Wtorek, 15 październik 2019, 22:00
Tender to woda perfumowana dla kobiet i mężczyzn od Miller Harris. Wydana w 2018 roku, autorem kompozycji jest Bertrand Duchafour. Tak wyglądają nuty:
Głowa: różowy pieprz, aldehydy, zielony hiacynt, cynamon
Serce: tulipan, tusz, skóra, szafran, geranium, cyklamen, kadzidło, turecka róża
Baza: bursztyn, cedr, mirra, paczula, kadzidło frankońskie, żywica, wanilia, styraks, drewno sandałowe, piżmo
(foto. creativepool.com)
W zeszłym roku miałem okazję przewąchać kompletną kolekcję od MIller Harris, łącznie z premierowymi wówczas Sherzo i Tender. Bohater wątku od razu wybił się z tłumu i (obok równie prześwietnej kolekcji La Fumee) podbił mój nos. Chociaż nie miałem do dyspozycji sampla, chociaż wąchałem tylko raz z nadgarstka - tak mocno wrył się w moją pamięć, że obiecałem sobie go zdobyć.
Tender, co poniekąd prognozuje już sam podpis autora, to wielowymiarowa fantazja i kalejdoskop transparentnych, złożonych i ewoluujących szybciej niż sztuka współczesna, nut kwiatowych, zielonych i orientalnych. Napisać, że to pachnidło przyjemne, to jak nic nie napisać. Ta symfonia aromatów zdaje się wręcz kwitnąć na skórze! Momentalnie wywołuje uśmiech na ustach i zachęca by się nią regularnie inhalować, odkrywając co rusz kolejne akcenty.
Czy to tulipan, czy hiacynt? A może lilia albo cyklamen? Nie sposób stwierdzić. Tender to fantazyjny kwiat, kwiat baśniowy i uogólniony. Aromat, który, założę się, że każdemu skojarzy się z barwną, wiosenną rabatą, chociaż nikt nie będzie w stanie z pewnością powiedzieć, co konkretnie tworzy tę mozaikę natury. Słodki i świeży jednocześnie to aromat, przełamany jaskrawą zielonością i "nadmuchany" taką dawką aldehydów, że nie szczypie w nos lecz podnosi ten zapach, nadając mu świeżości i ciała.
Jest gdzieś w tym wszystkim również ciepło i orientalna egzotyka, zwłaszcza w bazie, w której mistrz Bertrand wykorzystał tak chętnie powtarzany w swojej twórczości akord waniliowo-żywiczny. Dostajemy więc przyprawową ostrość ziaren wanilii (bynajmniej nie w stylu olejku do ciasta) połączony ze słodkawym, szorstkim nieco styraksem/benzoesem. Idealnie harmonizuje się ze skórą, tworząc powłóczysty, odprężający aromat, którym można się cieszyć przez wiele godzin, bowiem na mnie Tender trzyma się dobre 10-12 godzin, a najlepsze jest to, że mimo że nie jest to wcale agresywne pachnidło (prawdę powiedziawszy, powiedziałbym, że naturę ma Calineczki), jest doskonale wyczuwalne przeze mnie jak i przez otoczenie nawet po 8-9 godzinach.
Udało się ostatnio przeprowadzić rozbiórkę, więc liczę że pojawi się tu jeszcze trochę głosów. Koniecznie opiszcie swoje wrażenia - nieważne czy w tysiącu słów czy w dziesięciu, czy rozkładając nuty na atomy, czy zwyczajnie opisując skojarzenia i emocje jakie wywołał w Was Tender.
Głowa: różowy pieprz, aldehydy, zielony hiacynt, cynamon
Serce: tulipan, tusz, skóra, szafran, geranium, cyklamen, kadzidło, turecka róża
Baza: bursztyn, cedr, mirra, paczula, kadzidło frankońskie, żywica, wanilia, styraks, drewno sandałowe, piżmo
(foto. creativepool.com)
W zeszłym roku miałem okazję przewąchać kompletną kolekcję od MIller Harris, łącznie z premierowymi wówczas Sherzo i Tender. Bohater wątku od razu wybił się z tłumu i (obok równie prześwietnej kolekcji La Fumee) podbił mój nos. Chociaż nie miałem do dyspozycji sampla, chociaż wąchałem tylko raz z nadgarstka - tak mocno wrył się w moją pamięć, że obiecałem sobie go zdobyć.
Tender, co poniekąd prognozuje już sam podpis autora, to wielowymiarowa fantazja i kalejdoskop transparentnych, złożonych i ewoluujących szybciej niż sztuka współczesna, nut kwiatowych, zielonych i orientalnych. Napisać, że to pachnidło przyjemne, to jak nic nie napisać. Ta symfonia aromatów zdaje się wręcz kwitnąć na skórze! Momentalnie wywołuje uśmiech na ustach i zachęca by się nią regularnie inhalować, odkrywając co rusz kolejne akcenty.
Czy to tulipan, czy hiacynt? A może lilia albo cyklamen? Nie sposób stwierdzić. Tender to fantazyjny kwiat, kwiat baśniowy i uogólniony. Aromat, który, założę się, że każdemu skojarzy się z barwną, wiosenną rabatą, chociaż nikt nie będzie w stanie z pewnością powiedzieć, co konkretnie tworzy tę mozaikę natury. Słodki i świeży jednocześnie to aromat, przełamany jaskrawą zielonością i "nadmuchany" taką dawką aldehydów, że nie szczypie w nos lecz podnosi ten zapach, nadając mu świeżości i ciała.
Jest gdzieś w tym wszystkim również ciepło i orientalna egzotyka, zwłaszcza w bazie, w której mistrz Bertrand wykorzystał tak chętnie powtarzany w swojej twórczości akord waniliowo-żywiczny. Dostajemy więc przyprawową ostrość ziaren wanilii (bynajmniej nie w stylu olejku do ciasta) połączony ze słodkawym, szorstkim nieco styraksem/benzoesem. Idealnie harmonizuje się ze skórą, tworząc powłóczysty, odprężający aromat, którym można się cieszyć przez wiele godzin, bowiem na mnie Tender trzyma się dobre 10-12 godzin, a najlepsze jest to, że mimo że nie jest to wcale agresywne pachnidło (prawdę powiedziawszy, powiedziałbym, że naturę ma Calineczki), jest doskonale wyczuwalne przeze mnie jak i przez otoczenie nawet po 8-9 godzinach.
Udało się ostatnio przeprowadzić rozbiórkę, więc liczę że pojawi się tu jeszcze trochę głosów. Koniecznie opiszcie swoje wrażenia - nieważne czy w tysiącu słów czy w dziesięciu, czy rozkładając nuty na atomy, czy zwyczajnie opisując skojarzenia i emocje jakie wywołał w Was Tender.
„Elegancja jest niemożliwa bez perfum. To skryte, niezapomniane, ostateczne akcesoria.” - Gabrielle Coco Chanel