Wtorek, 5 marzec 2024, 17:06
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Środa, 6 marzec 2024, 10:02 przez Aries. Edytowano łącznie: 1)
To aromatyczno-zielone perfumy dla kobiet i mężczyzn. W piramidzie nut zapachowych fragrantica wymienia cytrusy, miętę, wrzos i nuty drzewne. Producent ogranicza się do drzew i owoców cytrusowych.
Mont St. Michel kojarzę ze średniowiecznym opactwem benedyktyńskim, epicką budowlą warowno-klasztorną, która pełni obecnie rolę atrakcji turystycznej Normandii nad kanałem La Manche. Jest też sygnaturą wody kolońskiej. W kwocie nieco ponad 20 zł otrzymujemy flakon (splash) o poj. 250 ml. Marka Mont St. Michel po raz pierwszy dała o sobie znać w 1920 roku, kiedy zadebiutowała wodą kolońską Eau de Cologne L'Originale. Fraîcheur Intense jest jedną z jej współczesnych wersji, której produkcję prowadzi koncern Schwarzkopf & Henkel, szerszej grupie konsumentów znany m. in. z bogatego asortymentu farb do włosów oraz proszków do prania. Pomimo takiej koligacji nie sprawia wrażenia typowo drogeryjnej masówki, choć delikatnie nią trąci. Ma to związek z wyraźnie alkoholowym wistem, sterydową kumaryną i geraniolem, których producent nie poskąpił. W tym kontekście przyzwoite złożenie mikstury jest dla mnie pewnym zaskoczeniem. Roztacza bardzo przyjemną aurę akordami rześko musujących cytrusów, przekładańcem głośniejszych nut drzewnych i jeszcze głośniejszych ziołowych z subtelnie miętowym spinem. Przy czym mięta spełnia rolę dyskretnego asystenta pozostałych ingrediencj, nie dominuje i nie nasuwa negatywnych skojarzeń z apteczno-detergentowym piętnem chemii gospodarczej. To właśnie jej specyficzny charakter odpowiada za jasny i lekki wydźwięk całej kompozycji, która pasuje do okresu cieplejszych, nasłonecznionych dni oraz nie czyni jej typowo barberskim wypustem, chociaż gorzko-kwaśny motyw przewodnii nie ma przeciwwagi molekuł jakiejkolwiek słodyczy i wyraźnie skręca w męską stronę. Na mnie wygasa po około 4 godzinach, co jak na koncentrację wody kolońskiej jest wynikiem do przyjęcia. Trochę gorzej z projekcją, ale to już typowa bolączka większości tego pokroju pachnideł. Reasumując - przeciętny i typowy "twarzoumilacz" w jakości parametrów ustępujący krajowym fabrykantom spod szyldu Synteza, czy Miraculum. Flakon osuszę bez przymusu, ale powtórki nie przewiduję.
Mont St. Michel kojarzę ze średniowiecznym opactwem benedyktyńskim, epicką budowlą warowno-klasztorną, która pełni obecnie rolę atrakcji turystycznej Normandii nad kanałem La Manche. Jest też sygnaturą wody kolońskiej. W kwocie nieco ponad 20 zł otrzymujemy flakon (splash) o poj. 250 ml. Marka Mont St. Michel po raz pierwszy dała o sobie znać w 1920 roku, kiedy zadebiutowała wodą kolońską Eau de Cologne L'Originale. Fraîcheur Intense jest jedną z jej współczesnych wersji, której produkcję prowadzi koncern Schwarzkopf & Henkel, szerszej grupie konsumentów znany m. in. z bogatego asortymentu farb do włosów oraz proszków do prania. Pomimo takiej koligacji nie sprawia wrażenia typowo drogeryjnej masówki, choć delikatnie nią trąci. Ma to związek z wyraźnie alkoholowym wistem, sterydową kumaryną i geraniolem, których producent nie poskąpił. W tym kontekście przyzwoite złożenie mikstury jest dla mnie pewnym zaskoczeniem. Roztacza bardzo przyjemną aurę akordami rześko musujących cytrusów, przekładańcem głośniejszych nut drzewnych i jeszcze głośniejszych ziołowych z subtelnie miętowym spinem. Przy czym mięta spełnia rolę dyskretnego asystenta pozostałych ingrediencj, nie dominuje i nie nasuwa negatywnych skojarzeń z apteczno-detergentowym piętnem chemii gospodarczej. To właśnie jej specyficzny charakter odpowiada za jasny i lekki wydźwięk całej kompozycji, która pasuje do okresu cieplejszych, nasłonecznionych dni oraz nie czyni jej typowo barberskim wypustem, chociaż gorzko-kwaśny motyw przewodnii nie ma przeciwwagi molekuł jakiejkolwiek słodyczy i wyraźnie skręca w męską stronę. Na mnie wygasa po około 4 godzinach, co jak na koncentrację wody kolońskiej jest wynikiem do przyjęcia. Trochę gorzej z projekcją, ale to już typowa bolączka większości tego pokroju pachnideł. Reasumując - przeciętny i typowy "twarzoumilacz" w jakości parametrów ustępujący krajowym fabrykantom spod szyldu Synteza, czy Miraculum. Flakon osuszę bez przymusu, ale powtórki nie przewiduję.