Czwartek, 4 grudzień 2014, 19:30
Light My Fire by Kilian to orientalno-drzewny zapach unisex. Świeżutki, bo z 2014 - na obecną chwilę wszędzie oznaczany jako nowość. Nosem Light my Fire jest Sidonie Lancesseur, tworząca zapachy od 7 lat (głównie dla Kiliana).
W składzie: kumin, siano, paczula, wetywer, miód, wanilia i tytoń.
4 godziny po aplikacji wciąż wyczuwam jedno, bardzo intrygujące, interesujące i niespotykane dotąd przeze mnie nigdzie indziej, a mianowicie... lody pistacjowe Takie, jakie pamiętam z dzieciństwa: intensywne, pyszne, niepowtarzalne. Kremowe, aż mam ochotę zlizać to z nadgarstka
W składzie zapachu znajdziemy na pierwszym miejscu kumin (kmin rzymski). Jest znacznie delikatniejszy, niż w rzeczywistości w formie przyprawy, którą dodajemy np. do falafeli, ale i tak mocno wyczuwalny. Bez trudu da się też wyodrębnić wetywer i wanilię. Najmniej w nim tytoniu jak dla mnie. No i na pewno jest też słono.
Trwałość średnia, w miarę upływu czasu delikatnieje i na pierwszy plan wysuwa się wanilia i w mniejszym stopniu wetywer.
Bardzo interesujący zapach. Na Fragrantice 6 osób uznało, że Light my Fire bardzo przypomina im Chergui Lutensa (mój nr 1), ale ja nie wyczuwam tego podobieństwa. Chergui jest 10 razy słodszy i głębszy i o ile powiedziałbym o nim bez wątpienia, że jest orientalny, to o LmF rzekłbym, że kwiatowy (choć pewnie byłaby w tym i drobna przesada).
Natknąłem się też na opinię, że w niektórych momentach przywodzi na myśl - cytat - "urynę z męskiej toalety". W kontekście tego, co napisałem wyżej ("aż mam ochotę zlizać to z nadgarstka") brzmi to co najmniej dwuznacznie. I absolutnie się nie zgadzam. Nigdy nie kręciła mnie uryna :lol:
Wstrzymam się jeszcze z oceną, bo... nie mam możliwości dodania ankiety
//update: daję 4. Dziękuję za dodanie ankiety.
Próbki nabyłem w Q. Cena za flakon dość kosmiczna.
Pozdrawiam,
lucbach
lucbach