Sobota, 20 kwiecień 2019, 13:01
Dawnej wytępione w Europie przez obecnie zakazany DDT, obecnie świętują triumfalny powrót.
Ludzie wracając z podróży po całym świecie przywożą je do Europy, w każdej chwili możemy je spotkać w pociągu, samolocie, wynajętym mieszkaniu w Warszawie, pięciogwiazdkowym hotelu w Paryżu czy pensjonacie w Sopocie i zabrać do domu.
Jak nie my, to sąsiedzi w bloku, a one do nas już sobie łatwo przyjdą.
Niebezpieczne są również kupowane używane meble tapicerowane czy materace do łóżek.
Małe są cholery i wychodzą tylko w nocy, więc trudno je zobaczyć, natomiast na ciele zostawiają charakterystyczne ślady ugryzień, czerwone placki, zazwyczaj po trzy, czasami cztery i więcej, w jednej linii lub trójkącie, swędzące mocniej i dłużej niż po ugryzieniach komarów.
U osób niewrażliwych może nie być nic widać, choć też mogły paść ofiarą ich żarłoczności.
Dwa razy zostałam pogryziona w pensjonatach nad polskim morzem, raz w Turcji, na mnie świetnie widać te trójkąty i linie proste.
Osoby, które były ze mną w pokoju, nie miały żadnych śladów.
Do tej pory udało mi się nie przywieść ich do domu (zachowując różne środki ostrożności), ale obawiam się, że kiedyś ta dobra passa się skończy, a wytępić to cholerstwo jest bardzo trudno, czytam na wszelki wypadek różne poradniki, fora itd, kiepska sprawa.
I przed kolejnymi wakacjami chciałam się profilaktycznie zabezpieczyć, zabierając ze sobą ultradźwiękowy odstraszacz do kontaktu, emitujący na zmienianej automatycznie częstotliwości w zakresie od 25.000 do 65.000 Hz, co ponoć ma je wygonić z pomieszczenia.
Czy ktoś ma wiedzę, czy takie odstraszanie będzie skuteczne?
Bo alternatywą jest siedzenie w domu albo obsypywanie wszystkiego ziemią krzemionkową i nacieranie wrotyczem
W Stanach Zjednoczonych są serwisy, takie jak: bedbugregistry.com i http://www.bedbugreports.com, gdzie można sprawdzić, czy w hotelu, do którego się wybieramy, inni podróżni nie zanotowali problemów z tymi uciążliwymi owadami, ale u nas chyba nie ma nic takiego
Ludzie wracając z podróży po całym świecie przywożą je do Europy, w każdej chwili możemy je spotkać w pociągu, samolocie, wynajętym mieszkaniu w Warszawie, pięciogwiazdkowym hotelu w Paryżu czy pensjonacie w Sopocie i zabrać do domu.
Jak nie my, to sąsiedzi w bloku, a one do nas już sobie łatwo przyjdą.
Niebezpieczne są również kupowane używane meble tapicerowane czy materace do łóżek.
Małe są cholery i wychodzą tylko w nocy, więc trudno je zobaczyć, natomiast na ciele zostawiają charakterystyczne ślady ugryzień, czerwone placki, zazwyczaj po trzy, czasami cztery i więcej, w jednej linii lub trójkącie, swędzące mocniej i dłużej niż po ugryzieniach komarów.
U osób niewrażliwych może nie być nic widać, choć też mogły paść ofiarą ich żarłoczności.
Dwa razy zostałam pogryziona w pensjonatach nad polskim morzem, raz w Turcji, na mnie świetnie widać te trójkąty i linie proste.
Osoby, które były ze mną w pokoju, nie miały żadnych śladów.
Do tej pory udało mi się nie przywieść ich do domu (zachowując różne środki ostrożności), ale obawiam się, że kiedyś ta dobra passa się skończy, a wytępić to cholerstwo jest bardzo trudno, czytam na wszelki wypadek różne poradniki, fora itd, kiepska sprawa.
I przed kolejnymi wakacjami chciałam się profilaktycznie zabezpieczyć, zabierając ze sobą ultradźwiękowy odstraszacz do kontaktu, emitujący na zmienianej automatycznie częstotliwości w zakresie od 25.000 do 65.000 Hz, co ponoć ma je wygonić z pomieszczenia.
Czy ktoś ma wiedzę, czy takie odstraszanie będzie skuteczne?
Bo alternatywą jest siedzenie w domu albo obsypywanie wszystkiego ziemią krzemionkową i nacieranie wrotyczem
W Stanach Zjednoczonych są serwisy, takie jak: bedbugregistry.com i http://www.bedbugreports.com, gdzie można sprawdzić, czy w hotelu, do którego się wybieramy, inni podróżni nie zanotowali problemów z tymi uciążliwymi owadami, ale u nas chyba nie ma nic takiego