Wtorek, 6 październik 2020, 13:40
pochodzenie marki – Italia
kompozycja z roku 2016
koncentracja – EDT
nos – Anne Flipo i Carlos Benaim
Skład na podstawie oficjalnej strony producenta
głowa: bergamotka, kardamon, liść fiołka, lawenda
serce: akord kawioru, irys, szałwia, akord soli
baza: tonka, ambroxan, tytoń, paczula
Nie wiem, jak pachnie, ani jak smakuje kawior. Żadna siła nie zmusi mnie do spożycia ikry. Dlatego przez pryzmat znanych mi ingrediencji spodziewałem się (wiem, to głupio zabrzmi) rybiego akordu. Nic z tych rzeczy. Jedynym i na szczęście neutralnym skojarzeniem z wodnym światem jest tutaj nuta czegoś słonego, ale niekoniecznie morskiego i nie ma nic wspólnego z np. solankowym roztworem znanym mi chociażby z Jeanne en Provence Acqua. Zapach ciała po wyjściu z Bałtyku, morska bryza? Nie tym razem. To coś dość zgrabnie przegryza się pomiędzy warstwą kolońską stanowiącą czapę pachnidła, a jego drzewno-korzennym fundamentem. Podoba mi się. Działa niczym łącznik zanurzony w obydwu strukturach i jednocześnie fortunnie je uzupełnia. Intro należy do bergamotki, której kwaśny sok wycisza słodycz lawendy, a pierwszy słony myk pojawia się po ok. kwadransie. Od tej pory będzie on obecny przez wszystkie fazy przemiany aromatu. Początkowo nieco kanciasty i szorstki, by z czasem przybrać gładką, oszlifowaną formę wypolerowanego kryształu. Ja wyczuwam go ze zróżnicowaną mocą, raz słabiej, a raz wyraźniej i bardziej dobitnie. Stopniowo do głosu dochodzi tytoniowa gorycz, aż w końcu całkowicie wypiera kwaskowy zaśpiew z otwarcia. Wraz z pojawieniem się kwiatowych przebić i tonki następuje przemiana w słodko-gorzki przekładaniec. Przed zdecydowanym przejściem na słodszą stronę mocy strzegą drzewne niuanse, z którymi ochoczo współpracuje wspomniana wcześniej sól. Owi „strażnicy” hamują również systematyczne ocieplanie się klimatu pachnidła. Wreszcie słodycz też gaśnie, a akord drzewny pozostaje w osamotnieniu do końca. Jest męsko, elegancko, a przy tym nieszablonowo. I mimo, iż nie przepadam za solą jako taką, tę chętnie przytulę. W kontakcie z moją skórą aromat utrzymuje się w granicach 5-6 godzin przy przeciętnej projekcji, nie licząc tej z otwarcia, która prezentuje się znacznie śmielej. W połączeniu z ciekawie zarysowanym konceptem kompozycji wypada mi stwierdzić – nie taki znowu zły, jak go piszą.
kompozycja z roku 2016
koncentracja – EDT
nos – Anne Flipo i Carlos Benaim
Skład na podstawie oficjalnej strony producenta
głowa: bergamotka, kardamon, liść fiołka, lawenda
serce: akord kawioru, irys, szałwia, akord soli
baza: tonka, ambroxan, tytoń, paczula
Nie wiem, jak pachnie, ani jak smakuje kawior. Żadna siła nie zmusi mnie do spożycia ikry. Dlatego przez pryzmat znanych mi ingrediencji spodziewałem się (wiem, to głupio zabrzmi) rybiego akordu. Nic z tych rzeczy. Jedynym i na szczęście neutralnym skojarzeniem z wodnym światem jest tutaj nuta czegoś słonego, ale niekoniecznie morskiego i nie ma nic wspólnego z np. solankowym roztworem znanym mi chociażby z Jeanne en Provence Acqua. Zapach ciała po wyjściu z Bałtyku, morska bryza? Nie tym razem. To coś dość zgrabnie przegryza się pomiędzy warstwą kolońską stanowiącą czapę pachnidła, a jego drzewno-korzennym fundamentem. Podoba mi się. Działa niczym łącznik zanurzony w obydwu strukturach i jednocześnie fortunnie je uzupełnia. Intro należy do bergamotki, której kwaśny sok wycisza słodycz lawendy, a pierwszy słony myk pojawia się po ok. kwadransie. Od tej pory będzie on obecny przez wszystkie fazy przemiany aromatu. Początkowo nieco kanciasty i szorstki, by z czasem przybrać gładką, oszlifowaną formę wypolerowanego kryształu. Ja wyczuwam go ze zróżnicowaną mocą, raz słabiej, a raz wyraźniej i bardziej dobitnie. Stopniowo do głosu dochodzi tytoniowa gorycz, aż w końcu całkowicie wypiera kwaskowy zaśpiew z otwarcia. Wraz z pojawieniem się kwiatowych przebić i tonki następuje przemiana w słodko-gorzki przekładaniec. Przed zdecydowanym przejściem na słodszą stronę mocy strzegą drzewne niuanse, z którymi ochoczo współpracuje wspomniana wcześniej sól. Owi „strażnicy” hamują również systematyczne ocieplanie się klimatu pachnidła. Wreszcie słodycz też gaśnie, a akord drzewny pozostaje w osamotnieniu do końca. Jest męsko, elegancko, a przy tym nieszablonowo. I mimo, iż nie przepadam za solą jako taką, tę chętnie przytulę. W kontakcie z moją skórą aromat utrzymuje się w granicach 5-6 godzin przy przeciętnej projekcji, nie licząc tej z otwarcia, która prezentuje się znacznie śmielej. W połączeniu z ciekawie zarysowanym konceptem kompozycji wypada mi stwierdzić – nie taki znowu zły, jak go piszą.