Wtorek, 15 sierpień 2023, 08:57
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Wtorek, 15 sierpień 2023, 15:07 przez rabarbary. Edytowano łącznie: 4)
Eden marki Cacharel to kwiatowe perfumy dla kobiet. Eden został wydany w 1994 roku. Twórcą kompozycji zapachowej jest Jean Guichard. Nutami głowy są Brzoskwinia, Bergamotka, Mandarynka i Cytryna; nutami serca są Lilia wodna, Mimoza, Tuberoza, Melon, Lotos, Ananas, Jaśmin, Konwalia i Róża; nutami bazy są Paczula, Akacja, Drzewo sandałowe, Cedr i Fasolka tonka.
Długo podchodziłam do tych perfum, szczególnie, że miały moc migrenogenną.
Teraz albo trochę złagodniały albo dojrzałam do nich.
Jest to zapach nieco kontrowersyjny, bardziej niszowy niż masowy, aż dziw, że tyle lat utrzymał się na rynku.
Dużo upojnych kwiatów, czuję mimozę, jaśmin, tuberozę i jakieś inne.
Do tego melon i może inne owoce, bardzo dojrzałe, soczyste, słodkie, nagrzane od słońca.
I jest w tym sporo nuty wodnej, ale takiej rozgrzanej, prawie, ale jeszcze nie parującej.
Obraz trochę mi nie pasuje do koloru butelki i opakowania, one zapowiadają chłodną zieloną świeżość ogrodu, a jest upalnie i parno jak w dżungli amazońskiej, mógłby się tu zacząć podwieczorek u Szalonego Kapelusznika, podtrutego używaną w procesie tworzenia filcu rtęcią.
Są opinie, że to przywiędły ogród, że owoce zepsute, nie zgadzam się z tym absolutnie.
One są w rozkwicie i ostatnim stadium dojrzałości, przepięknie uchwycony moment szczytowej formy rozwinięcia ich zapachów, tuż przed rozpoczęciem procesów przekwitania i gnicia.
Jeśli raj, to ostatnia chwila przed wygnaniem Adama i Ewy.
Niesamowicie sugestywny ten obraz.
Flakonik niczym cacko biżuteryjne, piękny w kształcie i fakturze, jakby wykonany z półszlachetnego kamienia, wyrafinowana prostota. Kartonik chyba każdy kojarzy, też przepiękny.
Perfumy niesamowite, ale na pewno nie do kupienia komuś na prezent w ciemno.
Chociaż ja je raz komuś tak kupiłam i po paru dniach usłyszałam: "to będą MOJE perfumy", w sensie SS.
Długo podchodziłam do tych perfum, szczególnie, że miały moc migrenogenną.
Teraz albo trochę złagodniały albo dojrzałam do nich.
Jest to zapach nieco kontrowersyjny, bardziej niszowy niż masowy, aż dziw, że tyle lat utrzymał się na rynku.
Dużo upojnych kwiatów, czuję mimozę, jaśmin, tuberozę i jakieś inne.
Do tego melon i może inne owoce, bardzo dojrzałe, soczyste, słodkie, nagrzane od słońca.
I jest w tym sporo nuty wodnej, ale takiej rozgrzanej, prawie, ale jeszcze nie parującej.
Obraz trochę mi nie pasuje do koloru butelki i opakowania, one zapowiadają chłodną zieloną świeżość ogrodu, a jest upalnie i parno jak w dżungli amazońskiej, mógłby się tu zacząć podwieczorek u Szalonego Kapelusznika, podtrutego używaną w procesie tworzenia filcu rtęcią.
Są opinie, że to przywiędły ogród, że owoce zepsute, nie zgadzam się z tym absolutnie.
One są w rozkwicie i ostatnim stadium dojrzałości, przepięknie uchwycony moment szczytowej formy rozwinięcia ich zapachów, tuż przed rozpoczęciem procesów przekwitania i gnicia.
Jeśli raj, to ostatnia chwila przed wygnaniem Adama i Ewy.
Niesamowicie sugestywny ten obraz.
Flakonik niczym cacko biżuteryjne, piękny w kształcie i fakturze, jakby wykonany z półszlachetnego kamienia, wyrafinowana prostota. Kartonik chyba każdy kojarzy, też przepiękny.
Perfumy niesamowite, ale na pewno nie do kupienia komuś na prezent w ciemno.
Chociaż ja je raz komuś tak kupiłam i po paru dniach usłyszałam: "to będą MOJE perfumy", w sensie SS.