pknbgr napisał(a):Ja póki co jestem na etapie poszukiwań, ale z tego co znalazłem, to Gucci PH2 i Kouros w stosunku 50/50- taki wrażliwy sk.....yn(przepraszam za brzydkie słowo ).
U Ciebie na pewnie spore zmiany, nie? (to apropos signature scent, nie wiem jak z wrażliwym sku...ysynem :lol: ? Wręcz nie pamiętam, kiedy ostatni raz wspominałeś coś o kourosie czy guccim.
Kupię/wymienię próbki:
Alexandria Frag. - Arabian Forest
M. Margiela - At The Barber's
Armani - Encens Satin
Atelier des Or - Cuir Sacré
To żeś odkopał
No nic, muszę się tłumaczyć.
W zasadzie wiele się nie zmieniło. Gucia zastąpił M7, który dodatkowo podkreśla spokój mojego charakteru. Kourosa natomiast inne, podobnie ostre, szorstkie i męskie wonie mogą reprezentować: Quorum, Havana, Davidoff Classic, Giorgio for Men itp. itd.
O Kourosie nic nie piszę, bo go od dawna nie mam. A o Guciu chyba wszystko już napisałem.
Polo zielone, choć czasem mam wrażenie, że używając zapachów z lat 70-tych i 80-tych człowiek postrzegany bywa jako "aseksualny oberżysta" Dlatego często - dla odświeżenia wizerunku - używam też Encre Noire i innych, nowszych pachnideł.
Kouros, a najrzadziej go używam. Przy każdym użyciu mam wrażenie że musze się siłować z tym diabelstwem na ręke wspaniały klimat - połączenie kalos kagathos i Phillipa K. Dicka.
Mnie wyrażają trzy zapachy z Biedronki.
Jeszcze nie zdecydowałem, który, ale chyba najpełniej Lucca Cipriano – Red Chrome Men.
Zapach siarki i skisłych jabłek.
aleksander napisał(a):Mnie wyrażają trzy zapachy z Biedronki.
Jeszcze nie zdecydowałem, który, ale chyba najpełniej Lucca Cipriano – Red Chrome Men. Zapach siarki i skisłych jabłek.
aleksander napisał(a):Mnie wyrażają trzy zapachy z Biedronki.
Jeszcze nie zdecydowałem, który, ale chyba najpełniej Lucca Cipriano – Red Chrome Men. Zapach siarki i skisłych jabłek.
Nie będzie zaskoczenia, jeżeli odpowiem, że pachnidłem, które mnie wyraża, jest Joop! Homme.
Ten zapach to już dla mnie właściwie synonim słowa perfumy i wątpię, żeby kiedykolwiek się zmieniło.
Mój TOP1, zdecydowanie.
Są dwie drogi określania "siebie". Nazwę je, dla uproszczenia, własna i cudza. Własna polega na tym, że patrzymy na siebie przez pryzmat tego co wypływa z nas, mając w nosie cały świat. Cudza to tak zwana jaźń odzwierciedlona, czyli postrzegamy siebie oczami innych. Trochę naciągam teorie psychologiczne, ale do rzeczy: w opinii mojej i tej drugiej, to znaczy mojej, ale przejętej przez otoczenie, moją skórą jest Opium. Ten duszący, męczący, orientalny zaduch. Gdybym lat miał trochę więcej, to pewnie mocniej zaprzyjaźniłbym się z Gucci PH, albo którymś starym Hermesem. Ale, że trudny ze mnie charakter, jak i męczące może być Opium dla otoczenia, to cóż mogę powiedzieć... Zacytuję Jules`a z ostatniej chyba sceny z Pulp Fiction: "[...] ale się staram Ringo... naprawdę się staram". W związku z powyższym, aby nie zatruwać sobą i zapachem świata, szukam na nowo. Było Eau Savage Extreme, teraz jest Silver Shadow Pure Blend, wszystko w fazie "ogarniania" .
Sorki za odkop, temat znalazłem w wyszukiwarce. Zadane pytanie w temacie odbieram jako pytanie: "Jaki jest Twój signature scent?". W związku z tym mam pytanie czy signature scent powinien być zapachem całorocznym?