Poniedziałek, 28 maj 2012, 20:30
Porównanie zapachów, które napisałem jeszcze na starym forum, ale nie zostało przeniesione:
Są na rynku zapachy, które trwają od wielu, wielu lat niezłomnie okupują perfumeryjne półki. Dior Eau Savage to kompozycja z roku 1966. Chanel Pour Monsieur (1989) to tak naprawdę reedycja słynnego zapachu dla gentelmentów z roku 1955. Czy pomimo upływu lat zapachy te wciąż mogą być używane przez współczesnych facetów? Sprawdźmy to!
KOMPOZYCJA
Oba zapachy, jak to klasyczne męskie pachnidła, zaczynają się cytrynowo, aczkolwiek różnie. Wstęp Chanela jest naprawdę niesamowity - niczym prawdziwa skórka z cytryny. Nie jakiś aromat, nie jakiś koncentrat, po prostu pachnie jak świeżo wyciśnięte kropelki ze skórki. Ekstra! Podoba mi się to tym bardziej, że zaczęły się upały. Po kilku minutach jednak zapach zaczyna się zmieniać i przywoływać na myśl klasyczne kolońskie, ziołowe akordy. Pachnie naturalnie, bardzo świeżo i.. kolońsko. Końcówka jest jeszcze bardziej delikatna, wciąż orzeźwiająca, aczkolwiek minimalnie bardziej ciepła. Jest jednak pewien problem. Przez cały okres czucia zapachu czuję się jak ogolony na gładko, zadbany pan po 60-tce, w białej koszuli i siwym garniturze (tak, siwym, bo Pour Monsieur to zapach lekki i na dzień, a w dzień gentelman nie ubiera czarnego garnituru, ten kolor jest zarezerwowany na wieczór i specjalne okazje). Mówiąc bardziej wprost, Pour Monsieur to zapach, który pomimo swoich zalet, nie pasuje do tej epoki. Albo inaczej - ten zapach nie pasuje do młodego mężczyzny XXI wieku. Co innego zadbany Pan 60+. Odważę się nawet powiedzieć, że ów Pan w połączeniu z tym zapachem może być spełnieniem marzeń jurnej emerytki. Moją opinię potwierdza reakcja koleżanki na ten zapach: "Co, znowu był śmigus dyngus?" ...dopowiem, że w lany poniedziałek zostałem "napadnięty" przez jakąś Panią, która z pełnym uśmiechem na twarzy wylała mi na głowę kioskową wodę kolońską...
Eau Savage, jak wspomniałem, również zaczyna się cytrynowo, jednak zgoła odmiennie aniżeli Pour Monsieur. Tu wstęp jest taki jakby cierpki. Tak jakby poza cytryną znalazły się tu olejki wyciśnięte z łodyg kwiatów. Etap ten trwa około 15-25 minut. Następnie owa cierpkość w moim odczuciu bierze górę nad cytryną i pojawia się aromat orzecha włoskiego. Wiem, że nie ma go wymienionego w nutach tego zapachu, jednak ja wyczuwam go przy każdej aplikacji. A właściwie to nie samego orzecha, tylko tej brązowej skórki na orzechu włoskim, którą widzimy tuż po rozłupaniu skorupki. Ona właśnie jest taka cierpka (tak, znowu to samo słowo ). W tle pojawiają się kwiaty. Baza podobna jest do tej z Pour Monsieur, jednak uzupełniona o wspomniany orzech włoski i kwiaty. I tu pojawia się kluczowe pytanie - czy to dziś można nosić? Otóż można i pokuszę się o stwierdzenie, że wcale nie będzie faux pas, jeśli zapachu użyje facet trzydziestoletni. Jak na XXI wiek zapach jest inny. Czasem może wydać się nieco "dziadkowy", ale nie jest to wrażenie towarzyszące przy każdej chwili wąchania go. Zaznaczę jednak, iż zapachu tego nie można kupować w ciemno, gdyż dla niektórych (w tym mnie) ta orzechowa cierpkość w środkowej nucie jest nie do zniesienia.
MOC
Oba zapachy są raczej tymi delikatnymi. Oba bowiem są jeszcze z czasów, gdy zapach miał dyskretnie podkreślać świeżość gentelmana, a nie być wyróżnikiem w tłumie 300 ludzi. Nawet na początku wyczuwalne generalnie z bliska. Niedługo potem już tylko przy skórze.
TRWAŁOŚĆ
Trwałość Pour Monsieur jest na poziomie dużo młodszego brata Allure'a Homme, czyli jak na tężę zacną markę, kiepska.. Podejrzewam, że oryginał z '55 był dużo trwalszy. Eau Savage jest wyraźnie trwalszy, ale i tu nie ma rewelacji. Do Fahrenheita (który w końcu jest z tej samej stajni) nie ma co porównywać, ale naprzeciw konkurenta dzisiejszego porównania ze stajni Chanel jest całkiem dobrze.
FLAKON
W obu przypadkach flakon jest klasyczny, estetyczny i wygodny w użyciu. Aerozol również w obu działa poprawnie.
Podsumowując to porównanie trzeba zastanowić się, co sprawia, że zapachy te wciąż zapełniają perfumeryjne półki. Grono potencjalnych nabywców Eau Savage nie jest duże, z kolei grono nabywców Pour Monsieur jest jeszcze węższe (...i zawęża się systematycznie - to tak w ramach czarnego humoru ). Skoro jednak zapachy nie zostały wycofane, to znaczy, że popyt na nie jest, czyli istnieją klienci, którzy te zapachy kupują. Dlaczego? Może dlatego, że w dobie mainstreamowych siczków te zapachy są wyjątkowe? Sprawdź sam.
Pozdrawiam,
honoris causa
Są na rynku zapachy, które trwają od wielu, wielu lat niezłomnie okupują perfumeryjne półki. Dior Eau Savage to kompozycja z roku 1966. Chanel Pour Monsieur (1989) to tak naprawdę reedycja słynnego zapachu dla gentelmentów z roku 1955. Czy pomimo upływu lat zapachy te wciąż mogą być używane przez współczesnych facetów? Sprawdźmy to!
KOMPOZYCJA
Oba zapachy, jak to klasyczne męskie pachnidła, zaczynają się cytrynowo, aczkolwiek różnie. Wstęp Chanela jest naprawdę niesamowity - niczym prawdziwa skórka z cytryny. Nie jakiś aromat, nie jakiś koncentrat, po prostu pachnie jak świeżo wyciśnięte kropelki ze skórki. Ekstra! Podoba mi się to tym bardziej, że zaczęły się upały. Po kilku minutach jednak zapach zaczyna się zmieniać i przywoływać na myśl klasyczne kolońskie, ziołowe akordy. Pachnie naturalnie, bardzo świeżo i.. kolońsko. Końcówka jest jeszcze bardziej delikatna, wciąż orzeźwiająca, aczkolwiek minimalnie bardziej ciepła. Jest jednak pewien problem. Przez cały okres czucia zapachu czuję się jak ogolony na gładko, zadbany pan po 60-tce, w białej koszuli i siwym garniturze (tak, siwym, bo Pour Monsieur to zapach lekki i na dzień, a w dzień gentelman nie ubiera czarnego garnituru, ten kolor jest zarezerwowany na wieczór i specjalne okazje). Mówiąc bardziej wprost, Pour Monsieur to zapach, który pomimo swoich zalet, nie pasuje do tej epoki. Albo inaczej - ten zapach nie pasuje do młodego mężczyzny XXI wieku. Co innego zadbany Pan 60+. Odważę się nawet powiedzieć, że ów Pan w połączeniu z tym zapachem może być spełnieniem marzeń jurnej emerytki. Moją opinię potwierdza reakcja koleżanki na ten zapach: "Co, znowu był śmigus dyngus?" ...dopowiem, że w lany poniedziałek zostałem "napadnięty" przez jakąś Panią, która z pełnym uśmiechem na twarzy wylała mi na głowę kioskową wodę kolońską...
Eau Savage, jak wspomniałem, również zaczyna się cytrynowo, jednak zgoła odmiennie aniżeli Pour Monsieur. Tu wstęp jest taki jakby cierpki. Tak jakby poza cytryną znalazły się tu olejki wyciśnięte z łodyg kwiatów. Etap ten trwa około 15-25 minut. Następnie owa cierpkość w moim odczuciu bierze górę nad cytryną i pojawia się aromat orzecha włoskiego. Wiem, że nie ma go wymienionego w nutach tego zapachu, jednak ja wyczuwam go przy każdej aplikacji. A właściwie to nie samego orzecha, tylko tej brązowej skórki na orzechu włoskim, którą widzimy tuż po rozłupaniu skorupki. Ona właśnie jest taka cierpka (tak, znowu to samo słowo ). W tle pojawiają się kwiaty. Baza podobna jest do tej z Pour Monsieur, jednak uzupełniona o wspomniany orzech włoski i kwiaty. I tu pojawia się kluczowe pytanie - czy to dziś można nosić? Otóż można i pokuszę się o stwierdzenie, że wcale nie będzie faux pas, jeśli zapachu użyje facet trzydziestoletni. Jak na XXI wiek zapach jest inny. Czasem może wydać się nieco "dziadkowy", ale nie jest to wrażenie towarzyszące przy każdej chwili wąchania go. Zaznaczę jednak, iż zapachu tego nie można kupować w ciemno, gdyż dla niektórych (w tym mnie) ta orzechowa cierpkość w środkowej nucie jest nie do zniesienia.
MOC
Oba zapachy są raczej tymi delikatnymi. Oba bowiem są jeszcze z czasów, gdy zapach miał dyskretnie podkreślać świeżość gentelmana, a nie być wyróżnikiem w tłumie 300 ludzi. Nawet na początku wyczuwalne generalnie z bliska. Niedługo potem już tylko przy skórze.
TRWAŁOŚĆ
Trwałość Pour Monsieur jest na poziomie dużo młodszego brata Allure'a Homme, czyli jak na tężę zacną markę, kiepska.. Podejrzewam, że oryginał z '55 był dużo trwalszy. Eau Savage jest wyraźnie trwalszy, ale i tu nie ma rewelacji. Do Fahrenheita (który w końcu jest z tej samej stajni) nie ma co porównywać, ale naprzeciw konkurenta dzisiejszego porównania ze stajni Chanel jest całkiem dobrze.
FLAKON
W obu przypadkach flakon jest klasyczny, estetyczny i wygodny w użyciu. Aerozol również w obu działa poprawnie.
Podsumowując to porównanie trzeba zastanowić się, co sprawia, że zapachy te wciąż zapełniają perfumeryjne półki. Grono potencjalnych nabywców Eau Savage nie jest duże, z kolei grono nabywców Pour Monsieur jest jeszcze węższe (...i zawęża się systematycznie - to tak w ramach czarnego humoru ). Skoro jednak zapachy nie zostały wycofane, to znaczy, że popyt na nie jest, czyli istnieją klienci, którzy te zapachy kupują. Dlaczego? Może dlatego, że w dobie mainstreamowych siczków te zapachy są wyjątkowe? Sprawdź sam.
Pozdrawiam,
honoris causa
Kupię/wymienię próbki:
Alexandria Frag. - Arabian Forest
M. Margiela - At The Barber's
Armani - Encens Satin
Atelier des Or - Cuir Sacré
Alexandria Frag. - Arabian Forest
M. Margiela - At The Barber's
Armani - Encens Satin
Atelier des Or - Cuir Sacré