Niedziela, 23 luty 2020, 16:30
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Sobota, 4 listopad 2023, 09:40 przez pblonski. Edytowano łącznie: 1)
Nuty górne: cedrat, cytryna, limonka, werbena cytrynowa;
Nuty środkowe: różowy pieprz, imbir, kardamon, pieprz syczuański;
Nuty bazy: irys, mech dębowy, piżmo;
Jest to zapach z lżejszej, letniej serii Italian Line (białe flakony).
Pierwsze uderzenie w nos to wspaniałe, musujące cytrusy, na bogato. Świeże i bardzo naturalnie pachnące. Chciałoby się, żeby trwały i trwały. No właśnie, chciałoby się...
Po kilku minutach zapach robi się bliskoskórny i to do tego stopnia, że musisz szorować nosem po skórze, żeby poczuć jeszcze ślad tych cudownych cytrusów. Delikatnie do nosa może tymczasem dolatywać jakby mszysto-drzewna (w klimacie cedru, którego w składzie nie ma, jest cedrat, ale w końcu nie przez przypadek ten cytrus nosi taką nazwę) niesiona chyba jeszcze przez resztki pieprzu z serca nuta. I to już koniec, nie ma już nic. To znaczy jakiś ledwo wyczuwalny ślad na skórze pozostaje, ale naprawdę trzeba szorować nosem. To straszne, bo tak obiecujące otwarcie pozostaje zawieszone jakby w próżni, jakby ktoś nie miał czasu na popracowanie nad bazą, której prawie nie ma. Już nuty serca są słabowite, że człowiek "zastanawia się, czy to pachnie, czy nie" - parafrazując słynne zdanie Coco Chanel. Wielka szkoda.