Niszka napisał(a):Ja tam wolę aby w mojej pamięci pozostało M7 takie, jakim było gdy je kupiłem w 2001, niż dostać produkt, który z M7 wspólną ma tylko nazwę i cechuje się trwałością na poziomie obecnych dzieł YSL.
Aż tak zdesperowany nie jestem, aby sięgać po "lepszy rydz niż nic", na świecie perfum nie brakuje. Nie ma już wśród nas prawdziwego M7 czy Gucci PH? Trudno, kupię coś nowego. Nie bawi mnie granie na sentymentach, co najwidoczniej próbuje zrobić YSL. Obym się mylił, ale w tym M7 czy Nu będzie tyle wspólnego z tymi zapachami jak między Fahrenheit i Fahrenheit 32.
Marketing, żerowanie na wspomnieniach i na znanym produkcie, w końcu lepiej sprzedać nowy produkt pod starą nazwą i mieć gwarancję sukcesu niż sprzedawać nowy produkt pod nową nazwą i czekać długo na efekty. YSL, podobnie jak Gucci, ma nóż na gardle.
Spokojnie, może nie będzie tak tragicznie? Z pewnością nie dostaniemy M7 w wersji sprzed reformulacji, ale na pewno będzie mu blizej do M7 niż Fahrenheit32 do Fahrenheit. :-)