Danio napisał(a):Prosty przykład - wypal hektar trawy. Za jakiś tydzień wyrośnie piękna i nowa, jeszcze lepsza niż poprzednia
-idąc tym tokiem to jak człowiek umrze to na nim wyrośnie nowy lepszy? jakim cudem po kilku tysiącach lat człowiek nie stał się jeszcze lepszy?

Oczywiście że stał się lepszy, a ewolucja, zaawansowana technika, bryle na twoim pyszczku?
Więc widzisz sam. Aha, a że tobie chodzi o taką dobroć, milusińskość?
Dobroć niczego nie zmienia, choćbyś był tak dobry i życzliwy że aż mdły i tak przyjdzie ci wyciągnąć nogi i kogo za to obwinisz?
Krótkowzroczni, mało inteligentni ludzie widzą tylko zabójców w postaci ludzi, a przecież wszystko jest zabójcą, więc zamiast nienawidzić tylko zabójców i tzw złych ludzi powinni nienawidzić wszystko łącznie z ich bóstwem które wierzcie lub nie - w niczym nikomu nie pomoże, a w godzinie śmierci i tak zostawi na pastwę losu mimo gorliwych modłów (patrz np Holocaust)

Artplum: tylko że ja nikogo nie nawracam. Na pewno nie tak jak Ty w temacie polityki :lol: W sumie mógłbym w ogóle nie odnosić się do tego, co ktoś napisze, po prostu dyskutuję z argumentacją osoby wierzącej, którą to osobą kiedyś również byłem :o

Scarlatii: Holocaust, dobry temat, gdzie wtedy był ten czy inny bóg? Dlatego wiele osób powątpiewa w jakąkolwiek siłę o zdolnościach pozaziemskich, ew. od milionów lat (po stworzeniu) przestała się w ogóle tym swoim dziełem interesować
Wierzący z łatwością wszystko tłumaczą, to mnie naprawdę irytuje, pisałem wczesniej o tym, że jak jest ok, to dzięki Bogu, jak źle, to wina człowieka, ew. Bóg doświadcza ludzi. Tylko że kiedys z łatwością piśmienni relacjonowali plagi zsyłane przez złego Boga (ST), dzisiaj jak jest covid, to wina ludzi (bo w końcu Bóg dał wolną wolę). Druga kwestia, Bóg wszechwiedzący i wszechmocny, gdzieś ta jego wszechmoc? To zaplanował on plagę zwaną dzisiaj covidem czy nie? No tak, człowiek to wszystko sprawił (ew. Szatan), teraz wierzący muszą wybłagać u Boga zmianę planów. No ale jak można zmieniać plany Wszechmogącego? Itd. itp.

...bo lubię i nikt mi tego nie zmieni

Kamolskee, ewidentnie chcesz nawracać, tylko chyba tego nie widzisz.
Ty założyłeś ten temat, Ty go reaktywujesz i Ty czekasz na kogokolwiek, kto chciałby się z Tobą spierać.
Jak to neofita
Czyżby ateizm stał się Twoją religią?

Oczywiście że stał się lepszy, a ewolucja, zaawansowana technika, bryle na twoim pyszczku?
Warto zgłebić czym jest ewolucja a rozwój technologii okulkary pochodzą z bliskiego wschody i parę setek lat mają
Więc widzisz sam. Aha, a że tobie chodzi o taką dobroć, milusińskość?
nie o to mi chodzi. Chodzi o to, że człowiek mało się zmienia w postępowaniu czy myśleniu.
Dobroć niczego nie zmienia, choćbyś był tak dobry i życzliwy że aż mdły i tak przyjdzie ci wyciągnąć nogi i kogo za to obwinisz? odnośisz się do uczynkowości co wyklucza chrześcijaństwo
Krótkowzroczni, mało inteligentni ludzie widzą tylko zabójców w postaci ludzi, a przecież wszystko jest zabójcą, więc zamiast nienawidzić tylko zabójców i tzw złych ludzi powinni nienawidzić wszystko łącznie z ich bóstwem które wierzcie lub nie - w niczym nikomu nie pomoże, a w godzinie śmierci i tak zostawi na pastwę losu mimo gorliwych modłów (patrz np Holocaust) tu powinniśmy mieć pretensje do człowieka a nie do Boga z resztą każdy posiada zadatki do bycia despotą i mordercą. Mało razy ktoś z nas obmyślał brutalną zemstę w myślach

Artplum: tylko że ja nikogo nie nawracam. Nawracasz na swoją religię. Bo ateizm to religia która w swych podwalinach zawiera błąd logiczny. Zaprzecza istnieniu Boga który według tej religii nie istnieje. Nie można zaprzeczać istnieniu czegoś co nie istnieje skoro nie istnieje....

Scarlatii: Holocaust, dobry temat, gdzie wtedy był ten czy inny bóg?

jak widać był bo w konsekwencji holocaust został przerwany.

Wierzący z łatwością wszystko tłumaczą, to mnie naprawdę irytuje, pisałem wczesniej o tym, że jak jest ok, to dzięki Bogu, jak źle, to wina człowieka, ew. Bóg doświadcza ludzi.

Również tłumaczysz z łatwością tylko w drugą stronę

Tylko że kiedys z łatwością piśmienni relacjonowali plagi zsyłane przez złego Boga (ST), dzisiaj jak jest covid, to wina ludzi (bo w końcu Bóg dał wolną wolę) warto zgłębić sprawę wolnej woli.

Czy naprawdę jest wolna?

Druga kwestia, Bóg wszechwiedzący i wszechmocny, gdzieś ta jego wszechmoc? To zaplanował on plagę zwaną dzisiaj covidem czy nie? No tak, człowiek to wszystko sprawił (ew. Szatan), teraz wierzący muszą wybłagać u Boga zmianę planów. No ale jak można zmieniać plany Wszechmogącego?

Bóg jest suwerenny prawdziwie wierzący nie mają problemu z plagą Covidu. Mocą Boga jest dać i zabrać życie człowiekowi a prawdziwie wierzący nie ma problemu ze śmiercią bo to nie koniec

Danio: jak już pisałem, nie zamierzam dyskutować na temat jakiejkolwiek księgi na którą powołuje się ta czy inna religia.
Myślę, że zwyczajnie nie chcesz dyskutować tylko oczekujesz, że inni przyjmą twoje założenia.
a temat brzmi "dlaczego wierzymy" a nie: "jeśli wierzysz w zapis biblijny to nie pisz bo mi się to niepodobna"

Co do Twojego wywodu dot. "solówki", albo nie zrozumiałeś o co mi chodziło, albo lubisz być po prostu dokuczliwy i udajesz ofiarę.
ja nie jestem dokuczliwy wytknąłem Ci tylko niedojrzałą wypowiedź w której podpierasz się autorytetem bliżej nieokreślonej osoby z innej religii a to manipulacja.

Nie mam zamiaru z Tobą toczyć dyskusji, poznałem Twój światopogląd,
Toczysz dyskusję ze mną odpisując na moje posty. Co jest interesujące. Nie poznałeś mojego światopoglądu ani mojej wiary bo się nie znamy. Może będzie kiedyś okazja.
wierzysz, bo widzisz sens i dodatkowo ufasz całkowicie temu, co podają te czy inne księgi.
Tak wierzę bo zobaczyłem sens i logikę. Nie ufam całkowicie temu co podają księgi dlatego ciągle wszystko sprawdzam wertuję różne źródła. Jak pisałem mam podejście krytyczne.
Wierzysz, że są napisane pod natchnieniem siły wyższej. Nie wierzę w siły wyższe.
Nie będę się powtarzać co sądzę na temat biblii, możesz poczytać moje wcześniejsze wywody.

Co do definicji "prawdy": rozumiem prawdę jako daną myśl urzeczywistniającą cokolwiek (problem/jednostkę/rzecz) na podstawie prawdziwych przesłanek. Prawdziwych, czyli takich których istnienia nie da się podważyć. Wszystko inne to nasze projekcje, marzenia, sny, zwidy, choroby psychiczne itd. itp. Opierać swoje życie, oddawać je jakiejś organizacji religijnej tylko dlatego, bo tak nakazuje rodzinna tradycja, bo tak jest wygodniej itd. to oszukiwanie samego siebie. Ale ja do niczego Ciebie nie zmuszam, jeslibyś tak opatrznie po raz kolejny odebrał moje słowa. Peace !
Wiara i organizacje religijne to dwie odmienne rzeczy.

edit: pisałem trochę w pośpiechu. Na jakiej podstawie Twoja religia uważa, że ma monopol na "prawdę" w stosunku do innych? Dobrze to gdzie jest monopol na prawdę?
Jakim prawem np. KK zmienia to i owo w przekazie Boga, tworzy dogmaty, ustanawia świetych.. Ci hierarchowie mają jakąś "łącznosć" z bóstwem? To pytanie do przedstawicieli KK. Pewnie mają łączność z jakimś bóstwem.
Święci stają się świętymi, bo hierarchowie zatwierdzają ogłoszone cuda?
tu warto pochylić się nad genezą słowa "święty" bo w KK zostało ono mocno skrzywione.
To właśnie wg mnie jest zbudowane na "śliskim" gruncie, szyte grubymi nićmi.
tu się z Tobą zgadzam

Danio,czy mógłbyś używać opcji cytuj?
Źle się czyta takie jednolite teksty
A o ateizmie, jako religii, pisałem w przenośni, żeby podkreślić podobieństwo praktyk gorliwych ateistów i wierzących.
Jedni i drudzy miewają poczucie misji i pragną wszystkich przekonywać do swoich poglądów

Ja nikogo nie atakuję, dyskutuję. Ktoś napisał, że wierzy, bo... i podaje cytaty z Biblii. Mógłbym napisać: "Ok, dzięki za Twoją relację/świadectwo, szanuję". Ale pytam, dlaczego ktoś wierzy w to co napisane w Biblii. Czy to jest atak? Jeśli nie ma się argumentów, to można bardzo prosto przypisać temu znamiona "ataku". Często w dyskusji na żywo stosowany chwyt, aby zbić z tropu "adwersarza". Ktoś odpowiada, że wierzy Biblii bo relacjonuje zdarzenia z różnych perspektyw sprzed 2 tys. lat. Mało która religia przetrwała taki szmat czasu. To podaję przykłady, które temu zaprzeczają (np. istnieją dużo starsze religie). No i robi się nieprzyjemnie, albo dyskusja praktycznie się kończy, bo znowu osoba próbuje zarzucić kolejnymi cytatami, bo ktoś włacza się w dyskusję i nadaje że "albo wierzysz albo nie". No i ok. Ale czy gdzieś tu ktoś kogoś na siłę próbuje do czegoś przekonać? Jesli już, to próbuję pokazać sprzeczności w takim rozumowaniu (przeważnie własnie wtedy, gdy jestem zasypywany cytatami z Biblii - były posty, gdzie po prostu kończyłem dyskusję, akceptując to co usłyszałem, nie mając pytań).

Tak jak już pisalem, zadziwiające jest to, że z jednej strony jestesmy na co dzień nieufni, krytyczni, sceptyczni szczególnie jeśli chodzi o naszą prywatność, jeśli chodzi o zakupy w sieci itd. A z drugiej strony te same osoby przyjmują bezkrytycznie to co przekazało im się w ramach rodzinnej tradycji, a chodzi o coś zdawałoby się fundamentalnego, co rzutuje na codzienne relacje z innymi ludźmi, najbliższymi osobami. Ten fenomen mnie ciekawi bardzo, nic na to nie poradzę.

Odpowiadam na pytanie w temacie

Dlaczego wierzymy? Żeby żyło się łatwiej
Z tego też samego powodu nie chodzę do kościoła i wolę w niedzielę przeczytać nieprzeczytane książki zamiast płacić daninę dla proboszcza z moich stron z dwójką (dorosłych już) dzieci.

A tak na serio:
Kiedy kamolskee i Grzegorz (dziwne że go tu nie ma) przestaną męczyć to forum religijnym fundamentalizmem?

kamolskee napisał(a):Ja nikogo nie atakuję, dyskutuję. Ktoś napisał, że wierzy, bo... i podaje cytaty z Biblii. Mógłbym napisać: "Ok, dzięki za Twoją relację/świadectwo, szanuję". Ale pytam, dlaczego ktoś wierzy w to co napisane w Biblii. Czy to jest atak? Jeśli nie ma się argumentów, to można bardzo prosto przypisać temu znamiona "ataku". Często w dyskusji na żywo stosowany chwyt, aby zbić z tropu "adwersarza". Ktoś odpowiada, że wierzy Biblii bo relacjonuje zdarzenia z różnych perspektyw sprzed 2 tys. lat. Mało która religia przetrwała taki szmat czasu. To podaję przykłady, które temu zaprzeczają (np. istnieją dużo starsze religie). No i robi się nieprzyjemnie, albo dyskusja praktycznie się kończy, bo znowu osoba próbuje zarzucić kolejnymi cytatami, bo ktoś włacza się w dyskusję i nadaje że "albo wierzysz albo nie". No i ok. Ale czy gdzieś tu ktoś kogoś na siłę próbuje do czegoś przekonać? Jesli już, to próbuję pokazać sprzeczności w takim rozumowaniu (przeważnie własnie wtedy, gdy jestem zasypywany cytatami z Biblii - były posty, gdzie po prostu kończyłem dyskusję, akceptując to co usłyszałem, nie mając pytań).

Tak jak już pisalem, zadziwiające jest to, że z jednej strony jestesmy na co dzień nieufni, krytyczni, sceptyczni szczególnie jeśli chodzi o naszą prywatność, jeśli chodzi o zakupy w sieci itd. A z drugiej strony te same osoby przyjmują bezkrytycznie to co przekazało im się w ramach rodzinnej tradycji, a chodzi o coś zdawałoby się fundamentalnego, co rzutuje na codzienne relacje z innymi ludźmi, najbliższymi osobami. Ten fenomen mnie ciekawi bardzo, nic na to nie poradzę.

Tylko Ciebie nikt nie atakuje
Ot po prostu zwróciłem uwagę, że ciągle wracasz do dawno wyeksploatowanego tematu.
Zachowanie typowe dla osób, które coś w swoim życiu zmieniły i uważają, że oto udkryły coś niezwykłego i nie mogą wyjść ze zdumienia, dlaczego inni tych zmian nie dokonują.
Trzeźwiejący alkoholik dopytuje pijących, czemu piją.
Świeżo upieczony ateista - czemu wierzą

illusion:
No ja się nie dam sprowokować (apropo fundamentalizmu), a od Grzegorza to się odpiernicz bo próbował dyskutować, ale jak typowy wierzący (ortodoksyjnie) odnosił się co chwila do "świętego" pisma - to samo czynią np. św. Jehowy. Jeszcze brakowało, żebym jako ateista zaczął cytować Dawkinsa. Swoje przemyślenia opieram na swojej logice postrzegania świata, nie na odwoływaniu się do autorytetów ("autorytetów").

Kamolskee,

Być może sobie z tego nie zdajesz sprawy, ale momentami brzmisz jak uczestnik krucjaty, tylko tej ateistycznej / antyreligijnej . Ludzie wierzą, bo tego potrzebują. Znakomita większość z nich nie odczuwa potrzeby analizowania i rozbijania na najmniejsze atomy ich wiary oraz niuansów instytucji religijnej, do której przynależą - to wyciąga ze strefy komfortu, a większość z nas tego nie lubi. Nie dziw się więc, że ludzie niekoniecznie chcą z Tobą na te tematy dyskutować.

Kamolskee, ja Cię rozumiem i wiem co czujesz bo nie jest mi to obce. Niemniej świat zmieni się sam czy będziemy to głosić czy też nie.
Jesteśmy tylko lalkami z wgranymi programami, są też pewne rzeczy w człowieku których wyjaśnić się nie da, ciągoty do silnej wiary dziedziczone kulturowo w tzw krwi (żydzi, muzułmanie), czy ciągoty do zachowań praprzodków jak dziś robią to współcześni Meksykanie.
Wbrew wszystkiemu robią to samo co ich praprzodkowie Aztecy i Majowie, bo nie wykorzenisz z nich obcinania głów, tak jak z Polaków czy Ruskich nie wykorzenisz picia.

Scarlatii: no ja już wszystko napisałem co miałem napisać. W każdym razie stawianie pytań to nie atak. Gdy mówiłem kiedyś księdzu (będąc jeszcze ministrantem), że nie godzę się z coraz większą ilością nakazów/zakazów, które serwuje KK (w tym sama wykładnia Katechizmu), że prezerwatywa jest jak nóż, który może służyć do dobrych rzeczy jak i złych, że zaczynam wątpić w istnienie Szatana, którego ponoć stworzył sam Bóg... nie usłyszałem w zamian, że atakuję religię, że powinienem się wziąć w garść, że jak tak mogę itd.... mówił m.in. że powinienem szukać odpowiedzi w modlitwie, w czytaniu Pisma Świętego. To ostatnie nie skończyło się dobrze (m.in. Stary Testament).

https://www.youtube.com/watch?v=pwKP0SZc2cY

O tym, że każdy z nas mógłby urodzić się w innej rodzinie, w innym miejscu na świecie - już pisałem. Czy ktoś na co dzień o tym myśli, tym bardziej w okresie przed(świątecznym)? Każdy ma swoje życie, oczywiście, swoją strefę komfortu, ale to nie znaczy, że na takie tematy nie można porozmawiać.

Trzeba mieć dar by na takie tematy rozmawiać. To dlatego jest tylu szarych ludzi.

Nie trzeba mieć daru.
Trzeba mieć chęć

Wyobraź sobie że masz dużo chęci, a nie ma nikogo kto ci to objaśni. Zresztą.

Ale co ma mi objaśniać?

Np. to dlaczego wierzy w tego a nie innego Boga np. bez uciekania się do cytatów z prastarej literatury, która nawet moralnością znacznie odbiega od dzisiejszych standardów. Dlaczego chodzi do kościoła co niedzielę, słucha kazań itd. Oczywiście można to ująć jednym zdaniem: "Bo lubię, wspólnota daje mi poczucie bezpieczeństwa" albo apropo wiary: "bo tak chcę, bo to sprawia że czuję się lepiej", no można Ja np. dopiero teraz czuję się lepiej, bez "moja wina moja wina", wyrzutów sumienia o sprawy, które nie powinny w ogóle mnie zajmować... z większą koncentracją na drugiego człowieka, miłością do bliżniego a nie do bliżej nieokreślonego bóstwa.