Czwartek, 7 styczeń 2021, 22:29
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Poniedziałek, 11 styczeń 2021, 17:39 przez Lucjan.)
Gallagher Fragrances - Behold, Patchouli
rok wydania: 2020
twórca: Daniel Gallagher
n.g.: aldehydy, bergamotka, egipska gorzka pomarańcza, włoska pomarańcza, pomarańcza, włoska klementynka, tunezyjskie neroli
n.s.: kadzidło, czekolada, hiszpańskie labdanum, miód, bursztyn, absolut bobu tonka, soda śmietankowa (lody), benzoes
n.b.: australijskie drzewo sandałowe, piżmo, indonezyjska paczula
Rzutem na taśmę, pod koniec roku, Daniel Gallagher zaprezentował mocnego kandydata do tytułu najlepszego niszowego zapachu roku 2020.
Behold, Patchouli prezentuje najpiękniej i najwierniej oddany aromat gorzkiej czekolady z pomarańczą jaki miałem okazję poznać. Jest pełny, kompletny i przez swoją złożoność bardzo prawdziwy, a przy tym cały czas trzyma perfumeryjny fason i nie zniża się do bycia po prostu "kulinarnym" odwzorowaniem zapachu tabliczki czekolady. To są cały czas perfumy, z typową dla dobrych kompozycji pełną fakturą i ewolucją, po prostu gourmand w najlepszym wydaniu.
W nutach serca wymieniona jest soda śmietankowa czy też lody jak wolą niektórzy. Odpowiada ona za świetną kremowo-śmietankową i aksamitną kolejną gourmandową warstwę tej kompozycji. Jakby tego było mało to w sercu faktycznie zapach sprawia wrażenie lekko musującego, jak gdyby autorowi udało się zamknąć we flakonie odrobinę tego słodkiego, gazowanego napoju. To najlepszy, naprawdę zjawiskowy moment trwania tego zapachu na skórze. Ogromna szkoda, że ten efekt trwa tak krótko. Natomiast dalej nie jest dużo gorzej, a Behold, Patchouli powoli i statczenie zmierza w kierunku bazy, która czerpie to co najlepsze z kremowego i lekko słodkiego drzewa sandałowego i ugrzecznionej paczuli z cały czas wyczuwalną nutą czekolady (która z czasem również zdążyła się wysłodzić i jest bardziej deserowa niż gorzka).
Już kawał czasu nie testowałem tak satysfakcjonującego pachnidła.
Mam jednak do niego jedno podstawowe zastrzeżenie: to co opisywałem powyżej to zachwyty towarzyszące wnikliwym testom blotterowym i nadgarstkowym. Zapach noszony globalnie traci na wyrazistości i wiele (zbyt wiele) tych niuansów wymyka się noszącemu i otoczeniu. Takie LIDGE dla porównania nie jest tak złożonym zapachem, ale za to o wiele wyrazistszym, rozpoznawalnym i sygnaturowym. Jak widać coś za coś.
mocne 5/6
rok wydania: 2020
twórca: Daniel Gallagher
n.g.: aldehydy, bergamotka, egipska gorzka pomarańcza, włoska pomarańcza, pomarańcza, włoska klementynka, tunezyjskie neroli
n.s.: kadzidło, czekolada, hiszpańskie labdanum, miód, bursztyn, absolut bobu tonka, soda śmietankowa (lody), benzoes
n.b.: australijskie drzewo sandałowe, piżmo, indonezyjska paczula
Rzutem na taśmę, pod koniec roku, Daniel Gallagher zaprezentował mocnego kandydata do tytułu najlepszego niszowego zapachu roku 2020.
Behold, Patchouli prezentuje najpiękniej i najwierniej oddany aromat gorzkiej czekolady z pomarańczą jaki miałem okazję poznać. Jest pełny, kompletny i przez swoją złożoność bardzo prawdziwy, a przy tym cały czas trzyma perfumeryjny fason i nie zniża się do bycia po prostu "kulinarnym" odwzorowaniem zapachu tabliczki czekolady. To są cały czas perfumy, z typową dla dobrych kompozycji pełną fakturą i ewolucją, po prostu gourmand w najlepszym wydaniu.
W nutach serca wymieniona jest soda śmietankowa czy też lody jak wolą niektórzy. Odpowiada ona za świetną kremowo-śmietankową i aksamitną kolejną gourmandową warstwę tej kompozycji. Jakby tego było mało to w sercu faktycznie zapach sprawia wrażenie lekko musującego, jak gdyby autorowi udało się zamknąć we flakonie odrobinę tego słodkiego, gazowanego napoju. To najlepszy, naprawdę zjawiskowy moment trwania tego zapachu na skórze. Ogromna szkoda, że ten efekt trwa tak krótko. Natomiast dalej nie jest dużo gorzej, a Behold, Patchouli powoli i statczenie zmierza w kierunku bazy, która czerpie to co najlepsze z kremowego i lekko słodkiego drzewa sandałowego i ugrzecznionej paczuli z cały czas wyczuwalną nutą czekolady (która z czasem również zdążyła się wysłodzić i jest bardziej deserowa niż gorzka).
Już kawał czasu nie testowałem tak satysfakcjonującego pachnidła.
Mam jednak do niego jedno podstawowe zastrzeżenie: to co opisywałem powyżej to zachwyty towarzyszące wnikliwym testom blotterowym i nadgarstkowym. Zapach noszony globalnie traci na wyrazistości i wiele (zbyt wiele) tych niuansów wymyka się noszącemu i otoczeniu. Takie LIDGE dla porównania nie jest tak złożonym zapachem, ale za to o wiele wyrazistszym, rozpoznawalnym i sygnaturowym. Jak widać coś za coś.
mocne 5/6