Sobota, 2 październik 2021, 15:30
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Sobota, 2 październik 2021, 15:39 przez Aries. Edytowano łącznie: 2)
Swego czasu zostałem obdarowany dekantem tego pachnidła przez jedną z przychylnych mi koleżanek z polskiej fragry. Miało to miejsce jeszcze wtedy, nim komitet centralny wojujących feministek w osobie pierwszej sekretarz tego gremium – Arttemiss, skazał mnie na banicję bez prawa do obrony za odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne i inne występki. Część zarzutów była urojona, część miała pokrycie w faktach, przyznaję. Okrzyknięto mnie męską, szowinistyczną świnią, z czego do dzisiaj jestem dumny. W sumie należało mi się , aczkolwiek z panią Arttemiss chętnie bym sobie pogawędził tak prywatnie – w cztery oczy. Ale dość już tych wspomnień. Do rzeczy.
To aromatyczne, korzennie-drzewne perfumy dla mężczyzn made in Italy.
Zaliczenie tego aromatu do grona dedykowanych paniom jest błędem (vide fragrantica.pl i basenotes.net). W „obiegu handlowym” na firmowej stronie producenta perfumy opisane są jako męskie. I ja się z tym zgadzam.
„Fragranza dedicata all'uomo elegante che ama i valori della tradizione e si circonda di oggetti raffinati.”
Zapach dedykowany eleganckiemu mężczyźnie, który kocha wartości tradycji i otacza się wyrafinowanymi przedmiotami.
Ostatecznie można go uznać za unisex (tak zaklasyfikowany został na stronie parfumo.net), lecz z wyraźnym wskazaniem osobnika mojego gatunku. Nie wiem, skąd redakcja fragry czerpała te wszystkie informacje, ale w składzie pachnidła też występuje znacząca nieścisłość, ponieważ wetyweria nie jest jedyną ingrediencją bukietu zapachowego, co doskonale czuć.
Tuż po aplikacji wetyweria panuje niepodzielnie. Jest ostra i sucha, skropiona cierpkim, cytrynowym sokiem. Lubię ją w tej odsłonie, ponieważ kojarzy mi się wówczas z jakimś nasłonecznionym i zacisznym miejscem gdzieś na łące przy lesie w ciągu bezwietrznego, ciepłego dnia. Wkrótce do trawy dołącza imbir (?), a w tle pojawia się kropla słodyczy, w moim odbiorze – miks lawendy (?) z wanilią. To najprzyjemniejsza z faz trwania tego aromatu i najdłuższa. Skóry nie wychwyciłem. Stopniowo imbir staje się coraz bardziej wyrazistszy, a całość systematycznie się ociepla. Imbir-dominator sprawia się doskonale. Z tą cytryną aż prosi się o herbatę do towarzystwa, ale tej nie przewidziano. W przejściu na etap stopniowego wygasania pozostaje już tylko wetyweria, ale inna niż na początku, bardziej stonowana, nieco chłodniejsza, z wplecionymi nutami delikatnie ziemistego zdrewnienia. Dla mnie to aromat zdecydowanie na dzień i dowolną porę roku z rekomendacją tych o bardziej umiarkowanych temperaturach oraz bez specjalnych „wytycznych” co do przyodziewku. Przyzwoite parametry użytkowe - duża trwałość przy przeciętnie umiarkowanej projekcji. Szkoda, że póki co, można go pozyskać jedynie w Italii. Ubolewam nad tym, bo doskonale zgrywa się z moją skórą i z przyjemnością bym go ponosił.
To aromatyczne, korzennie-drzewne perfumy dla mężczyzn made in Italy.
Zaliczenie tego aromatu do grona dedykowanych paniom jest błędem (vide fragrantica.pl i basenotes.net). W „obiegu handlowym” na firmowej stronie producenta perfumy opisane są jako męskie. I ja się z tym zgadzam.
„Fragranza dedicata all'uomo elegante che ama i valori della tradizione e si circonda di oggetti raffinati.”
Zapach dedykowany eleganckiemu mężczyźnie, który kocha wartości tradycji i otacza się wyrafinowanymi przedmiotami.
Ostatecznie można go uznać za unisex (tak zaklasyfikowany został na stronie parfumo.net), lecz z wyraźnym wskazaniem osobnika mojego gatunku. Nie wiem, skąd redakcja fragry czerpała te wszystkie informacje, ale w składzie pachnidła też występuje znacząca nieścisłość, ponieważ wetyweria nie jest jedyną ingrediencją bukietu zapachowego, co doskonale czuć.
Tuż po aplikacji wetyweria panuje niepodzielnie. Jest ostra i sucha, skropiona cierpkim, cytrynowym sokiem. Lubię ją w tej odsłonie, ponieważ kojarzy mi się wówczas z jakimś nasłonecznionym i zacisznym miejscem gdzieś na łące przy lesie w ciągu bezwietrznego, ciepłego dnia. Wkrótce do trawy dołącza imbir (?), a w tle pojawia się kropla słodyczy, w moim odbiorze – miks lawendy (?) z wanilią. To najprzyjemniejsza z faz trwania tego aromatu i najdłuższa. Skóry nie wychwyciłem. Stopniowo imbir staje się coraz bardziej wyrazistszy, a całość systematycznie się ociepla. Imbir-dominator sprawia się doskonale. Z tą cytryną aż prosi się o herbatę do towarzystwa, ale tej nie przewidziano. W przejściu na etap stopniowego wygasania pozostaje już tylko wetyweria, ale inna niż na początku, bardziej stonowana, nieco chłodniejsza, z wplecionymi nutami delikatnie ziemistego zdrewnienia. Dla mnie to aromat zdecydowanie na dzień i dowolną porę roku z rekomendacją tych o bardziej umiarkowanych temperaturach oraz bez specjalnych „wytycznych” co do przyodziewku. Przyzwoite parametry użytkowe - duża trwałość przy przeciętnie umiarkowanej projekcji. Szkoda, że póki co, można go pozyskać jedynie w Italii. Ubolewam nad tym, bo doskonale zgrywa się z moją skórą i z przyjemnością bym go ponosił.