Czwartek, 15 październik 2020, 08:46
Twórcą kompozycji zapachowej Maison Lancôme Oranges Bigarades jest Christophe Raynaud. To ten pan od 1 Million, L'Eau d'Issey pour Homme Noir Ambré oraz bardzo lubianego przeze mnie Wow! for Men. Na kompozycję składają się: gorzka pomarańcza, pomarańcza i bergamotka (nutami głowy); hedione, jaśmin, kwiat pomarańczy, pieprz i czarna herbata (nutami serca); benzoes, drzewo sandałowe i wanilia w bazie.
Wrażenia po pierwszym teście. Z całej rozbiórkowej czwórki (były jeszcze Santal Kardamon, Rôses Berberanza i Tubéreuses Castane) ta kompozycja podoba mi się najmniej. Nawet nie to, że zapach jest zły, bo jest bardzo dobry, ale nie zrobił na mnie aż takiego wrażenia jak pozostałe. To gładka, świetnie zbalansowana kompozycja, w której na pierwszy plan wysuwa się neroli i jaśmin, podane na delikatnej, bursztynowo-waniliowej bazie. Myślę, że z pominięciem najchłodniejszych, zimowych dni, można tych perfum używać cały rok. Dla mnie to uniseks, może z lekkim przechyłem w damską stronę.
PS. Tak jak to ma miejsce w przypadku Armani Privé, proponuję wyodrębnić butikową markę Maison Lancôme.
Wrażenia po pierwszym teście. Z całej rozbiórkowej czwórki (były jeszcze Santal Kardamon, Rôses Berberanza i Tubéreuses Castane) ta kompozycja podoba mi się najmniej. Nawet nie to, że zapach jest zły, bo jest bardzo dobry, ale nie zrobił na mnie aż takiego wrażenia jak pozostałe. To gładka, świetnie zbalansowana kompozycja, w której na pierwszy plan wysuwa się neroli i jaśmin, podane na delikatnej, bursztynowo-waniliowej bazie. Myślę, że z pominięciem najchłodniejszych, zimowych dni, można tych perfum używać cały rok. Dla mnie to uniseks, może z lekkim przechyłem w damską stronę.
PS. Tak jak to ma miejsce w przypadku Armani Privé, proponuję wyodrębnić butikową markę Maison Lancôme.