Wtorek, 6 październik 2020, 10:00
Zapachy już w sprzedaży, więc chyba czas założyć tematy dla nowych dzieł Jakuba Pietrynki (czyli znanego nam dobrze Blue Jeansa).
Flakony spójne stylistycznie z poprzednimi dziełami z kolekcji Duftart, ale tym razem - zapewne z uwagi na przynależność do innej kolekcji (Composite) - z ciemnymi korkami.
Interpretację wizualną powierzono tym razem Dariuszowi Klimczakowi (pseud. Kwadrart).
Nuty głowy: dziegieć brzozowy, czarny pieprz, kadzidło*, czystek
Nuty serca: wetyweria, róża, jaśmin, goździk, cynamon
Nuty bazy: wanilia, ambra, bursztyn, białe piżmo
*parfumo.net chyba jako jedyne źródło podaje kadzidło frankońskie i mam wrażenie, że ma rację, ale może niech sam autor sprostuje.
Testując poprzednie dzieła Kuby, odniosłem wrażenie, że są to kompozycje dość odważne i niekoniecznie dla każdego. Zdaje mi się (a może to tylko, nomen omen, urojenia?), że przy tworzeniu Delusion postanowił puścić oko do szerszej gawiedzi. Jest to pełnoprawny ambrowiec, ale taki, że powinien raczej wzbudzić ogólną sympatię.
Zaznaczam, że do dyspozycji mam tylko niewielką próbkę, więc ciężko konkretniej zgłębić temat. Pierwsze i drugie podejścia zaowocowały jednak podobnymi wrażeniami, więc chyba coś mogę napisać.
Pierwszy wdech przywiódł mi na myśl zapach coli. Jest słodkawo, korzennie, pojawia się pieprz, a zaraz za nim kwiaty w postaci goździka (to on jest tu zdecydowanie najbardziej wyraźny, reszty jakoś nie wyłapałem). Do tego lekki dymek, a z tła od samego początku pozdrawia nas też ambra. Gdy wszystko się ułoży, wciąż nie mogę się pozbyć skojarzeń z wiadomym napojem, ale cola ma już towarzystwo. Chwilę mi zajęło przypomnienie sobie, co to takiego, i ostatecznie doszedłem do wniosku, że świta mi w głowie zapach Long Island Ice Tea. Po pewnym czasie do głosu dochodzi drzewna wetyweria, a kadzidło zaczyna zajmować nieco więcej terytorium. No i mamy oczywiście bursztyn. Przy wczorajszym teście nadgarstkowym wraz z jego pojawieniem się wyczułem nasilającą się waniliowość i już pomyślałem, że to kolejna taka baza, a tu niespodzianka. Wanilia jest dość wytrawna, a bursztyn robi się nawet nieco słony (nie tak jak w Ambre Sultan, ale zauważalnie). Jest tu też coś takiego, co sprawia, że myślę o rozgrzanych płatkach (co u licha? :lol: ). Baza nie jest jednostajna, zmienia się co jakiś czas poprzez modyfikację proporcji nut. Raz jest korzennie, raz wszystko delikatnie przykrywa dym, raz mamy słodycz, a później znów nieco słonawego ciężaru (labdanum?). Ogólnie jest do dość żywy twór i w żadnym wypadku nie mogę mu zarzucić liniowości.
Z uwagi na posiadanie jedynie małego atomizerka ciężko określić mi prawidłowe dawkowanie, ale mija trzecia godzina i wciąż czuję Delusion na sobie. Na pewno nikogo nim jednak nie zgwałcę, bo mimo dość ciężkich nut sam zapach ma w sobie lekkość.
Przytaszczyłem wczoraj do domu blottery spryskane różnymi niszami typu Zoologist (nie czas i miejsce, co prawda, ale wyznaję - T-Rex mocno mnie zaintrygował), Nasomato, CdG czy Olympic Orchids. Żona z lekkim zawodem rzuciła, że to nic dla niej, ale przewąchała i po dotarciu do Delusion pochwaliła i uznała, że mogłaby nosić. Ja też bym mógł. Niebanalny bursztynowiec na cieplejsze i pogodne dni.
Eccentricity nie przypadł mi do gustu, więc skończyło się na papierku. Coś mnie tam uwiera, może to ten migdał w połączeniu z cappuccino?
Ogólnie: brawo!
Poznawajcie i testujcie zatem, biorąc oczywiście poprawkę na moje urojone opisy.