Generalnie nie mam oporów przed noszeniem mocnych, charakternych zapachów, tak więc raczej się nie ograniczam w wyborze. Ale wiadomo są różne sytuacje, więc zdarza mi się wybierać coś nie koniecznie ze słabą projekcją, ale na tyle bezpiecznego i niekontrowersyjnego, żeby nie przytłoczyć otoczenia swoim zapachem. Zwykle w tym przypadku stawiam na Red Vetyver od Montale lub Platinum Egoiste od Chanela. Natomiast zdarzyło mi się świadomie wybrać zapach w moim odczuciu mniej inwazyjny, niż choćby wspomniane wyżej pewniaki - na chrzciny, by nie przeszkadzał małemu dziecku. Zdecydowałem się na Pradę Infusion D' Homme.
Flakony: <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.fragrantica.com/member/208247/">http://www.fragrantica.com/member/208247/</a><!-- m -->
Dekanty i próbki: <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.fragrantica.pl/uzytkownicy/100/">http://www.fragrantica.pl/uzytkownicy/100/</a><!-- m -->
1. YSL L'Homme, D&G The One, PE 360 Red - głównie praca lub spotkanie mniej formalne (rodzinka, wypad ze znajomymi)
2. Nie używam niczego podczas choroby czy majsterkowania w garażu - to tak ze skrajności, bo pachnieć lubię zawsze.
Mój największy błąd to był Rochas Man użyty do kościoła ubiegłej zimy - myślałem, że sam ze sobą nie wytrzymam (pierwszy i póki co ostatni taki przypadek, gdzie sam siebie zbluzgałem za użycie zapachu bez choćby testu nadgarstkowego).
Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku Malizii Vetyver - na mojej skórze czysta leśna paproć (o wetiwerze mogłem pomarzyć), dziewczyna również kręciła na ten zapach nosem najbardziej. Najlepszy był półgodzinny powrót autem do domu w atmosferze wypełniającego renówkę "zielska".
Podam jednocześnie sytuację odwrotną - używam często YSL La Nuit ETD kiedy wiem, że będę się widział z jedną z koleżanek, która to ten zapach uwielbia - co skrzętnie i bezczelnie wykorzystuję :twisted:
1. Używam wszystkiego tylko oszczędnie aplikuję. Taka praca - jestem pediatrą, dzieci nie lubią nowości - w tym nowych zapachów. Zresztą duża ilość ludzi w jednym pokoju (dyżurka lekarska) też nie sprzyja noszeniu dobrze projektujących zapachów.
2. Prawie zawsze. Są tylko pojedyńcze sytuacje, kiedy ośmielam się mocniej pachnieć
andreedk napisał(a):1. Używam wszystkiego tylko oszczędnie aplikuję. Taka praca - jestem pediatrą, dzieci nie lubią nowości - w tym nowych zapachów. Zresztą duża ilość ludzi w jednym pokoju (dyżurka lekarska) też nie sprzyja noszeniu dobrze projektujących zapachów.
1. Dior Dune, D&G pour homme vintage, czasem allure homme.
2. Kiedy trzeba tj. Ciasne pomieszczenia, w obecnosci profesorow nauczycieli itp. osob.
Uzywam tez kiedy mam na nie ochote, bo nie ukrywam ze bardzo lubie te dwa pierwsze zapachy
Dziwi mne ze Platinum Egoist i Edition Blanche slabo projektuje na niektorych osobach. No chyba ze jest to jeden strzal.
YSL L'homme - idealny zapach jeśli chce się pachnieć z klasą nie narzucając się przy tym otoczeniu.
Gdyby to jeszcze miało jakieś parametry to można by mówić o naprawdę dobrym zapachu, a nie tylko takim "Kiedy nie mogę/nie chcę mocno pachnieć..."
1. Nie napisałbym, że to zapachy o słabej projekcji, ale raczej łagodnej, przynajmniej w niezbyt dużej aplikacji -> Eau des Baux; Guerlain Heritage; Clinique Happy.
2. Myślę, że na jakiejś masowej imprezie, tudzież porodówce jednak potrzeba więcej powietrza.
Ogólnie zawsze możesz pachnieć, natomiast wg mnie nie powinno się pachnieć mocno przede wszystkim w pracy, albo w miejscach takich jak przychodnia lekarska. Jednym słowem na codzień psikamy się z umiarkowaniem i najlepiej lekkimi, świeżymi zapachami, na wieczór, albo na szczególne okazje - tu możemy bardziej zaszaleć Na randce dobrze pachnieć ale też ostrożnie, tutaj coś wieczorowego/cięższego jak najbardziej, ale w rozsądnej dawce. Ja np lubię pachnieć tak, i takiej zasady się trzymam, żeby sillage zapachu, który noszę dochodził do otoczenia w partiach, dotykał nosa i uciekał, po czym pojawiał się znowu, gdy się poruszę, albo gdy wstaję, siadam, zbliżam się do kogoś, by posłuchać, co mówi (w towarzystwie). Nie uznaję zapachu ciągłego, duszącego, bo to zwyczajnie robi się przykre dla otoczenia, jak wszystko, co przesadzone, przesłodzone itd. Uznaję tutaj pewny minimalizm, na zasadzie, lepiej trochę za mało niż trochę za dużo.
Przeczytałem cały wątek i muszę powiedzieć, że jestem od Was odmienny, mocno.
Lubię pachnieć zawsze. Lubię dobrą projekcję. Tak, żeby ludzie czuli, że przeszedłem obok nich.
Nie wiem czy jest to brak szacunku do otoczenia, nie oceniałbym tego zachowania tak ostro.
Chociaż planuje zakup jakichś świeżaków na upały, ale to ze względu, że dobrze się wtedy prezentują.
Gdy zeszłego lata mocno grzało, używałem Blue Jeans i Chrome Legend, bo wg mnie nie są inwazyjne
American Beauty napisał(a):Przeczytałem cały wątek i muszę powiedzieć, że jestem od Was odmienny, mocno. Lubię pachnieć zawsze. Lubię dobrą projekcję. Tak, żeby ludzie czuli, że przeszedłem obok nich.
Nie wiem czy jest to brak szacunku do otoczenia, nie oceniałbym tego zachowania tak ostro.
No to teraz sobie wyobraź, że wszyscy tak lubią i że właśnie jesteś w zatłoczonym metrze, tramwaju, autobusie... Tracisz oddech, w uszach Ci szumi, obrazy się rozmazują... Osuwasz się na podłogę... Po dłuższym niebycie otwierasz oczy... Nad Tobą pochyla się sanitariusz, który uwielbia Kourosa... Pomaga mu pasażer kochający Black Aoud... Znów odlatujesz
Czy nadmierne perfumowanie się można ocenić jako brak szacunku dla otoczenia? Myślę, że można, na takiej samej zasadzie, jak słuchanie muzyki bez słuchawek, głośne rozmowy, krzyki, itp
Miło jest poczuć od kogoś dobre perfumy, jeśli podoba nam się zapach, ale jeśli ktoś przesadzi, a zapach jest dla nas odrzucający?
Ja tam lubię się czasami "wypławić" w jakimś zapachu, ale zawsze robię to w domowym zaciszu.
Przez zbyt mocną projekcję z reguły uzyskuje się efekt przeciwny do zamierzonego
Chyba każdy zapach należy delikatnie dozować jeśli udajemy się w miejsce o którym wiemy, że ma niewielka powierzchnię, duże zagęszczenie ludzi i spędzimy tam dłuższy czas.
Różnej maści poczekalnie lekarskie etc.
Nie ma nic gorszego niż przekwitły babsztyl oblany słodko-kwiatowymi perfumami zmieszanymi z potem, w takim pomieszczeniu.
To niestety norma w naszym kraju. Kto używa/ł komunikacji zbiorowej ten wie.
Facet powinien pachnieć whisky, koniem i tytoniem.
American Beauty napisał(a):Przeczytałem cały wątek i muszę powiedzieć, że jestem od Was odmienny, mocno. Lubię pachnieć zawsze. Lubię dobrą projekcję. Tak, żeby ludzie czuli, że przeszedłem obok nich.
Nie wiem czy jest to brak szacunku do otoczenia, nie oceniałbym tego zachowania tak ostro.
No to teraz sobie wyobraź, że wszyscy tak lubią i że właśnie jesteś w zatłoczonym metrze, tramwaju, autobusie... Tracisz oddech, w uszach Ci szumi, obrazy się rozmazują... Osuwasz się na podłogę... Po dłuższym niebycie otwierasz oczy... Nad Tobą pochyla się sanitariusz, który uwielbia Kourosa... Pomaga mu pasażer kochający Black Aoud... Znów odlatujesz
na szczęście ludzie zazwyczaj tak nie lubują się w perfumach jak tutejsi forumowicze :twisted:
ja lubię czuć dobre perfumy
i tak teraz myślę, że chyba też lubię dobrą projekcję swoich zapachów, bo wolę czuć coś swojego niż na dłuższą metę to czego nie chcę czuć od reszty społeczeństwa
no i zawsze lepiej wąchać w tramwaju/autobusie chmury np Joopa Homme (moje ulubione na codzień :lol: ) niż pot/pierdy/inne nieprzyjemne chyba się ze mną zgodzicie?
Jeśli na co dzień nosisz Joopa w dużych dawkach, to ja nie wiem co bym wolał
Zapach potu i pierd ludzie znosili przez tysiące lat i przeżyli. Joop w dużej aplikacji może zabić. Na śmierć
Za nic nie chciałbym mieć w autobusie sąsiada, który się tym zgachował... Na szczęście nie jeżdżę autobusem