Najbardziej mroźnym zapachem jaki znam jest Azzaro Onyx. Zostawia na skórze na bardzo długo dziwne uczucie jakbym ledwo co się ogolił i skóra była lekko podrażniona i wrażliwa na byle powiew powietrza. Jak to ktoś określił na fragrantice amerykańskiej - żyletka w butelce. Doprawdy przenikliwy, chłodny, metaliczno-fryzjerski zapach. Taki nowocześniejszy, ostrzejszy Drakar Noir lub Gillette Cool Wave.
Może Humiecki & Graef Eau Radieuse.
Cytat z opisu zapachu:
"Chłodne, mrowiące uczucie pozostawiane na skórze jest otrzymane za pomocą mieszanki nut świeżej skórki banana, pikantnej mandarynki, włoskiej cytryny, odświeżających liści mięty pieprzowej i akordu soków z rabarbaru i bambusa."
Miałem próbkę i efekt lekkiego mrowienia, jak np. po mentolowej maści rzeczywiście przez chwilę występował.
Był wymieniany na początku wątku - Serge Lutens L'Eau Froide.
Na początku kadzidło, potem mięta i coś dziwnego. Ale aż mi się zimno zrobiło jak się nim popsikałem (byłem w domu u rodziców kiedyś i wyciągnąłem to z szuflady. Fajny stylowy podłużny flakon).