w ostatnim czasie LAVS przeszedł wyraźną reformulację (chociaż niektóre głosy już od bodajże 2018 wieszczyły zmiany), pomyślałem, że warto będzie to zweryfikować. Plany te wsparł jakiś anioł stróż z MSB, który nieproszony, podrzucił do ostatniej przesyłki sampelka obecnej wersji LAVS. Porównanie robiłem z pierwszą wersją LAVS, kiedy to jeszcze Unum współpracowało z Terenzi. Także czytając opisy warto wziąć jeszcze pod uwagę, że porównujemy świeży i stary sok (a tutaj już opisywałem, jak różnie LAVS potrafi się zmienić w czasie).
Na początku sakramentalne TAK, są różnice. I nie są to bynajmniej różnice kosmetyczne. Gdyby ktoś przyszedł do mnie wypsikany współczesnym LAVS, z pewnością nie wpadłbym na to że jest to LAVS. Mimo, że wciąż jest to zapach kadzidlany, to charakter jak i ciężar tego kadzidła uległ zmianie.
W starej wersji kadzidło jest intensywne, metaliczne, z wyraźnym goździkiem. Jest niczym donośny brzęk rozpalonego trybularza, upadającego na posadzkę w pustej, strzelistej katedrze, która niesie ten wibrujący dźwięk, a za dźwiękiem idzie wolna struga frankońskiego dymu. Nowsza wersja to kadzidło bardziej świeże i aromatyczne, wciąż dość kwaskowate, ale już nie metaliczne. Stylistycznie kojarzy mi się z Durbano – świeże, przestronne, nieokopcone. Mające w sobie więcej ziemskiej radości niż poważnej świętości.
W nowej wersji jest świeże, lekko apteczne otwarcie, które kojarzy mi się bardziej z szałwią niż pieprzem. W moim starym soku zaś, pomimo lat, wyraźnie (choć krótko) czuć czarny pieprz i pachnie on bardzo autentycznie i naturalnie. Bliżej bazy stary LAVS robi się bardziej popiołowy, czuć w nim też sporo labdanum. Jest mocno wytrawny i suchy. Nowsza wersja w bazie jest jakby ugrzeczniona – mniej balsamiczna, a bardziej drzewna. Wydaje mi się, też że z odrobiną Cashmeranu, który wygładza efekt.
Ogólnie rzecz biorąc jest też spory przestrzał w ogólnym ciężarze. Stary LAVS swoją intensywnością i ciężarem gatunkowym może konkurować z Full Incense. Nowy LAVS jest pod tym względem bliższy Cardinalowi i Avignon. Lżejszy, umiarkowanie projektujący, chociaż wciąż całkiem trwały.
Żałuję mocno, że doszło do tych zmian. Stary LAVS naprawdę pasował do swojej historii. Rzeczywiście można było sobie wyobrazić, że pachną nim szaty liturgiczne. W dodatku potrafił wyróżnić się na rynku za sprawą tego metalicznego, mocnego goździka. Obecnie nie jest już tak ciekawie, tak bezpośrednio, tak artystycznie. Jest bardziej użytkowo, lżej i niekoniecznie wprost kościelnie (bardziej kadzidlano-aromatycznie).
Quo vadis Filippo, quo vadis?
PS. Gdyby ktoś z posiadaczy starszej wersji chciał również przygotować porównanie, poproszę o info. na PW. Przekażę sampla za free (warunkiem jest przygotowanie porównania).
„Elegancja jest niemożliwa bez perfum. To skryte, niezapomniane, ostateczne akcesoria.” - Gabrielle Coco Chanel