Środa, 28 kwiecień 2021, 13:49
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Czwartek, 6 maj 2021, 19:02 przez Lucjan. Edytowano łącznie: 3)
Woda toaletowa Paco Rabanne Ultrared Man pojawiła się na rynku w 2008 roku. Na kompozycję, stworzoną przez Daphné Bugey składają się w linii głowy: czerwona pomarańcza; nutami serca są pralina i fasolka tonka; nutami bazy są wanilia i paczula.
Przespałem dziesięć lat temu te perfumy. Podobały mi się, ale były trochę za słodkie, jak na mój dawny gust i w efekcie odpuściłem. Jak zdecydowałem się, żeby je kupić, zniknęły z rynku. W sumie jakiegoś wielkiego żalu nie czułem, ale niedawno Ultraczerwony pojawił się sklepach ponownie, więc nie ociągając się kliknąłem. Skojarzenia z Thierry Mugler Ultra Zest są oczywiste i raczej wątpię, aby panowie Jacques Huclier i Quentin Bisch pracując dla Muglera nie mieli świadomości istnienia Ultrared. Myślę, że taką świadomość mieli i zdecydowali się, aby poprawić kompozycję. Nie jest to taki sam zapach, ale wspólnych elementów jest sporo, przez co klimat jest bardzo podobny. W obu przypadkach mamy połączenie czerwonej pomarańczy i słodkiej, czekoladowej bazy okraszonej przyprawami korzennymi. Gdybym miał wybrać z tej dwójki jedne, byłby to Mugler. Ultra Zest ma genialne, soczyste otwarcie, lepsze, w mojej ocenie, niż konkurent. Po pół godzinie oba zapachy są bardzo podobne i wtedy może nawet skłaniałbym się ku wyborowi Ultrared. Baza obu kompozycji to połączenie tonki, wanilii i paczuli, wspieranych w Ultrared przez apetyczną pralinę.
Parametry obu perfum są podobne. Można liczyć na 6-7 godzin sensownej obecności zapachu.
Obu producentów kwalifikuje swoje perfumy jako męskie, jednak w mojej ocenie to typowe uniseksy.
Do biura raczej bym takich deserowych zapachów nie zabrał. Lepiej sprawdzą się na randce, w czasie wolnym, a przy większej aplikacji również w klubie.
Przespałem dziesięć lat temu te perfumy. Podobały mi się, ale były trochę za słodkie, jak na mój dawny gust i w efekcie odpuściłem. Jak zdecydowałem się, żeby je kupić, zniknęły z rynku. W sumie jakiegoś wielkiego żalu nie czułem, ale niedawno Ultraczerwony pojawił się sklepach ponownie, więc nie ociągając się kliknąłem. Skojarzenia z Thierry Mugler Ultra Zest są oczywiste i raczej wątpię, aby panowie Jacques Huclier i Quentin Bisch pracując dla Muglera nie mieli świadomości istnienia Ultrared. Myślę, że taką świadomość mieli i zdecydowali się, aby poprawić kompozycję. Nie jest to taki sam zapach, ale wspólnych elementów jest sporo, przez co klimat jest bardzo podobny. W obu przypadkach mamy połączenie czerwonej pomarańczy i słodkiej, czekoladowej bazy okraszonej przyprawami korzennymi. Gdybym miał wybrać z tej dwójki jedne, byłby to Mugler. Ultra Zest ma genialne, soczyste otwarcie, lepsze, w mojej ocenie, niż konkurent. Po pół godzinie oba zapachy są bardzo podobne i wtedy może nawet skłaniałbym się ku wyborowi Ultrared. Baza obu kompozycji to połączenie tonki, wanilii i paczuli, wspieranych w Ultrared przez apetyczną pralinę.
Parametry obu perfum są podobne. Można liczyć na 6-7 godzin sensownej obecności zapachu.
Obu producentów kwalifikuje swoje perfumy jako męskie, jednak w mojej ocenie to typowe uniseksy.
Do biura raczej bym takich deserowych zapachów nie zabrał. Lepiej sprawdzą się na randce, w czasie wolnym, a przy większej aplikacji również w klubie.