Kończy mi się najlepszy od dawna zapach z cyklu "kiepski poranek, na nic nie mam ochoty, nie użyję chyba niczego..."
A jednak, zawsze wtedy był - Guerlain L'Homme L'Eau Boisée.
Ja mam 5 ostatnich psików z Faqat Lil Rijal Rasasi. Ale nic to, bo ma być dzisiaj u mnie kurier z kolejną już, trzecią pełną butelczyną. No koffam ten zapach bezgraniczne. Gdyby mu dodano + skile do projekcji (bo trwałość ma 12 g, ale raczej bliskoskórną), tu bym chyba nosił ten zapach cały rok. Koffom no...
Kenzo Jungle. I mam dylemat, bo z jednej strony od lat go używam w okresie wiosna/lato, to jedne z tych perfum które zawsze muszę mieć i było już chyba z 10 flakonów, a z drugiej strony irytuje mnie to, że są zbyt nietrwałe po kolejnych reformulacjach i mam założenie żeby ograniczać ilość perfum i kupować tylko te które, oprócz tego że mi się podobają, są bardzo trwałe.
No i skończył się Guerlain L’Instant pour Homme. Flakon z 2009 roku. Ciekawe czy obecne partie też są takie dobre. To jeden z tych zapachów, które koniecznie trzeba dokupić, gdy się skończą. Lekki, trwały, dobrze projektujący - super.