Niedziela, 12 styczeń 2014, 00:22
Od dawna zastanawiałem się, czy jest sens tworzenia takiego tematu. Po pierwsze, zagadnienie w pełni subiektywne. Po drugie, mając ta wiele, tak odmiennych zapachów, trudno mówić o jednym najlepszym. Koniec końców jednak zdecydowałem się założyć ten wątek, gdyż sam dojrzałem do mianowania króla. Nie napiszę, jaki to zapach, tylko zacznę go opisywać.
Perfumy męskie, który uznałem za najlepsze wszech czasów, łączą wiele cech. Zapach ten, choć jest już od lat na rynku, wciąż jest niepowtarzalny i nikomu nie udało się go podrobić. Jest oryginalny w swojej istocie, charakterystyczny i nie do pomylenia. Jest genialny w swojej konstrukcji. Jest cholernie męski, samczy, ale i delikatny zarazem. Jest jak umięśniony twardziel, który kobietę dotyka z ogromną czułością. Taktowny w każdej sytuacji. Łączy naturalne aromaty, choć sam w sobie nie przypomina niczego znanego z natury. Jest świeży i ciężki jednocześnie. Jest ponadczasowy. Pasuje na każdą porę, do każdego ubioru. Jest trwały, zostawia ogon. Ma nieprawdopodobny charakter. Jest rasowy. Jest jak druga skóra. Kontrakt z nim jest bezterminowy, bo nie chce się go zrywać. Szkoda tylko, że już go nie ma. W 2006 roku dokonano na niego zamachu, wskutek czego nie jest tym, czym był wcześniej. Ten prawdziwy jednak, sprzed okrutnej reformulacji, w moim subiektywnym odczuciu, z pewnością zasługuje na miano króla w olfaktorycznym świecie. A jest nim Fahrenheit.
Perfumy męskie, który uznałem za najlepsze wszech czasów, łączą wiele cech. Zapach ten, choć jest już od lat na rynku, wciąż jest niepowtarzalny i nikomu nie udało się go podrobić. Jest oryginalny w swojej istocie, charakterystyczny i nie do pomylenia. Jest genialny w swojej konstrukcji. Jest cholernie męski, samczy, ale i delikatny zarazem. Jest jak umięśniony twardziel, który kobietę dotyka z ogromną czułością. Taktowny w każdej sytuacji. Łączy naturalne aromaty, choć sam w sobie nie przypomina niczego znanego z natury. Jest świeży i ciężki jednocześnie. Jest ponadczasowy. Pasuje na każdą porę, do każdego ubioru. Jest trwały, zostawia ogon. Ma nieprawdopodobny charakter. Jest rasowy. Jest jak druga skóra. Kontrakt z nim jest bezterminowy, bo nie chce się go zrywać. Szkoda tylko, że już go nie ma. W 2006 roku dokonano na niego zamachu, wskutek czego nie jest tym, czym był wcześniej. Ten prawdziwy jednak, sprzed okrutnej reformulacji, w moim subiektywnym odczuciu, z pewnością zasługuje na miano króla w olfaktorycznym świecie. A jest nim Fahrenheit.
Kupię/wymienię próbki:
Alexandria Frag. - Arabian Forest
M. Margiela - At The Barber's
Armani - Encens Satin
Atelier des Or - Cuir Sacré
Alexandria Frag. - Arabian Forest
M. Margiela - At The Barber's
Armani - Encens Satin
Atelier des Or - Cuir Sacré