Piątek, 10 luty 2017, 22:38
honoris causa napisał(a):Niestety, z tym, że studia w Polsce są g.. warte, trudno się nie zgodzić. Jedźże ze swoim polskim dyplomem do Anglii, Francji, albo dalej, do USA, Chin, Japonii. I co? świstek papieru, którym można sobie dupę wytrzeć. I mnie to nie dziwi. Kończyłem jedną z bardziej renomowanych uczelni i widząc innych, którzy skończyli tę uczelnię, pomyślałem sobie tylko - ja pie..olę, jeśli to jest elita, mądre głowy i przyszłość narodu, to nic, tylko trzymać się z dala tego narodu. Zaliczenia na studiach w XXI wieku to prowizorka i kombinatorstwo. To szkoła życia, wytrwałości, sprytu i kombinowania, a nie fachu i wiedzy. Dziś studia kształcą ludzi, by radzić sobie w realiach komuny, a nie na specjalistów. Spytasz coś na zajęciach, to inni krzywo patrzą - po co on pyta, przecież trzeba tylko odbębnić minimum i spier...ać. Wielu prowadzących jest żałosnych i kompromitują się swoim poziomem wiedzy i umiejętności, ale są lubiani, bo są "lajtowi". A jak się zdarzy jakaś kosa, to często nie dlatego, że umie i wymaga, tylko żeby dowalić studentom, dla zasady. I jeszcze to poczucie wyższości, biegaj za mną psie ze swoim indeksem, może znajdę 2 minuty na wpis, ale na konsultacje to nie przychodź, bo w dupie mam, że chcesz się spytać, bo z podręczników mojego autorstwa gówno wynika. A jak złapiesz prowadzącego gdzieś na szybko, poprosisz o odpowiedź na pewien problem, zdarzy się, że odmówi albo (sic) wprost powie, że zapomniał, dawno tego nie rozwiązywał. Prowadzący się myli na zajęciach - spróbuj go poprawić i polemizować, jesteś skończony. Niestety sprawdziłem to na sobie. Zagranicą jest zupełnie inaczej. Wiem, bo mam znajomych, którzy studiowali w UK, USA, Niemczech, Chinach, Australii. Zawody elitarne, np. lekarz, prawnik, itd. - prawnik, w wielkim świecie, który zna polskie prawo - LOL. A bez znajomości na własnym podwórku może co najwyżej robić za 2k u kogoś w kancelarii. Lekarz bez pełnej fachowej znajomości języka może zapomnieć o pracy za granicą. Okej, stomatolog - to wykształcenie może być coś warte za granicą, ale też łatwo nie jest bez znajomości fachowego języka, którego na polskiej uczelni nie uczą. A sama łacina nie wystarczy. Informatyk to zawód, w którym liczą się umiejętności, a nie papier. Więc cóż warty jest absolwent politechniki warszawskiej, skoro ani nie zna dobrze żadnego języka programowania, ani nie jest super specem od sieci, ani od zabezpieczeń, ani od baz danych? Liznął wszystkiego po trochę, zaliczył co trzeba, ale sam w niczym się nie rozwinął i z czym do ludzi? Za granicą jest o wiele większa specjalizacja na studiach CS/IT. I to ma sens. Tymczasem dyplom z polskiej uczelni nie bez powodu sam w sobie jest gówno warty i pewnie prędko to się nie zmieni.Jak na studenta renomowanej uczelni masz bardzo trywialny język.