Środa, 25 wrzesień 2019, 12:18
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Niedziela, 17 styczeń 2021, 18:20 przez Lucjan.)
Skład:
pomarańcza, mandarynka, cytryna, yuzu
mięta, kwiat czarnej porzeczki, petitgrain
mech dębowy, paczula, piżmo
Więc tak wygląda "świeżak" wg luksusowej marki Puredistance...
Jestem miłośnikiem perfum o świeżych nutach cytrusowych i zielonych, więc temat mnie zainteresował. Tutaj jednak mamy świeżość połączoną z szyprowo-cielesną bazą, więc już pierwszy punkt do oryginalności potraktowania tematu "perfum rześkich". Drugi punkt, to słabo wg mnie wyczuwalne zadeklarowane w składzie cytrusy. Pomarańczy i mandarynki nie czuję prawie wcale, jest ślad cytryny i chyba najwięcej yuzu. Tworzą one raczej aurę cytrusowości, niż wybijają się tymi nutami. Nieco petitgrain i mięty w sercu, w którym wg mnie dominuje czarna porzeczka, przy czym nie wiem, jak pachnie kwiat, ale to co czuję, pachnie mi roztartą gałązką krzewu czarnej porzeczki (ewentualnie pączka). I to jest bardzo oryginalne. I wreszcie punkt trzeci - baza, którą stanowi tu mech dębowy zmieszany z piżmem i paczulą. Ta mszysta, przez co szyprowa i piękna wg mnie baza, w której jakoś utrwalają się nuty z serca kompozycji, trwa ponad 24 godziny i potrafi przetrwać poranny prysznic. Projekcja jest dość dobra przez pierwsze kilka godzin, a przez resztę czasu wciąż cieszy nosiciela, zwłaszcza, gdy oleisty ślad na skórze (koncentracja 48 % olejków musi taki ślad zostawić), otrze się o ubranie, a trudno przecież tego uniknąć. Perfumy jednak sprawiają wrażenie subtelnych, zwiewnych i bardzo eleganckich. I na pewno jest to elegancja bardziej włoska niż francuska.
Pomimo wysokiej ceny, poważnie rozważam zakup przy okazji sprawienia sobie prezentu.
pomarańcza, mandarynka, cytryna, yuzu
mięta, kwiat czarnej porzeczki, petitgrain
mech dębowy, paczula, piżmo
Więc tak wygląda "świeżak" wg luksusowej marki Puredistance...
Jestem miłośnikiem perfum o świeżych nutach cytrusowych i zielonych, więc temat mnie zainteresował. Tutaj jednak mamy świeżość połączoną z szyprowo-cielesną bazą, więc już pierwszy punkt do oryginalności potraktowania tematu "perfum rześkich". Drugi punkt, to słabo wg mnie wyczuwalne zadeklarowane w składzie cytrusy. Pomarańczy i mandarynki nie czuję prawie wcale, jest ślad cytryny i chyba najwięcej yuzu. Tworzą one raczej aurę cytrusowości, niż wybijają się tymi nutami. Nieco petitgrain i mięty w sercu, w którym wg mnie dominuje czarna porzeczka, przy czym nie wiem, jak pachnie kwiat, ale to co czuję, pachnie mi roztartą gałązką krzewu czarnej porzeczki (ewentualnie pączka). I to jest bardzo oryginalne. I wreszcie punkt trzeci - baza, którą stanowi tu mech dębowy zmieszany z piżmem i paczulą. Ta mszysta, przez co szyprowa i piękna wg mnie baza, w której jakoś utrwalają się nuty z serca kompozycji, trwa ponad 24 godziny i potrafi przetrwać poranny prysznic. Projekcja jest dość dobra przez pierwsze kilka godzin, a przez resztę czasu wciąż cieszy nosiciela, zwłaszcza, gdy oleisty ślad na skórze (koncentracja 48 % olejków musi taki ślad zostawić), otrze się o ubranie, a trudno przecież tego uniknąć. Perfumy jednak sprawiają wrażenie subtelnych, zwiewnych i bardzo eleganckich. I na pewno jest to elegancja bardziej włoska niż francuska.
Pomimo wysokiej ceny, poważnie rozważam zakup przy okazji sprawienia sobie prezentu.