Wtorek, 11 czerwiec 2019, 21:55
Rocznik 2017.
Nos - Mathieu Nardin
Głowa - czarny pieprz, różowy pieprz i kardamon
Serce - rum, orchidea, pittosporum i tuberoza
Baza - ziarno kakaowca, drzewo sandałowe, skóra i piżmo
Mimo kuszącej nazwy, zapach nie jest rewelacją w kanonie perfumiarstwa.
Jest raczej dolinką pośród pasma And. Sama ingrediencja jest bardzo przyzwoicie ukazana, lecz
to nie jest odsłona mistycyzmu i archetypu z obiecującej nazwy.
Zapach jest zakurzony, dość szybko ujawnia delikatny rum i orchidee, lecz zaraz jest dziś upalnie, jak na perfumy z górnej półki powinien eksplodować i wypełnić pomieszczenie, a nikt go nie czuje.
To jego duża wada, kolejną jest brak kakao. I na tej wadzie w zasadzie powinienem zakończyć recenzję z oczywistych powodów.
Pierwszy test - kolejne rozczarowanie ale jeszcze zobaczymy się z Aztekiem...