Czwartek, 21 luty 2013, 14:52
Niedawno, będąc na szybkich zakupach, zauważyłem na korytarzu centrum handlowego stoisko. Wiecie, tak jak są stoiska z portfelami, odżywkami i innymi pierdołami, tak oto zobaczyłem stoisko z perfumami. Standard, pomyślałem, dużo takich, ale coś mi mignęło, że na ekspozycji stoi butla z napisem Gucci Envy. Pomyślałem, że coś mi się pomyliło, ale po kilkunastu metrach stwierdziłem, że muszę wrócić i to sprawdzić, bo to mi nie da spokoju. Wróciłem i oniemiałem. Stoisko pełne podróbek opatrzonych ORYGINALNYMI NAZWAMI. Nie żartuję, na dole zdjęcia. Pytam ekspedietki, jak to funkcjonuje w świetle prawa. Ta, że nie wie, bo jest tylko pracowniczką i nie zastanawiała się nad tym. Postanowiłem sprawdzić jakość tych podróbek.
Poprosiłem o psiknięcie na ręce trzech zapachów. Na pierwszy ogień poszedł Gucci Envy. Zapach był kompletnie inny. Nie mówię tak z przekory, tylko dlatego, że zapach autentycznie w niczym nie przypominał Enviego. Po godzinie nie zbliżył się do pierwowzoru ani trochę. Następnie sprawdziłem Platinym Egoiste. I tu szok. Otwarcie łudząco podobne, jeśli nie takie same - dla kogoś, kto nie jest wielkim fanem tej woni - jak w oryginale. Środek był czymś pomiędzy Aspenem a Platynowym, a baza identyczna jak w Platynowym po reformulacji. Ostatnm sprawdzonym zapachem był Fahrenheit. Tak, cały czas operuję oryginalnym nazwami, bo w taki właśnie bezczelny sposób określane są te podóbki - nazwami zgodnymi z ich pierwowzorem. Przechodząc do rzeczy - "Fahrenheit" okazał się czymś w rodzaju La Rive Hitfire z lekką domieszką nut pierwszego Fafary (kapryfolium, itd.) i piżma.
Macie pomysł, jak to możliwe, że to funkcjonuje? Przecież nazwy są zastrzeżone!
Poprosiłem o psiknięcie na ręce trzech zapachów. Na pierwszy ogień poszedł Gucci Envy. Zapach był kompletnie inny. Nie mówię tak z przekory, tylko dlatego, że zapach autentycznie w niczym nie przypominał Enviego. Po godzinie nie zbliżył się do pierwowzoru ani trochę. Następnie sprawdziłem Platinym Egoiste. I tu szok. Otwarcie łudząco podobne, jeśli nie takie same - dla kogoś, kto nie jest wielkim fanem tej woni - jak w oryginale. Środek był czymś pomiędzy Aspenem a Platynowym, a baza identyczna jak w Platynowym po reformulacji. Ostatnm sprawdzonym zapachem był Fahrenheit. Tak, cały czas operuję oryginalnym nazwami, bo w taki właśnie bezczelny sposób określane są te podóbki - nazwami zgodnymi z ich pierwowzorem. Przechodząc do rzeczy - "Fahrenheit" okazał się czymś w rodzaju La Rive Hitfire z lekką domieszką nut pierwszego Fafary (kapryfolium, itd.) i piżma.
Macie pomysł, jak to możliwe, że to funkcjonuje? Przecież nazwy są zastrzeżone!
Kupię/wymienię próbki:
Alexandria Frag. - Arabian Forest
M. Margiela - At The Barber's
Armani - Encens Satin
Atelier des Or - Cuir Sacré
Alexandria Frag. - Arabian Forest
M. Margiela - At The Barber's
Armani - Encens Satin
Atelier des Or - Cuir Sacré