Środa, 20 marzec 2013, 13:34
Trudny wybór. Wersja Extreme to oczywiście znaczne podbicie parametrów technicznych, a więc trwałości i projekcji. Z drugiej strony w wersji klasycznej urzeka mnie nieodmiennie szlachetna prostota i niezwykłe, energetyzujące wibrowanie tematu cytrusowo-kolońskiego. Czarny brat klasyka zachowawszy diorowskie cytrusy - bez których nie ma Eau Sauvage - wzbogacony o lawendę, zyskał też na drzewnej głębi, ale to nadało zapachowi ciężaru, który można przecież odbierać także jako zarzut, wobec lekkiej, nieobciążonej niczym dzikości pierwowzoru. I dziś gdybym miał głosować wybrałbym właśnie jego, choć oczywiście doceniam i kunszt Extreme.